Miłość na siłę
W Teatrze Dramatycznym w sylwestrowy wieczór odbędzie się premiera sztuki "Wszystko dobre, co dobrze się kończy" Szekspira w reżyserii Piotra Cieślaka.
DOROTA WYŻYŃSKA: Czy na widowni zasiądą wyłącznie zapro szeni goście? Czy "zwykły" widz ma szansę dostać się na sylwestrową premierę?
PIOTR CIEŚLAK, dyrektor artystyczny teatru: Już nie, ale mógł. Sprzedaliśmy około 400 biletów. 200 miejsc zajmą zaproszeni goście.
Czyli chętnych, by ten wyjątkowy wieczór spędzić w teatrze, nie brakowało?
- Między fryzjerem a wielkim balem można wyskoczyć do teatru... Mimo że nie doczekamy z widzami do północy, chcielibyśmy, żeby była sylwestrowa atmosfera. Będzie wino musujące, będą ciepłe życzenia od dyrekcji.
Teatr Dramatyczny będzie otoczony przez rozmaite imprezy sylwestrowe przed Pałacem Kultury, w Pałacu Kultury...
- Żeby dostać się do teatru, trzeba przy każdej bramce pokazać bilet lub zaproszenie na spektakl.
A co mają zrobić ci, którzy planują, że w ostatniej chwili - jak przed każdą premierą - kupią wejściówkę na spektakl?
- Podejrzewam, że tym razem, niestety, nie uda im się dotrzeć do kasy.
Więc wejściówek nie będzie?
- Też żałuję.
A co po przedstawieniu?
O godz. 22 rozpocznie się impreza przed Pałacem Kultury. Podejrzewam, że wielu widzów i aktorów zostanie na placu i właśnie tu przywita Nowy Rok.
A Pan?
- Jeszcze nie wiem. Tłumów nie lubię. Zobaczę, czy uda się je opanować.
rozmawiała DOROTA WYŻYŃSKA
W tej sztuce mamy silne, dojrzałe kobiety i niedojrzałych mężczyzn, którzy uciekają od odpowiedzialności, choć są rozkoszni, uroczy... - mówi reżyser Piotr Cieślak.
W Teatrze Dramatycznym trwają ostatnie próby do spektaklu "Wszystko dobre, co dobrze się kończy" Szekspira w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. Premiera odbędzie się w sylwestrowy wieczór.
Piotr Cieślak przeniósł akcję sztuki na początek XX wieku. - Nie mamy ambicji, żeby opowiedzieć o wszystkich najważniejszych zjawiskach początku stulecia, ale próbujemy zastanowić się nad kilkoma - zapowiada reżyser.
W spektaklu będzie obecna fascynacja maszyną: samolotem, armatą, filmem. Stąd i XX-wieczne nośniki budujące scenografię. - Będzie też mowa o nowej sytuacji kobiety: po sufrażystkach, po teorii Freuda kobieta zaczyna dopominać się o swoje. Bierze los w swoje ręce. Jest to nowe zjawisko społeczne, ale Szekspir już je sygnalizował - zauważa Cieślak.
- W tej sztuce mamy bardzo silne, dojrzałe kobiety i niedojrzałych mężczyzn, którzy nie chcą wyrosnąć z krótkich majtek, którzy uciekają od odpowiedzialności, choć są rozkoszni, uroczy... - to też zjawisko charakterystyczne dla XX wieku. Tych męskich ucieczek jest wiele, a wśród nich i zabawa w wojnę.
Reżyser próbuje odnaleźć w sztuce Szekspira polskie ślady literackie.
- Postać taka jak Parolles, towarzysz Bertrama, rymuje się z Papkinem. To żołnierz samochwał, który w polskiej literaturze ma szczególne miejsce. Ktoś, kto wcale nie jest głupi, tylko pokarany pewnym tchórzliwym charakterem. To rodzaj kalectwa, ale też i wrażliwości. Z kolei Lafeu gromi mniejszości seksualne jak dzisiejsi prawicowcy - opowiada.
Stanisław Barańczak, tłumacz sztuki, zmienił nieco polski tytuł z "Wszystko dobre, co się dobrze kończy" na "Wszystko dobre, co dobrze się kończy". Ta zmiana w tytule - to przesunięcie akcentu: nic się samo z siebie dobrze nie kończy, trzeba się o to postarać - wyjaśnia reżyser.
Bo co właściwie znaczy tytuł: "Wszystko dobre, co dobrze się kończy"? - Nie chodzi tu o dewizę leni - nieważne, co robimy, bo i tak się wszystko dobrze skończy. Chodzi raczej o to, że trzeba do końca walczyć, że trzeba do końca być uczciwym i wtedy może coś dobrego nam się zdarzy. To hasło programowe - mówi Cieślak.
Jest tu echo czechowowskiego myślenia. - Życie jest skomplikowane, a mimo to musimy się starać do końca...
"Jak wam się podoba" i "Wszystko dobre..." Szekspira to dziwne komedie, mają pozornie dobre zakończenie. - Wychodząc z teatru, wiemy, że szczęśliwy finał jest pozorem - dodaje reżyser. - Rozalinda z "Jak wam się podoba" tak bardzo kompromituje Orlanda, że nie wierzymy, żeby byli później dobrą parą. We "Wszystko dobre..." miłość też została osiągnięta na siłę, wbrew wszystkim i wszystkiemu. Jest jakaś sprzeczność między naszymi oczekiwaniami a naturą naszych uczuć. I jej pozorne przezwyciężenie też nie wróży szczęścia.