Artykuły

Zaremba przed telewizorem

Trzeba było powtórki przedstawienia "Norymberga" Wojciecha Tomczyka w TVP1, żebym sobie uświadomił: mamy do czynienia z jedną z najwybitniejszych polskich sztuk ostatnich dziesięcioleci - pisze Piotr Zaremba w tygodniku W sieci.

Tym bardziej warto to podkreślać, że zgodnie z manierą dotyczącą Teatru Telewizji nazwisko autora tekstu jest konsekwentnie marginalizowane w zapowiedziach prasowych. Przy całym respekcie dla reżysera Waldemara Krzystka przywoływanie Tomczyka, i to dygresyjnie, jako autora "scenariusza", jest nieporozumieniem. Mamy do czynienia z normalnym dramatem, zanim doczekał się wybitnej inscenizacji telewizyjnej, miał premierę w warszawskim Teatrze Narodowym. I to Wojciech Tomczyk zgotował nam tę ucztę.

To opowieść na trzy głosy o pułkowniku wojskowego kontrwywiadu, który próbuje się przyznać do dawnych win. Jest dla nas przewodnikiem po PRL. W wykonaniu Janusza Gajosa to przewodnik szczególnie sugestywny.

Można wykorzystać "Norymbergę" do powiedzenia czegoś o współczesnym teatrze. Jego krytycy, tacy jak ja, twierdzą, że

coraz bardziej zjada własny ogon. Obrońcy niby nie mają takiego wrażenia, lecz coraz bardziej się plączą, usiłując tłumaczyć nam jego sens. W efekcie produkują manifesty o sensie kolejnych prowokacji, czasem takie, jakby ich autorzy sami w to nie wierzyli.

"Norymberga" pokazuje drogę najprostszą: jest nią słowo, ciekawa historia czy związek z rzeczywistością. Nie jest to przykład jedyny, coś podobnego można było odkryć choćby w "Boulevard Voltaire" Andrzeja Barta, też kameralnej opowieści, tym razem o relacjach polsko-żydowskich. Naturalnie można się zastanawiać, czy narracja oparta niemal wyłącznie na dialogu pasuje najlepiej do "dużego teatru". To telewizja wydaje się dla niej wymarzona. Ale przecież "Norymberga" w teatrze się pojawiła. I dodajmy, mogę sobie wyobrazić opowiedzenie tej historii inaczej: z chórami, retrospekcjami, efektywnym tłem plastycznym. Pod warunkiem, że ktoś by to tak napisał.

Ale "Norymberga" to także wielki spór polityczny. I mogę nawet odczuwać satysfakcję, gdy Joanna Derkaczew chwali sztukę w "Gazecie Telewizyjnej", że nieprosta, lecz ważna. Kiedy jednak pisze: "Wyznania brzmiące jak teoria spiskowa układają się w spójny obraz", nasuwa mi się uwaga. No przecież o to, czy to tylko wymyślone spiski, spieramy się od początku III RP. Obraz skromnego pułkownika emeryta, który jest w stanie sterować cudzym życiem, to przyczynek do debaty, choćby o sens rozbijania WSI (choć dramat powstał 10 lat temu). Czy umiecie chociaż raz zadać sobie pytanie, zwracam się do "Wyborczej" i okolic, o to, czy jesteście nieomylni?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji