Artykuły

Sen o samotności

"Lustro" w reż. Leszka Mądzika Sceny Plastycznej KUL z Lublina na Alternatywnych Spotkaniach Teatralnych Klamra w Toruniu. Pisze Katarzyna Wiśniewska w serwisie Teatr dla Was.

Nieprzebraną, gęstą ciemność nieśmiało przeszywa muzyka. Z początku trochę niepokojąca, jednak stopniowo jej dźwięki układają się w całość posiadającą pewną harmonię, która z czasem trwania spektaklu wprowadza widza w swoisty trans. Ów trans osiąga się nie od razu, lecz z czasem trwania widowiska. Widowiska, które wciąga oniryzmem, tak bliskim Schulzowi, którego utwór literacki "Samotność" posłużył za podstawę i inspirację dla Leszka Mądzika do stworzenia spektaklu "Lustro".

Ciemność powoli ustępuje miękkiemu światłu i zaczyna wyłaniać się z niej jakiś kształt, przybliżający się w stronę widza tak powoli, że jeszcze nie przyzwyczajone do takiego mroku oczy nie rozpoznają, czy to złudzenie, czy faktycznie porusza się scenografia. Kiedy okazuje się, że to jednak nie złudzenie, zmysł wzroku odnotowuje kolejną rzecz: oto leży postać ludzka, skulona w pozycji embrionalnej. Ciemność panująca wokół i pozycja aktora w tym momencie spektaklu bardzo silnie działa na podświadomość - oto widz został świadkiem swoistych narodzin, bowiem czerń tej spowijającej wszystko ciemności jest kolorem nicości, z której przychodzimy, i w którą odchodzimy. Wiele tu niedokończonych czynności, niespodziewanie ukazujących się kształtów i postaci - zupełnie jak we śnie. Jedynymi słowami, jakie padają w spektaklu, są fragmenty "Samotności" Schulza. Wybrzmiewają one z offu głosem Jerzego Radziwiłowicza. Zatem przedstawienie odbywa się poza słowami, zaś późniejsze milczenie uwydatnia ich sens. Dlatego moment zawiązania akcji dzięki słowom, podczas trwania widowiska, staje się jego coraz mocniejszym akcentem.

Motyw kobiety fatalnej, tak charakterystyczny dla prozy Brunona Schulza, zobrazowany został w inscenizacji Mądzika przez piękną kobietę w futrze, bawiącą się sznurami pereł. Po jej obu stronach siedzą postaci w maskach. Twarze towarzyszące kobiecie nie są piękne, wręcz przeciwnie - mają w sobie coś demonicznego, czuć w nich zło. Zaloty adoratorów wobec kobiety dalekie są od lekkości i finezji właściwej tego typu działaniom. Kiedy w równie płynny i trudny do wychwycenia przez wzrok moment, główna postać (człowiek jakby zrodzony z ciemności) zaczyna obcować cieleśnie z kobietą, owe demoniczne postaci starają się do tych działań zdystansować. Widać też, że chcą im przeszkodzić i wziąć udział w tej fizycznej przyjemności. Jednak nie jest to im dane. Epizod ten ma również symboliczny wydźwięk - zło jest niczym innym jak brakiem miłości, uczucia do którego mimo wszystko się tęskni. Lecz także i głównej postaci nie było dane długo cieszyć się obcowaniem z kobietą - mężczyzna zostaje bowiem nagle od niej odizolowany i zostaje sam.

Spektakl kończy się w podobny sposób, jak się rozpoczął. Aktor leży skulony w opływającym go świetle i jest całkiem sam. Leszek Mądzik w wyszukany sposób pokazał, że życie jest niczym innym jak tylko przeplatanką pięknych i nietrwałych uniesień z chwilami niepokoju. Jednak jakkolwiek długo by to wszystko nie trwało i tak zawsze będziemy samotni.

Pokaz "Lustra" Leszka Mądzika podczas pierwszego dnia toruńskiej Klamry 2014.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji