Artykuły

Sztuka z krwi i ciała aktorów

Spektakl "Osaczeni" z Teatru im. S Jaracza z Łodzi jako jedyny został zaprezentowany poza deskami zabrzańskiego Teatru Nowego.

Postindustrialna przestrzeń Kopalni Sztuki DEMEX doskonale współgrała z charakterem przedstawienia - surowe mury, pogrążona w mroku sala, a na środku podest otoczony z trzech stron widownią. Aktorzy grali cały czas w otwartej przestrzeni, nie było bowiem kulis, za którymi mogliby się schować. Bliski kontakt pomiędzy wykonawcami ról a publicznością był także zapewniony, a to zawsze daje lepszą możliwość dostrzeżenia zaangażowania i wysiłku artystów.

Kamil Maćkowiak, Sambor Czarnota oraz Dobromir Dymecki dali popis bardzo dobrego aktorstwa. Napięcie między bohaterami jest wyczuwalne od początku, a strach i niepewność mieszają się z radością ze spotkania. "Osaczonych" można określić jako spektakl sytuacji. Wesoły (Maćkowiak) wraca z wojny w Czeczeni i odwiedza dawnego kumpla, Łarika (w tej roli Czarnota). Pomiędzy dawnymi kolegami rozpoczyna się gra, a raczej walka, prezentacja siły i wytrzymałości. Wesoły powraca z wojny zdrowy i sprawny, a przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Były żołnierz ma bowiem poważne problemy z własną psychiką i samym sobą. Nie potrafi pozbyć się obrazów z wojny i widoku kolegi Jimmiego (Dymecki), który zginął w czasie walk. Tekst Władimira Zujewa nie brzmi jednak pacyfistycznie, czy antywojennie. Jest to raczej studium ludzkiej psychiki, która, rozbita przez wojenne doświadczenia, nie potrafi się pozbierać i zacząć życia na nowo.

Łarik i Wesoły, pogrążeni w alkoholowo-narkotycznym transie zdzierają z siebie kolejne maski człowieczeństwa. Wychodzi z nich brud, zło, gniew, strach i ból. Z nastrojem bohaterów świetnie współgra scenografia autorstwa Macieja Chojnackiego. Mieszkanie Łarika - biedne, ascetyczne i zimne przemienia się w pole bitwy. Na scenie pojawia się ziemia, która w połączeniu z cieknącą obficie wodą tworzy grudy błota. Aktorzy grają bardzo ekspresywnie, rzucają się na siebie, walczą oblewają się wodą i w efekcie z całej tej rozgrywki wychodzą brudni i zmęczeni. Czasami nawet ilość środków ekspresyjnych użytych w przedstawieniu wydaje się być zbyt duża, zwłaszcza na początku spektaklu, gdzie aktorzy od razu grają na bardzo wysokich emocjach. Także język dramatu jest bardzo dosadny i wulgarny. Zabieg ten znajduje jednak swoje uzasadnienie w treści i charakterze spektaklu.

Sztuka autorstwa Zujewa jest bardzo brutalna, aż chciało by się powiedzieć: "ulepiona z krwi i ciał aktorów". Reżyserka Małgorzata Bogajewska świetnie poprowadziła aktorów, potrafiła wykrzesać z nich silne emocje i zaangażowanie. Aż strach pomyśleć, do czego ta kobieta mogłaby jeszcze nakłonić mężczyznę...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji