Artykuły

Rzeczywistość na scenie

Po obejrzeniu kilku przedsta­wień trudno diagnozować jak współczesny teatr widzi otacza­jący nas świat. VIII Ogólnopolski Festiwal Dramaturgii Współ­czesnej "Rzeczywistość przed­stawiona" w Zabrzu, który za­kończył się wczoraj, też nie dał wyczerpującej odpowiedzi w tej mierze.

Zdumiewająco zgodny wer­dykt publiczności i jury powi­nien jednak dać do myślenia dy­rektorom wielu teatrów. Krótko mówiąc: i widzowie, i recen­zenci, i ludzie z teatralnej branży, wszyscy chcemy przedstawień mówiących o naszych proble­mach i wyborach, ale poruszają­cych wyobraźnię i emocje, per­fekcyjnie zrealizowanych i niebędących kopią gazetowych komentarzy. Przykładem tego, czego nie chcemy była "Lustarcja" Krzysztofa Kopki, w reżyserii autora. Mimo wysił­ków zespołu Teatru im. H. Mo­drzejewskiej z Legnicy - tekst okazał się zlepkiem komunałów, zakończonych nieznośnie dy­daktycznym finałem.

Żadnego nowego tropu w zrozumieniu współczesności nie wniosła też słabiutka sztuka Adama Rappa "Poważny jak śmierć, zimny jak głaz" w reży­serii Tomasza Obary z krakow­skiego Teatru Ludowego.

Połowę przedstawień za­brzańskiego festiwalu stanowiły inscenizacje tekstów polskich autorów, podejmujących temat rozliczeń z PRL-em.

Tak jak "Nowonarodzony" - autorski spektakl Łukasza Wylężałka, z Teatru im. A. Mi­ckiewicza w Częstochowie - któ­rego monodramatyczny ciężar dźwiga z poświęceniem Michał Kula.

Ciekawie zabrzmiały te frag­menty, w których Wylężałek przywołuje historię własnej ro­dziny, zwłaszcza z czasów przed II wojną światową. Część druga, opowiadająca o życiu w PRL-u, grzęźnie już pomiędzy filarami - schematami. Spektakl przystaje mówić o konkretnych ludziach, a skupia się na wydarzeniach historycznych. I pow­staje teatralna próżnia.

Niemal o tym samym - a przecież w fascynujący sposób - mówi przedstawienie Moniki Strzępki (reżyseria) i Pawła Demirskiego (tekst) pt. "Był so­bie POLAK, POLAK, POLAK i diabeł, czyli w heroicznych wal­kach narodu polskiego wszyst­kie sztachety zostały zużyte" z Teatru Dramatycznego w Wał­brzychu.

Groteskowy, choć momen­tami wiejący grozą, spektakl od­bija polską historię minionego półwiecza w rozbitym i w do­datku krzywym lustrze. Przeglą­dają się w nim upiory polskich wad narodowych. Karykatu­ralne, drażniące smak i sumienie widzów, prowokacyjne, ale bez­dyskusyjnie nasze, rodzime. Po­stacie dialogują ze sobą w róż­nych konfiguracjach czasowych i narracyjnych, krzyżują się miej­sca, wspomnienia i poglądy. Rozwichrzone obrazy wiąże w całość konwencja "teatru w te­atrze". Bo ta polska szopka to być może tylko majaki prowincjo­nalnych aktorów, co to by Cze­chowa zagrali, ale jakoś się nie składa... Świetne, precyzyjnie skomponowane przedstawie­nie, zagrane przez dziewięcioro aktorskich indywidualności.

Doskonałe aktorstwo, na granicy zatracenia emocjonalnego zaprezentowali też aktorzy Teatru. im. S. Jaracza z Łodzi: Kamil Maćkowiak, Sambor Czarnota i Dobromir Dymecki w sztuce Władimira Zujewa pt. "Osaczeni". Gdyby nie oni i przemy­ślana koncepcja reżyserska Małgorzaty Bogajewskiej, spektakl byłyby może kolejnym, teatral­nym manifestem antywojen­nym. A jest wstrząsem. Bo choć Wesoły wrócił właśnie z Czeczeni, a Łarik zdołał się z wojska wyreklamować, spek­takl ani przez moment nie zaj­muje się polityką. To rzecz o przerażającym destrukcji psychiki ludzkiej. O koszmarach wyładowywanych w agresji o nieustającym strachu, nawet przed przyjacielem, o narkoty­kach popijanych spirytusem po to, by odegnać wspomnienie mycia i układania w trumnach zwłok kolegów. Ale także o uza­leżnieniu od drugiego człowieka i okrucieństwie jako domniema­nej kary za domniemane tchó­rzostwo. Teatr dosłowny, naturalistyczny, a przecież podno­szący konkretną historię do wymiarów uniwersalnych. To było to - Grand Prix!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji