Artykuły

O "Znaleziskach", czyli o polityce repertuarowej (fragm.)

Chcę na­tomiast wskazać na smutny fakt, że i niektóre warszawskie teatry nie grzeszą zbytnimi wymaganiami ide­owo-artystycznymi przy wyborze "nowinek", które za młodu były już siwe, i którym żadne zabiegi nie przywrócą młodości. Mam na myśli "Panie kochanku" Kraszewskiego i "Pannę Rositę" Lorki.

Nasi kierownicy literaccy i arty­styczni teatrów zdają się nie wie­dzieć, że sztuka sceniczna nie zawsze ma właściwości wina i wiek sztuki sam przez się nie może spotęgować jej wartości. Jedynymi kryteriami oceny przydatności utworu drama­turgicznego z przeszłości są dla nas: ważkość prawd poznawczych cechu­jących daną sztukę, realizm wyda­rzeń scenicznych, typowość sytuacji i postaci, wysokie walory artystycz­ne.

Kraszewski pisał wiele. Nie wszystko co napisał ma jednakową wartość artystyczną. Ale prozatorem jest celnym i ma wiele z tego, co potrzebne jest każdej literaturze: zajmującą fabułę powieściową, nie pozbawiony satyrycznej celności ry­sunek obrazów obyczajowych. Go­rzej przedstawia się jego dorobek dramaturgiczny, który należy chy­ba do najsłabszych osiągnięć tego pisarza. A więc, gdyby nawet obsa­da aktorska i reżyseria były bar­dziej udane, niż to ma miejsce w Teatrze Domu Wojska Polskiego, nie warto było czasu i ambarasu na wznowienie jego błahej anegdotki scenicznej: "Panie Kochanku". Mimo usilnych zabiegów komentatorskich w przedmowie do programu, ma ona bardzo mało wspólnego z kome­dią obyczajową, z satyrą i w ogóle z dobrą sztuką sceniczną. Nie daje możliwości pogłębienia obrazu epo­ki, nie daje typowych zjawisk spo­łecznych, jest pozycją pod każdym względem chybioną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji