Artykuły

Warszawa. Wagner wraca na scenę

W Teatrze Wielkim - Operze Narodowej ostatnie przygotowania do premiery "Lohengrina" Richarda Wagnera. Spektakl powstaje w koprodukcji z Welsh National Opera w Cardiff.

To pierwszy "Lohengrin" w od 58 lat, od czasu gdy w 1956 roku utwór ten zabrzmiał pod dyrekcją Mieczysława Mierzejewskiego w tymczasowej siedzibie Opery Warszawskiej (gmach przy placu Teatralnym otwarto dopiero dziewięć lat później). Maria Fołtyn śpiewała wówczas Elzę z Brabantu.

"Lohengrin" powraca jako międzynarodowa produkcja. Reżyserem, scenografem i autorem kostiumów jest Anglik Antony McDonald, który kilka lat temu w holenderskiej Narodowej Operze Królewskiej wystawił "Pierścień Nibelunga". W roli Lohengrina, jednego z rycerzy Świętego Graala, wystąpi Peter Wedd, angielski tenor z dużym doświadczeniem w kreowaniu partii Wagnerowskich. Ma za sobą debiut w londyńskiej Royal Opera House, a w repertuarze rolę Tristana ze słynnego dramatu muzycznego "Tristan i Izolda". Jego narzeczoną Elzę zaśpiewa Amerykanka Marry Mills, zaś niezwykle trudna mezzosopranowa partia Ortrudy przypadła Annie Lubańskiej, solistce Teatru Wielkiego.

Duże pole do popisu będzie miał Chór Teatru Wielkiego - "Lohengrin" ma najbardziej rozbudowane partie chóralne ze wszystkich dzieł scenicznych Wagnera. Spektakl przygotuje muzycznie dyrygent Stefan Soltesz. Jest z pochodzenia Węgrem, ma olbrzymie doświadczenie w dyrygowaniu operami nabyte m.in. w Wiedniu, w Hamburgu i w Berlinie (Deutsche Oper).

Każda premiera dzieła Richarda Wagnera jest w Polsce z zasady sensacją. Wagner był przez kilkadziesiąt lat wielkim nieobecnym na krajowych scenach, do czego przyczyniły się uprzedzenia w stosunku do kompozytora uważanego za synonim germańskiej agresji. W rezultacie w Polsce nie ma dziś dobrze wyszkolonych głosów do śpiewania Wagnera, nie ma też reżyserów, którzy podjęliby się inscenizacji jego oper i dramatów muzycznych. Produkcje powierza się zagranicznym reżyserom i śpiewakom. Jedynym odważnym okazał się trzy lata temu Mariusz Treliński, który wyreżyserował "Latającego Holendra", wczesne dzieło operowe niemieckiego kompozytora.

Włoska opera po niemiecku

W "Lohengrinie", którego prapremiera odbyła się w 1850 roku w Weimarze, łączą się dwa wątki: autorsko opracowana przez Wagnera germańska mitologia oraz włoski styl operowy, wyrażający się w lekkości i śpiewności arii, duetów i scen zespołowych. - Wagner pragnął stworzyć własny styl, ale miał w głowie melodyjne opery Donizettiego. "Lohengrina" uważam za ostatnią romantyczną operę belcanto, w której śpiewa się wprawdzie po niemiecku, ale z upodobaniem dla piękna ludzkiego głosu - mówi dyrygent Stefan Soltesz.

Nie jest to jeszcze dramat muzyczny, w którym słowo, obraz sceniczny i muzyka mają tworzyć jedność artystyczną, ale opera romantyczna w trzech aktach ze świetnymi fragmentami muzycznymi. Są to: "Marsz weselny", który przewyższa popularnością swój odpowiednik ze "Snu nocy letniej" Mendelssohna. Orkiestrowe preludium od pierwszego aktu wprowadzające widza w atmosferę baśni, w której realność łączy się ze światem nadprzyrodzonym. Charakterystyczny waltorniowy motyw z preludium do aktu drugiego. Wreszcie - w drugim akcie - dramatyczny duet Telramunda z Ortrudą, Wagnerowską lady Makbet.

Między miłością a czystością

Wagner oparł libretto "Lohengrina" na anonimowym średniowiecznym poemacie o rycerzu podróżującym na łodzi w kształcie łabędzia. Tak zaczyna się opera. Lohengrin przybywa do Brabancji na białym łabędziu. W spektaklu jest nim dorastający chłopiec, a Lohengrin kreowany przez Petera Wedda to wysoki piękny młodzieniec o blond włosach w wojskowym płaszczu i z mieczem. Chce bronić pięknej Elzy przed intrygą złej księżniczki Ortrudy, która oskarża dziewczynę o bratobójstwo. Lohengrin oświadcza się Elzie i tym samym ratuje z opresji. Stawia jednak warunek: dziewczynie nie wolno zapytać go o imię, w przeciwnym razie - odjedzie. Lohengrin jest jednym ze strażników Świętego Graala, ślubował czystość i rezygnację z miłości ziemskiej, zmysłowej. - Lohengrin to wspaniała podwójna rola, w której wcielam się w człowieka pełnego ziemskich, miłosnych pragnień i zarazem w kogoś, kto przybywa ze świata idealnego - mówi tenor Peter Wedd, który wciela się w tytułową postać.

Piątek, 11 kwietnia, godz. 18, Teatr Wielki - Opera Narodowa, następne spektakle w niedzielę (godz. 17), wtorek i czwartek (godz. 18).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji