Ach, ci intelektualiści!
Sławomir Mrożek: "TANGO", Reżyseria: Jarosław Kuszewski. Scenografia: Jan Banucha. Oprawa muzyczna: Wojciech Gogolewski. Mała Scena Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu
Po sukcesie frekwencyjnym tragifarsy Mrożka "Szczęśliwe wydarzenie" (dwa sezony w repertuarze, 75 przedstawień) opolski teatr wystawił z kolei jego słynne "Tango". Jest to najlepsza, jak dotąd, sztuka tego autora, należącego - można to powiedzieć bez przesady - do współczesnej światowej czołówki dramatopisarskiej. Przełożona na dwadzieścia parę języków - miała ona niezliczoną liczbę wystawień na obu półkulach. Obecny opolski spektakl jest czterdziestą realizacją "Tanga" w kraju, a drugą w Opolu (pierwsza doszła do skutku w 1968 r.).
W tej niemal realistycznej tragikomedii rodzinnej Mrożek mówi o jednym z najistotniejszych problemów naszej epoki, a mianowicie: o rozpadzie systemu wartości i norm, niezbędnego dla właściwego funkcjonowania jednostki i całego społeczeństwa, o braku idei, która wprowadziłaby ład, harmonię w chaotyczną, absurdalną rzeczywistość dzisiejszego świata. "Tango" - to sztuka o daremnym poszukiwaniu takiej idei przez młodego intelektualistę (słuchacza trzech fakultetów, razem z filozofią), który pewnego dnia postanawia zbawić świat, zaczynając od własnej rodziny.
Artur - przedstawiciel wchodzącego dopiero w życie pokolenia - buntuje się przeciwko panoszącej się w jego rodzinnym domu "wszystkojedności i bylejakości" tudzież rozpasaniu obyczajowemu i chce zmienić nie akceptowany stan rzeczy. Ale jego koncepcja odrodzenia moralnego drogą powrotu do zburzonych przez poprzednie pokolenie buntowników konwencji, czyli poprzez formę, jest - jak sam wnet konstatuje - nieprzydatna. "Forma nie zbawi świata. Nam już nie formy trzeba, ale żywej idei". Cóż, kiedy zbawczych idei nie znajduje się na zawołanie. Ta, na którą naprowadził Artura nagły zgon piekielnie żywotnej, jak się zdawało, babci Eugenii, jest nienowa i bardzo niebezpieczna. Jest to idea absolutnej władzy, dającej panowanie nad życiem i śmiercią. Artur pierwszy padnie ofiarą, gdy zacznie na swój sposób urzeczywistniać tę ideę prymitywny fagas. Zbuntowany intelektualista utorował drogę dyktatorowi. Uosabiający tępą, brutalną siłę Edek zaprowadzi w domu Stomilów, będącym metaforycznym obrazem świata, taki porządek, jaki jemu będzie się podobać. Zaczyna się koszmarny taniec w rytmie "La Cumparsity"...
Taki jest najogólniejszy sens sztuki, czytanej wprost, bez wyławiania licznych podtekstów, odniesień, aluzji i dociekania, co w "Tangu" jest z Witkacego, Gombrowicza czy jeszcze innych autorów (pod tym kątem sztuka ta, jak i cała twórczość dramaturgiczna Mrożka, została przez literaturoznawców i krytykę teatralną bardzo dokładnie przeanalizowana). Wieloaspektowa, uwzględniająca wszystkie warstwy znaczeń interpretacja "Tanga" przekracza ramy zwykłej recenzji. Zainteresowanych odsyłam do wymienionych w programie teatralnym publikacji o dramaturgii Mrożka.
Opolscy realizatorzy, skromnie pozostając w cieniu znakomitego autora, zrobili przedstawienie według scenariusza, w jaki układają się obszerne didaskalia do "Tanga". Zamiast silić się na właśnie "twórcze" rozwiązania inscenizacyjne, scenograf i reżyser dostosowali się, z nieznacznymi tylko odchyleniami, do autorskich wskazówek, dotyczących dekoracji i kostiumów, sytuacji i działań scenicznych. Wyszło to na dobre spektaklowi, który - oglądany z wyraźnym ukontentowaniem - wywołuje żywe reakcje na widowni.
Premiera "Tanga"' odbyła się w miniaturowej Sali Prób, skąd przedstawienie zostało przeniesione na wyposażoną wreszcie w urządzenia wentylacyjne Małą Scenę. Otoczona z trzech stron amfiteatralną widownią przestrzeń gry jest "prawdziwym" wnętrzem mieszkalnym, umeblowanym w solidnym, mieszczańskim guście. Znajduje się ono w stanie zaniedbania, wskazującym, że - jak mówi najmłodszy członek bytującej tu trzypokoleniowej rodziny, Artur - w tym domu panuje "bezwład, entropia i anarchia". W podobnym do rupieciarni pokoju - zapewne był to niegdyś salon - wśród poniewierających się części starej garderoby stoi katafalk po zmarłym dziesięć lat temu dziadku i staromodny wózek niemowlęcy Artura, będącego już 25-letnim mężczyzną, bo nikt nie pomyślał o usunięciu tych osobliwych sprzętów.
Równie jak to wnętrze nie uporządkowany jest tryb życia właścicieli mieszkania - państwa Stomilów i domowników - babci Eugenii i wuja Eugeniusza. Ich głównym zajęciem jest gra w karty. W przerwach między partyjkami brydżyka albo pokerka pan domu wymyśla i demonstruje pseudoawangardowe "eksperymenty artystyczne", a jego żona Eleonora wyżywa się erotycznie z karcianym partnerem rodziny - podejrzanym indywiduum imieniem Edek. Jest jeszcze Ala - narzeczona syna Stomilów, Artura. To osiemnastoletnie dziewczę, o nowoczesnych poglądach na seks, przeważnie wyleguje się w pościeli.
"Tango" jest grane w konwencji komediowej, jaką dyktuje komizm sytuacji i olbrzymi ładunek humoru w dialogu. Ale, jak to u Mrożka, który posługuje się formą komedii, by mówić o poważnych sprawach - w pewnym momencie kończy się zabawa, a zaczyna dramatyczne serio. W "Tangu" takim zwrotnym punktem jest śmierć babci Eugenii, nasuwająca Arturowi fatalną w następstwach ideę. Od tej chwili wypadki przypierają groźny obrót, sytuacja się zagęszcza, akcja zmierza ku tragicznemu finałowi.
Zmiana tonacji jest w przedstawieniu bardzo wyraźną i nie z winy teatru, lecz skutkiem niedostatku wrażliwości część widzów nie traci ochoty do śmiechu nawet wtedy, gdy w zakończeniu sztuki wuj Eugeniusz tańczy z mordercą Artura, nad jego zwłokami, "La Cumparsitę". A przecież ich śmieszne podrygi i wygibasy potęgują grozę tego tańca.
"Tango" jest sztuką co się zowie aktorską. Wszystkie role są tu świetnie napisane. Każda daje wykonawcy możliwość popisu. Opolscy aktorzy wykorzystują tę szansę, wykonując niełatwe zapewne, lecz niezwykle wdzięczne zadania z pomyślnym rezultatem. Czuje się, że udział w tym spektaklu sprawia im satysfakcję.
Najzabawniejszą postacią "Tanga" jest babcia Eugenia - starsza pani bez godności, która zamieniwszy czepek na dżokejkę, a papucie na trampki rżnie od rana do nocy w karty, poufaląc się przy tej niewybrednej rozrywce z chamowatym Edkiem. Postać tę kreuje, z doskonałym wyczuciem Mrożkowego "czarnego" humoru, obdarzona nieomylnym słuchem aktorskim Zofia Bielewicz. Ta trwale związana z naszym teatrem znakomita aktorka z równym sukcesem grała w pierwszej opolskiej inscenizacji "Tanga" rolę Eleonory (babcią Eugenią była wtedy, bardzo lubiana przez publiczność, Maria Tyleżyńska).
Wuj Eugeniusz - na pozór nieszkodliwy, śmieszny stary ramol, a w rzeczywistości - denuncjator, tchórz i podlizywacz, zawsze trzymający z silniejszym, gotów służyć każdej nowej władzy. Kolejna popisowa rola Bronisława Kassowskiego, który mocno zaznaczył modelowy charakter tej niebezpiecznej postaci.
Z przyjemnością obserwowałam grę młodych wykonawców - Marzeny Oberkorn (Ala), Mirosława Połatyńskiego (Edek) i postawionego wobec najbardziej skomplikowanego zadania - Janusza Lewińskiego (Artur). Trafnie obsadzeni i właściwie ustawieni przez reżysera, doskonale weszli oni w swoje role, opracowane starannie z dużym poczuciem odpowiedzialności. Cała trójka dobrze zdała trudny "egzamin z Mrożka".
Pewien niedosyt budziła interpretacja postaci Stomila i Eleonory - za mało, w moim odczuciu, pomysłowa, zbyt oszczędna w środkach wyrazu. Możliwe, że w następnych spektaklach role grane przez doświadczonych aktorów - Adolfa Chronickiego i nowo przybyłą do naszego teatru Lidię Maksymowicz zyskały na wyrazistości i dowcipie.