W wapiennych oparach
Krystian Lupa{#/} wybiera z tekstu motywy i jak kompozytor przetwarza je w technice wariacyjnej.
Policjanci interweniują w opuszczonej wapniarni; Konrad dzielił samotnię Kalkwerk z kaleką żoną. Zabił ją strzałem w tył głowy. Martwą ciągnął w stronę okna. Sam ukrył się na dwa dni w szambie.
Krystian Lupa wybiera z tekstu Thomasa Bernharda najważniejsze wątki i poddaje je na scenie muzycznej obróbce. Przedstawienie zrywa z tradycyjną akcją i w technice wariacyjnej przetwarza wciąż te same "melodyczne" motywy. Współbrzmi z nimi tworzona na żywo za sceną, stopniowo zalewająca teatr, brzmieniowa materia spektaklu: dźwięki, szmery, głosy. Główny temat tej kompozycji to studium o słuchu, które pisze Konrad, a którego nie może napisać. Temat ten powtarza echem Profesor, który jak Konrad siada co wieczór za biurkiem, i nie potrafi postawić ani słowa swojego dzieła o morfologii. Spokój uczonego wciąż mącą przypadkowi interesanci. "Pukają do drzwi. Wchodzą i przechadzają się po pokoju. Mówią o rzeczach przyziemnych" - zżyma się Konrad, który zapukał, wszedł i przechadza się po pokoju profesora, na wiele lat zanim osiądzie w Kalkwerk.
Konrad pisze studium o słuchu w ascetycznym, suchym jak wapno domu. Co dzień przeprowadza na żonie eksperymenty, badając jej odpowiedzi na bodźce słowa. Gesty dopełniają sens powtarzanych słów: "u-słyszenie, zasłyszenie".
Konrad nosi studium w swojej głowie. A profani drwa rąbią wprost pod oknami Kalkwerk. Z piętra woła żona potrzebująca opieki. Tak nie da się zapisać studium.
Bohater pisze studium ściskając w dłoni odłamek wapna. Zamyka je w dłoni, bo w głowie Konrada dzieło jest ukończone. Lecz wapno, które się związało, nie nadaje się już na budulec.
Konrad ma sen, że pisze studium, że siada przy biurku i że studium wyłania się z jego ciała w łańcuchu mozolnie wypowiadanych głosek. W genialnej scenie marzenia Andrzej {#os#809}Hudziak opętany dźwiękami sztywniejącego w kołek języka zapełnia kolejne kartki pismem automatycznym pod dyktando nieświadomości. Spalony w tym nadnaturalnym wysiłku traci przytomność i we śnie wychodzi z omdlałego ciała. Stojąc obok siebie widzi, jak do pokoju wchodzi na własnych nogach młodsza o wiele lat Konradowa, w czerwonej jak płomień sukni, i pali rękopis. W Kalkwerk budzą się piece, w których praży się wapień na wapno palone.
Konrad pisze studium, a jego żona każe przynieść z piwnicy szklankę winnego moszczu. Daje jej wodę wapienną, jaką stosuje się w terapii oparzeń.
Konrad pisze o słuchu, bo jest nadsłuchowcem. Jasnosłyszenia nie pojmuje Konradowa, dla której najważniejszy jest wzrok. Siedząc na wózku inwalidzkim wciąż przymierza suknie, przegląda się w lustrze, ogląda zdjęcia, by wyjrzeć na świat, każe mężowi doprowadzić się do okna. Sama nie może chodzić: czy ma odwapnione kości?
Konrad pisze studium o słuchu, aż dźwięki przerwą barierę czaszki Konrada. W trzecim akcie dom staje się głową Konrada, która eksploduje kakofonią nut. Postacie przechodzą przez nieistniejące już ściany.
W ostatniej scenie Konradowa każe podać sobie puder. Małgorzata Hajewska-Krzysztofik pudruje twarz, włosy, coraz szybciej nakłada kolejne warstwy pudru, narzuca na siebie chmury pudru, woń pudru zasnuwa widownię. Cała w bieli powtarza jedno słowo: "zapudrowana". Słychać w nim echo ćwiczeń Konrada: "za-słyszenie" - "za-pudrowana". Puder na twarzy Konradowej staje się maską śmierci. Puder staje się wapnem do dezynfekcji mogił.
Czy Konrad, pojąwszy odmienność zmysłowego kontaktu ze światem swojej żony, dociągnął ją martwą do okna, by po raz ostatni mogła przez nie wyjrzeć? A studium o słuchu? Czy były nim ćwiczenia Konrada z żoną, i rozmowy o natrętach, którzy nachodzili go w sprawie rzeczy przyziemnych? Może to sama Konradowa była studium o słuchu, które Konrad, nie mogąc przelać na papier, zabił?