Artykuły

Gdzie te chłopy?

Bruzdy chłopskiej gleby są jak szare wory. Jeden pęka i rodzi się z niego anioł: przeraźliwie chuda, bosa dziewczyna z przetrąconym skrzydłem. To jeden z patentów Wojciecha Kościelniaka, pierwszego w Polsce specjalisty od musicalowych adaptacji wielkich powieści; wprowadzić do akcji postać z zewnątrz, zmienić widzom punkt odniesienia. A drugie hasło firmowe inscenizatora to: nie sentymentalizować. Odpoczciwiać oswojony tytuł. Kościelniakowi "Chłopi" są brutalni, cieleśni, dosadni, obrazy z życia Reymontowskiej wsi (z wynędzniałym aniołem w tle) nie mają w sobie nic z poczciwej sielanki, tańce - kapitalnie ustawione przez Ewelinę Adamską-Porczyk - są przeciwieństwem wymuskanych makatek zespołu Mazowsze. Jest w nich agresja, walka o dominację, potęgowanie i rozładowywanie emocji. Widowisko kipi energią w świetnych scenach zbiorowych, muzyka Piotra Dziubka to wściekły rytm, prosta melodyka, refrenowe frazy. Może więc gdyńskiej młodzieży - tej dorosłej też - stary Reymont przestanie na chwilę kojarzyć się tylko ze szkolną lekturą? Jeśli na co narzekać, to może tylko na aktorstwo i to od jednej strony: Borynowie senior i junior są tu tak doszczętnie wyzbyci wszelkiego męskiego feblika, że naprawdę nie wiadomo, co w nich widzi cudnie naiwna, śmieszna, wyrafinowana, twarda, bezradna, gorzka, rozbrajająca i pociągająca - wszystko naraz - Jagna Karoliny Trębacz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji