Artykuły

- Jest szczera, trochę naiwna i dlatego ją lubię - mówi Aleksandra Domańska o Anduli z "Miłości blondynki". W spektaklu Krystyny Jandy na podstawie filmu Miloša Formana młoda aktorka wciela się w postać uwiedzionego dziewczęcia z prowincji. Premiera już 24 kwietnia w Och-Teatrze.

Pomysł na sztandarowe dzieło czechosłowackiej Nowej Fali przyniosło życie: pewnego wieczora Miloš Forman spotkał blondynkę targającą po praskiej ulicy poobijaną walizkę. Przyjechała z małej mieściny do inżyniera, któremu dała się uwieść. Dopiero na miejscu okazało się, że podał jej nieistniejący adres. Z inspiracji historią tej dziewczyny powstał scenariusz "Miłości blondynki".

Teraz w Och-Tearze wystawi go Krystyna Janda, która jest również autorką adaptacji. Bohaterka "Miłości blondynki" pracuje wśród tysięcy kobiet w wielkim zakładzie na prowincji. - Tak jak koleżanki, Andula cierpi na samotność i desperacko pragnie miłości. Pragnie, by ktoś ją przytulił, ale oprócz naiwności jest w tym marzeniu ujmująca szczerość - opisuje swoją postać Aleksandra Domańska. Gdy na wieczorek taneczny dla pracownic dyrekcja zaprasza wojskowych z pobliskiej jednostki, ekscytacja dziewcząt sięga zenitu. Ku ich rozczarowaniu, zamiast przystojnych rekrutów zjawiają się podstarzali rezerwiści. Mimo to Andula spędzi tę noc z mężczyzną: oczarowana miłosnymi wyznaniami, daje się zaprosić do hotelowego pokoju młodemu muzykowi. Nazajutrz chłopak wyjeżdża. Pełna nadziei Andula postanawia odwiedzić go w Pradze. Na miejscu czeka ją jednak spory zawód.

- Wydaje mi się, że dziś nie ma już takiej ujmująco czystej niewinności, jaką reprezentuje postać Anduli - mówi Aleksandra Domańska. - Obserwuję na co dzień młodych ludzi. Wielu z nich jest zagubionych w świecie wartości. Boję się pomyśleć, dokąd nas to prowadzi -zastanawia się aktorka. I dodaje: - Przyklejeni do ekranów smartfonów wszystko robimy w biegu, więc przynajmniej w teatrze zatrzymajmy się na chwilę i pozwólmy sobie na refleksję: może, obserwując perypetie Anduli, docenimy, że mamy to, czego jej tak boleśnie brakowało.

Forman sportretował prowincję z ironicznym poczuciem humoru, znajdując równowagę pomiędzy kpiną a życzliwością i zrozumieniem dla bohaterów. Poczucie autentyzmu "Miłości blondynki" wzmagał udział naturszczyków fotografowanych w autentycznych sceneriach. Gdy w scenie potańcówki kamera krąży po sali, w tłumie trudno odróżnić amatorów od aktorów profesjonalnych. - Magia tego filmu zawiera się m.in. w tym, że widz nie wie, czy ogląda na ekranie reżyserską kreację, czy dokument, kto jest zawodowym aktorem, a kto nie. Trochę jak w czarno-białym reality show, na tyle bliskim rzeczywistości,że mamy poczucie podglądania banalnej prozy życia - opowiada Matylda Damięcka, odtwórczyni roli Jaruszki.

Subtelność "Miłości blondynki" wyraża się np. w sposobie pokazywania nagości. - Zachłysnęliśmy się tym, że można w teatrze pokazać wszystko, co moim zdaniem jest ostatnio bezmyślnie nadużywane - punktuje Damięcka. -Podpisuję się pod tym, co na jednej z prób zauważyła Marysia Seweryn: w naszym spektaklu pojawia się nagość, ale nie ma "pokazywactwa". Delikatność spektaklu przekłada się na ruch całego ciała - to nie jest grane z piersią do przodu, tylko jakieś takie przygarbione, nieśmiałe, niezborne - stwierdza. Damięcka zwraca ponadto uwagę, na rolę, jaką odgrywają piosenki przetłumaczone przez Jacka Cygana. Stanowią muzyczną narrację i podkreślają przesłanie. - Zwłaszcza ostatnia, w której treści Pan Jacek zawarł wszystko to, o czym dla mnie osobiście jest ten spektakl. Zabieramy widzów w podróż do "niedzisiejszego" świata, którego niespieszna narracja, surowe, wolne od hollywoodzkich cekinów relacje oraz dialogi ukazują go tak ujmująco prawdziwym, iż paradoksalnie właśnie "dzisiejszym" - zapowiada aktorka.

Kolejne spektakle "Miłości blondynki" w Och-Teatrze: 25 kwietnia o godz. 19, 26 kwietnia o 19.30, 27 kwietnia o 17 i od 28 kwietnia do 2 maja o 19.30