Artykuły

Dania główne i dodatki

Te, tak trudne teraz dla kultury czasy, wyraźnie nie sprzyjają festiwalom. Część z nich już padła, inne borykają się z niewyobrażalnymi finansowymi i organizacyjnymi kłopotami. A przecież teatrom do normalnego funkcjonowania są one jednak potrzebne. Niektóre z nich - chociaż na pewno nie wszystkie - wręcz nieodzowne. Jako to miejsce szczególne, gdzie spiera się i dyskutuje o sztuce i gdzie można wreszcie przekonać się ileż to grudek owego szczerego złota ostało się na festiwalowym sicie. Ale najbardziej chyba są one potrzebne - wciąż sytuującym się gdzieś na uboczu, z racji swych serwitutów wobec dziecka - teatrom lalek.

Jest ich w kraju 28, a łącznie z tymi małymi wędrownymi prywatnymi trupami aktorskimi, nie więcej chyba niż 35. I mają do swej dyspozycji dwa festiwale. Jeden międzynarodowy w Bielsku Białej, drugi krajowy, w Opolu. I na nich to, co dwa lata spotykają się ze sobą ludzie profesjonalnie związani w Polsce z teatrem lalek, aby podpatrywać się wzajemnie lub po prostu zorientować się co się w tym teatrze dzieje. No i jak to już zwykle przy takiej okazji bywa, wspólnie ponarzekać. Na brak pieniędzy i nie rozumiejące potrzeb teatru władze. Absolutnie nie interesującą się tym teatrem i niekompetentną krytykę. A przede wszystkim chyba na brak jakichkolwiek rozwojowych perspektyw.

Wzorem lat ubiegłych wybrałem się więc i ja na ten festiwal. Tym razem jednak nie bez tremy, bo i też w szczególnej zupełnie roli. Jako, że to ja właśnie, wspólnie z moim kolegą, też krytykiem i też dziennikarzem, Andrzejem Polakowskim z Łodzi, byliśmy tymi, którzy przygotowali gościom festiwalowe menu. A więc dobór dań teatralnych serwowanych na tym właśnie festiwalu. Przez trzy miesiące jeździliśmy po kraju w poszukiwaniu owych prawdziwie festiwalowych spektakli. Ale po obejrzeniu 30 kandydujących do tego przedstawień - co tu ukrywać - ogarnął nas popłoch i zwątpienie. Bo trzy zaledwie w pełni artystycznie nas usatysfakcjonowały a aby festiwal mógł zaistnieć trzeba było co najmniej czterech jeszcze. A to, że polski teatr lalek nie był w stanie ich nam pokazać ma tutaj oczywiście swoją wymowę. Równocześnie najlepiej chyba ilustruje aktualną kondycję artystyczną tego teatru. Chociaż - jak twierdzi krytyk, a zarazem ministerialny opiekun tego teatru Marek Waszkiel - trzy wybitne spektakle, to wcale znów nie tak mało.- I z reguły niewiele więcej takich spektakli ujawniały też wszystkie poprzednie opolskie festiwale. Te trzy spektakle - wymieńmy je tutaj po kolei to: kolejny "Turlajgroszek" Piotra Tomaszuka, tym razem z warszawskiego teatru Wierszalin, "Jan Tajemnik" Bolesława Leśmiana z warszawskiej "Lalki" oraz "Miecz" w reżyserii Wojciecha Szelachowskiego z Białostockiego Teatru Lalek. Jak tu jednak zaproponować teatralne menu na sześć dni trwający festiwal, mając do dyspozycji, trzy zaledwie smakowite dania główne?

W końcu zdecydowaliśmy się na starą i nieraz już wypróbowaną receptę. Ta głosi, że aby festiwal mógł zaistnieć wystarczą nawet i dwa spektakle-wydarzenia, jeśli tylko odpowiednio się je obuduje przedstawieniami z jakichś względów interesującymi. Z uwagi na przykład na ich walory plastyczne, inscenizacyjne, reżyserskie czy aktorskie. A przy tym na swój sposób reprezentatywnymi dla pracy artystycznej tych teatrów. I na tej właśnie zasadzie listę festiwalowych przedstawień poszerzyliśmy o interesujący inscenizacyjnie spektakl "Krzesiwa" z Białegostoku, bogaty w pomysły reżyserskie spektakl znanego dobrze z Poznania, Zdzisława Reja z Lubelskiego Teatru Lalki i Aktora, też zresztą zbudowany na kanwie andersenowskiego "Krzesiwa", o zabawnego "Kota w butach" z Jeleniej Góry, atrakcyjnego wizualnie "Fausta" z Olsztyna oraz o krakowski spektakl Ghelderoda, zrealizowany wspólnie siłami Starego Teatru i "Groteski". Gospodarze natomiast na zasadzie przysługującego im przywileju pokazali na festiwalu swój najnowszy premierowy spektakl "Golema" Meyrinka w inscenizacji Krystiana Kobyłki.

Zgodnie z naszymi przewidywaniami te trzy pierwsze spektakle obdzielone zostały przez jury wszystkimi niemal możliwymi tu do z bycia nagrodami. Pozostałym przypadły natomiast w udziale co najwyżej wyróżnienia. Jaki więc by festiwal? Otóż nie za bardzo wypada mi o tym pisać. W końcu współdecydowałem o jego kształcie. Zamiast podsumowania imprezy chciałbym więc tutaj pokusić się o kilka uwag o ogólniejszym ni charakterze. A dotyczących rzecz jasna, aktualnej sytuacji polskiego teatru lalek. Otóż nie tyle może nawet znajduje się obecnie w szczególnym kryzysie, co w jakimś wielkim pacie. Z jednej strony czuję się rozdarty wewnętrznie i niedowartościowany, z drugiej - pełen rozterek i wątpliwości. Nikłe zainteresowanie nim krytyki rodzi apatie, a równocześnie sprzyja kreowaniu wątpliwości. A wszystko to dodatkowo jeszcze pogłębia brak pieniędzy i możliwości rozwoju, i co najgorsze chyba niepewność jura. Nie sposób odmówić mu ogromnych nieraz ambicji artystycznych ale te lokowane są głównie w repertuarze dla dorosłych. Ogromnym przedsięwzięciem teatralnym był tu na przykład opolski spektakl "Golema", efektowny wizualnie przy tym pełen świetnie pomyślanych scen i obrazów. Cóż z tego jednak skoro tyrania padającgo ze sceny słowa okazała się w końcu wręcz zabójcza dla lalek. Podobnie rzecz miała się z atrakcyjnym plastycznie, ale haniebnym wręcz aktorsko olsztyńskim "Faustem" nie zawsze utrzymanym w najlepszym guście przedstawieniem krakowskim Ghelderode'a. Właśnie te słabości jeśli nie wręcz nieporadności aktorskie są od lat największą zmorą polskiego teatru lalek. Brakuje mu też nowych, oryginalnych pomysłów inscenizacyjnych. A te, którymi dysponuje wiążą się z reguły z bardzo kosztowną wieloosobową obsadą i bogatą inscenizacyjnie plastyką. I w tym sensie prostu nie jest on jakby przygotowany do nowej sytuacji. Do kryzysu finansowego i wciąż rosnących reżimów oszczędnościowych. I w tym właśnie kontekście warto chyba zauważyć furorę jaką zrobił na tym festiwalu, prezentowany tu poza konkursem, prywatny, dwuosobowy białostocki teatr lalek, nazywający się dość zabawnie - "Klapa". Udowodnił on bowiem to, o czym na Zachodzie lalkarze wiedzą już od lat. Że aby mógł zaistnieć teatr w gruncie rzeczy potrzeba tak niewiele. Wystarczy tylko, że jest aktor i że jest też zainteresowana nim - publiczność...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji