Fortynbras z rekomendacją autora
Janusz Głowacki nie ma szczęścia, jak twierdzi, do adaptacji swych utworów na scenach polskich. Z ostatnią sztuką pt. "Fortynbras się upił" było jednak inaczej. Choć prapremiera w Starym Teatrze budziła wiele zastrzeżeń autora, to jednak "Fortynbras" wystawiony przez Teatr Polski w Bydgoszczy został przyjęty przez Głowackiego niemal entuzjastycznie. "Fortynbras - powiedział autor - to sztuka, którą trzeba grać po szekpirowsku. Śmieszność tego tekstu wychodzi wtedy, gdy go się gra śmiertelnie poważnie i dramatycznie. Bo jest to, mimo wszystko, sztuka okrutna i straszna, a Krakowie zagrano ją coklwiek kabaretowo." Głowacki, postrzegany jako prześmiewca absurdów systemu komunistycznego, w swych utworach często ukazuje nasze rodzime lęki i śmieszności. W "Fortynbrasie" np. łatwo odczytać aluzję do spiskowej teorii dziejów. Akcja sztuki - jak zaznaczył autor - rozgrywa się na dworze norweskim, w tym samym czasie, co wydarzenia opisane w Szekspirowskim "Hamlecie".
Czerń ograniczająca przestrzeń sceniczną, obejmująca zarówno scenę jak i widownię (scenografia Elżbiety Tolak), oraz muzyka Tadeusza Woźniaka jednoznacznie sugerują, że w tej scenerii musi się rozegrać krwawy dramat.
Norwegia jest więzieniem. Jej władca nie żyje już od dwóch lat. Sprawca morderstwa, minister spraw wewnętrznych Sternborg, nie powiadamia społeczeństwa o śmierci króla, chcąc w jego imieniu sprawować władzę. Każde wezwanie na audiencję do monarchy, którego zwłoki wciąż usadowione są na tronie, oznacza faktycznie zaproszenie na egzekucję. Terror wprowadzony przez Sternborga głęboko odbija się na psychice innych postaci sztuki. Wartownicy wiedzą, że nawet ich rozmowy prywatne ktoś kontroluje. "Gdy nie jestem podsłuchiwany - mówi jeden z nich - myśli zaczynają mi się plątać".
Sternborg (Wojciech Kalwat) jest animatorem wydarzeń nie tylko w Norwegii, ale i w Danii. Pojawienie się ducha ojca Hamleta, śmierć Poloniusza i obarczenie winą za nią duńskiego księcia oraz inne intrygi - to wszystko sprawki tego sprytnego i zarazem prostackiego norweskiego ministra spraw wewnętrznych.
W "Fortynbrasie" pojawiają się także postacie z Hamleta. Szekspirowski Poloniusz - "despotyczny ojciec i królewskie ucho" - u Głowackiego jawi się głównie jako służalec i donosiciel. Hamlet (Marian Czerski) jest zarówno - jak napisał Wyspiański - "smutnym chłopcem z książką w ręku", jak również wrażliwym, choć nieco naiwnym idealistą. Jest za uczciwy, by zaistnieć w tym brutalnym świecie. Gdy świat stanie się okrutny, jedni buntują się przeciw niemu, inni przyjmują to okrucieństwo za prawo. Dla Hamleta warunkiem przetrwania była ucieczka w szaleństwo. Fortynbras, mimowolny świadek wielu morderstw i intryg, popada w pijaństwo, zachowując, podobnie jak książę Danii, pełną świadomość swych słów i czynów.
Spektakl Andrzeja M. Marczewskiego jest klarowny, przejrzysty i dobry pod względem aktorskim. Najciekawszą rolą w tym przedstawieniu jest postać Fortynbrasa zagrana z dużym wyczuciem przez Romana Gramzińskiego, który bardzo konsekwentnie ukazał tragizm egzystencji norweskiego księcia. Zdaniem Janusza Głowackiego, jest to rola zagrana znakomicie. "Roman Gramziński to jeden z największych aktorów, jakich od dawna nie oglądałem w teatrze - i to w tak trudnej roli człowieka, który udaje pijanego. Gramziński zagrał to niesłychanie dramatyczne"