Artykuły

Karuzela do kina

KAROLINA KOMINEK w aktorskie życie weszła z impetem. Osiem lat temu jako tytułowa Inka na telewizyjnej Scenie Faktu stworzyła dramatyczną, a zarazem niezwykle wiarygodną postać 18-letniej sanitariuszki i łączniczki AK, schwytanej przez UB i rozstrzelanej 28 sierpnia 1946 r.

Danutę Siedzikównę w spektaklu Teatru TV "Inka 1946", wyreżyserowanym przez Natalię Koryncką-Gruz, Karolina Kominek zagrała jako studentka pierwszego roku krakowskiej PWST. Po premierze wróżono jej aktorską karierę. Jeszcze przed dyplomem dostała angaż do znakomitego zespołu. Warsztat mogła szlifować na scenie krakowskiego Teatru im. Słowackiego, m.in. w "Weselu" i "Makbecie". Kreatywne okazało się też spotkanie ze znanym artystą i autorem filmów Wilhelmem Sasnalem. Zrealizowała z nim trzy filmowe projekty: "The Maggots" (2007), "Świniopas" (2008) i "Love Supreme" (2010).

Serialowej publiczności dała się poznać m.in. jako rodzima femme fatale we "Wszystko przed nami" czy niejednoznaczna pani adwokat w "Prawie Agaty". Teraz zaprezentuje się w pierwszoplanowej filmowej roli. Do kin wchodzi "Karuzela" w reżyserii Roberta Wichrowskiego. Bohaterka grana przez Karolinę Kominek odgrywa kluczową rolę w "trójkącie" połączonym wielopłaszczyznowymi więzami. Znaczącym wątkiem w tej historii trzydziestolatków, z pewnym opóźnieniem podejmujących obowiązki dorosłego życia, jest doświadczenie misji w Afganistanie. To kolejny po "Zabić bobra" J.J. Kolskiego film pokazujący wpływ, jaki pozornie daleka wojna ma na życie w Polsce.

Filmowa Magda kręci się w kółko, niczym na tytułowej karuzeli, ponosząc konsekwencje dawnych decyzji. - Przerosła ją odpowiedzialność związana z wczesnym macierzyństwem, które ją zaskoczyło, i przytłoczył ciężar kłamstwa, na jakie się zdecydowała. Nie jest szczęśliwa, brakuje jej jednak odwagi, by ruszyć do przodu, odsłaniając prawdę - opisuje sytuację bohaterki Karolina Kominek. W końcu jednak i Magda, i związani z nią ludzie muszą nakręcony kilka lat wcześniej wir zdarzeń i niedopowiedzeń zatrzymać. Jak? Reżyser i zarazem scenarzysta nie podaje prostego rozwiązania.

Z Inką na pierwszy plan

Dla Karoliny Kominek "Karuzela", w której zagrała obok Mikołaja Roznerskiego i Mateusza Janickiego, jest szansą na pokazanie się w głównej kinowej roli. Osiem lat po tym, jak dała się poznać w znakomicie przyjętym teatralno-telewizyjnym występie.

- Spektakl "Inka 1946" był dla mnie debiutem wielowymiarowym - wspomina aktorka. - To była nie tylko pierwsza duża rola, wymagająca wielkiego zaangażowania emocjonalnego, nie tylko pierwsza współpraca z profesjonalnymi aktorami, lecz także debiut od strony technicznej: pierwszy raz w życiu grałam na planie filmowym. Oczywiście czasem myślę, że poprawiłabym coś, zagrałabym lepiej, inaczej. Ale sądzę też, że właśnie moja trochę dziecięca wtedy wrażliwość po prostu pasowała do roli, uwiarygodniała postać Inki. Teraz zbudowałabym ją pewnie lepiej warsztatowo, co wcale nie znaczy, że bardziej autentycznie.

"Inka 1946" wyłowiła Karolinę z grona marzących o aktorskiej karierze słuchaczy krakowskiej PWST. Jeszcze w czasie studiów dostała angaż do Teatru im. Słowackiego: - Spędziłam w nim cztery lata - wylicza. - Był to bardzo pracowity czas. Grałam w wielu sztukach, u bardzo ciekawych reżyserów, z zespołem wielu wybitnych aktorów, ale w pewnym momencie poczułam, że potrzebuję nowych wyzwań.

Ostatnią premierą z jej udziałem był "Ojciec" w reż. Agaty Dudy-Gracz. Chociaż jednak przeniosła się na stałe do Warszawy, wciąż można ją w tym spektaklu gościnnie oglądać. Podobnie jak w Teatrze Stu, gdzie gra w "Kabarecie filozoficznym".

Nakręcone stolice

Stały pobyt w Warszawie z pewnością ułatwia aktorom życie. Wraz z przeprowadzką pojawiła się możliwość zagrania m.in. w serialach "Na dobre i na złe", "Naznaczony", "Przepis na życie", "Paradoks", "Lekarze", "Wszystko przed nami", "Bez tajemnic" czy "Prawo Agaty". Pytana o ocenę stworzonych do tej pory telewizyjnych postaci aktorka mówi: - Najważniejsze są zawsze te, nad którymi aktualnie pracuję, chociaż na pewno ogromnie istotna była dla mnie rola Dagmary w "Bez tajemnic", ze względu na ciężar aktorskiego zadania i możliwość spotkania się w pracy z panią Agnieszką Holland.

Ale niezwykle interesujący i perspektywiczny okazał się też kontakt nawiązany jeszcze w krakowskich czasach. Karolinę Kominek odnalazł wtedy na PWST Wilhelm Sasnal, doceniany w świecie sztuki malarz, rysownik, filmowiec i twórca komiksów. - Zadzwonił i zaproponował mi rolę w swoim pierwszym krótkim filmie. Potem nakręciliśmy bodajże 19-minutowy "The Maggots" -wspomina aktorka.

Rok później powstał z jej udziałem debiutancki długi metraż Sasnala pt. "Świniopas" i kolejny, podpisany już z żoną Anną, pt. "Opad" (roboczy tytuł "Love Supreme").

Atut nazwiska

- Praca z Wilhelmem była bardzo rozwijająca - zapewnia Kominek. - Nie miałam dużej wiedzy na temat postaci, które grałam. Budowałam je intuicyjnie.

Wilhelm stwarzał na tyle sugestywne sytuacje, że tak naprawdę to one budowały nasze role. Należało jedynie albo "aż" otworzyć się na to, co proponuje. Aktorka ceni Sasnala szczególnie za filmy, które robi z żoną. - Mają odwagę eksperymentować, są bezkompromisowi i nie boją się opowiadać historii innym językiem filmowym niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ukrywam, że chciałabym się z nimi jeszcze spotkać w pracy - mówi. Tymczasem przygotowuje się do zdjęć w kolejnym sezonie serialu "Prawo Agaty". I do najważniejszej, życiowej roli - mamy.

W zawodowej sferze pozostaje wierna rodzinnemu nazwisku. Zapewnia, że przez myśl jej nie przeszło zastępowanie go np. pseudonimem. - Nie widzę najmniejszego powodu, żeby to robić, tym bardziej że bardzo je lubię. Myślę też, że jego niepospolitość jest akurat w artystycznej branży atutem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji