Artykuły

Państwowotwórcza misja generała Barcza

W powieści Juliusza Kadena-Bandrowskiego - "Gene­rał Barcz" - w pewnym momencie dochodzi do następu­jącej sekwencji zdarzeń: Barcz dowiaduje się o przygotowywanym, przez swych politycznych przeciw­ników, zamachu; w odsłonięciu mu niebezpieczeństwa pośredniczy patriotyczna heroina i zarazem kochanka Barcza - Drwęska; noc w której ma nastąpić akcja za­machowców Barcz spędza na posterunku państwowym, kochając się jednocześnie z Drwęską; zamach się nie udaje; Barcz - po takim obrocie rzeczy - wyko­rzystuje "sytuację do upokorzenia opozycji i umocnienia, formowane­go przez siebie, aparatu państwo­wej władzy.

Czy w sekwencji tej mieści się coś szczególnego, coś co wykra­czałoby poza jej własny wymiar fabularny, własną przyczynowo-skutkową logikę i własną symbolikę? Otóż - przy uważniejszym wczytaniu się w "Barcza" - moż­na zauważyć, że schemat, realia, postaci, omawianego wyżej frag­mentu akcji powieści, nie są aż tak bardzo samorodne, jakby się mogło, na pierwszy rzut oka, wy­dawać. Przypominają schemat, realia, postaci fragmentu akcji, in­nego bardzo ważnego w naszej literaturze, utworu. Tropy zostały przez Kadena zaszyfrowane, lecz wiodą niewątpliwie w kierunku "Nocy listopadowej", a ściślej rzecz biorąc, w kierunku ciągu scen związanych, w sztuce Sta­nisława Wyspiańskiego, z atakiem podchorążych na Belweder.

Zastanówmy, się tylko... Książę Konstanty, choć nie dowierza w natychmiastowy wybuch powsta­nia, jest o nim - tak jak Barcz o zamachu - poinformowany. Obok Konstantego, krytycznej no­cy, znajduje się księżna Joanna, obok Barcza - Drwęska. Joan­na ma wizję. Drwęska posiada o zamachu konkretne wiadomości. W obu przypadkach polityka i sprawy najwyższej wagi państwowej, splatają się bezpośrednio z erotyką. W obu przypadkach ak­cja zamachowców spala też na panewce.

Ale tu analogie się kończą, a zaczynają różnice. O ile nieuda­ny zamach na Konstantego mimo iż nieudany, pogrąża Wielkiego Księcia, o tyle w przypadku Bar­cza dźwiga go wzwyż jako męża stanu.

Motyw nieudanego zamachu ma w literaturze polskiej długą tra­dycję. Jest jednym z jej arche­typów. Romantycznych, bo niedo­szłym zamachowcem jest prze­cież tytułowy bohater dramatu Słowackiego - "Kordian". Ale ta właśnie archetypalna sytuacja - symbolizująca między innymi, wi­doczną już na wstępie przyszłą klęskę powstańczego zrywu - w "Generale Barczu" zostając powtórzona; zostaje też swoiście prze­tworzona. Tym, na którego spi­skowcy przygotowują zamach jest już bowiem w "Barczu" nie przed­stawiciel obcego zaborczego mo­carstwa, lecz własnej, polskiej władzy państwowej.

"Generał Barcz" Juliusza Kadena - Bandrowskiego jest książką o budowaniu, po pierwszej wojnie światowej, arabów polskiej pań­stwowości, i jest tez książką o for­mowaniu się nowego, polskiego aparatu państwowej władzy. Wia­domo o tym od dawna. Mniej chy­ba natomiast, lub może wcale, czytelnicy powieści Kadena uświa­damiają sobie, iż jest to utwór korespondujący z procesem, roz­wijającym się przede wszystkim w pierwszych latach Polski mię­dzywojennej, przekuwania daw­niejszej romantycznej symboliki walk narodowo-wyzwoleńczych na potrzeby, wolnej już od ucisku za­borców nowej rzeczywistości. Przekształcania tradycji aktywne­go romantycznego protestu, w aktywizm spełniający się pod pa­tronatem państwa i służyć mają­cy tyleż społeczeństwu, co i samemu państwu.

Tę ostatnią właściwość powieś­ci wyjaskrawił w zasadzie dopie­ro teatr - przedstawienie "Ge­nerała Barcza" w Bydgoszczy. Przedstawienie, które - zreali­zowane przez Romana Kordzińskiego w połowie ubiegłego sezonu - zostało przez krytyką nie za­uważone, i które - wypalając się gdzieś na peryferiach naszego ży­cia teatralnego - zasługiwało, by gorzeć w jego centrum, jako bar­dzo istotny głos w zapoczątkowa­nej w pierwszych tygodniach i miesiącach bieżącego roku, jesz­cze jednej dyskusji o polskim romantyzmie.

W dyskusji tej, miejmy nadzieję, iż dalekiej od zakończenia, przewijał się właśnie przede wszy­stkim problem wzajemnych rela­cji między tradycją polskiego ro­mantyzmu a kształtowaniem się w polskim społeczeństwie instynktu państwowego Wielu z sztandaro­wych "propaństwowych" publicy­stów zajęło w niej stanowisko że nic się tu z niczym nie da pogo­dzić, że kultywowanie romantycz­nych tradycji, zawsze i wszędzie, oznaczało anarchizacją oraz burzenie struktur państwowych, jakimkolwiek by one były. Gdyby ci publicyści oglądali bydgoskiego "Barcza", być może doszliby do nieco innych wniosków.

"Generała Barcza" z powodze­niem adaptował na scenę, już w latach pięćdziesiątych, Jerzy Krasowski. Nowohuckie przedstawie­nie - noszące nazwę: "Radość z odzyskanego śmietnika" - było głośne, szeroko komentowane, mówiono o nim że Krasowski - posługując się powieścią Kadena - stworzył spektakl wielce aktual­ny, wpisany w nurt krytyki okresu stalinowskiego i związanego z owym okresem kultu jed­nostki. "Generał Barcz" Kordziń­skiego zawierał w sobie również podobne akcenty krytyczne lecz aktualność zyskiwał przez odwo­ływanie się do historii. Ukazy­wał że kult silnej władzy państwowej, w polskich warunkach. może zyskiwać też wsparcie w na­szej własnej tradycji politycznej.

Bydgoskie przedstawienie "Ge­nerała Barcza" zeszło już z afisza, więc wdawanie się w chwili obec­nej, w szczegółowy recenzencki rozbiór spektaklu - byłoby nie na miejscu. Dla porządku i logiki, prowadzonych w tym tekście rozważań, wystarczy zresztą gdy powiem, iż podstawowym walo­rem inscenizacji Kordzińskiego było mocne eksponowanie tej warstwy powieści, w której Kaden nawiązuje do archetypów ro­mantycznych i w której pewny­mi elementami symboliki roman­tycznej każe z wyrachowaniem po­sługiwać się słownemu bohatero­wi utworu. Zmierzającemu - na co już wskazywałem - do zbudowania silnej władzy państwo­wej.

Główny bohater "Generała Barcza" jest postacią wzorowaną na Piłsudskim. Piłsudski korzystając z romantycznej tradycji dokonał wiele, i w książce Kadena znaj­duje to potwierdzenie. W insce­nizacji Kordzińskiego znajdowało również. Bydgoski "Barcz" dawał wyraz prawdzie, że polska romantyczna tradycja, obok wielu innych może też, w określonych sytuacjach, spełniać funkcje państwowotwórcze. Ale Kordziński ten rodzaj jej funkcjonalności jednocześnie zakwestionował go w cudzysłów ostrej groteski. Na pytanie o ostateczną efektyw­ność naznaczonych symbolika ro­mantycznej tradycji, państwowotwórczych poczynań Generała - dał odpowiedź dwuznaczną.

Jak to jest zatem w końcu z ową polską romantyczną tradycją: może ona służyć państwu czy nie? Myślę iż wszystko zależy tu od celów, ku którym zmierza pań­stwo i od tego jakie z elemen­tów romantycznej spuścizny w świadomości ogółu społeczeństwa ujawniają szczególniejszą aktyw­ność W chwili narodzin Polski międzywojennej do pewnego mo­mentu, między działalnością orga­nizujących się polskich władz pań­stwowych a społecznym funkcjo­nowaniem romantycznej tradycji, było wiele punktów zbieżnych. Państwo polskie, dla zdecydowa­nej większości Polaków, było podówczas przede wszystkim symbo­lem potwierdzenia sensowności wpisanych w naszą romantyczną tradycję, walk i zrywów powstańczych. Ale też dosyć szybko oka­zywało się że dla potrzeb pań­stwa polskiego - jakim stawało się ono w późniejszych latach międzywojennych. Państwa repre­syjnego wobec swoich obywateli, tłumiącego ruchy postępowe i le­wicowe - całej romantycznej tradycji zaadaptować się nie da. Że nie zechce się poddać takowej adaptacji przede wszystkim ta jej część, z którą wiązało się w Pol­sce powstawanie programów głębokich reform społecznych oraz narodziny polskiego socjalizmu. I że w warunkach państwa stawia­jącego się ponad społeczeństwem, korzystanie przez państwo z romantycznej liturgii symboli i znaków musi ową liturgię symboli i znaków karykaturować, wyjała­wiać, pozbawiać prawdziwie żywej treści.

Romantyczna tradycja, spełnia­jąc najpierw misje twórcza w służbie rodzącego się państwa polskiego, w chwilę później ule­gała procesowi unicestwienia. Dwoistość jej małżeństwa z władzą zauważył już właśnie w "Generale Barczu" Juliusz Kaden-Bandrowski. Inni pisarze podejmujący ów temat ukazywali przede wszystkim degenerację i rozpad romantycznej tradycji w odrodzo­nej, Polsce. Tak postępował Gombrowicz, a - po drugiej wojnie światowej - również Różewicz i Mrożek. Wszyscy oni dowodzili, że przejmowanie romantycznej tra­dycji przez państwo jest zgubne dla romantycznej tradycji. Pogląd, że romantyczna tradycja może okazywać się również zgubna dla państwa, zyskał szeroką popular­ność stosunkowo niedawno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji