"Wsędy byli górale"
"Filozofia po góralsku" w reż. Ireny Jun i Wiesława Komasy z Teatru Studio z Warszawy na Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej w Łodzi. Pisze Katarzyna Rakowska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Aktorzy wiarygodnie przekonywali, że "wsędy byli górale".
Niewielki podest zamiast sceny i dwoje aktorów - tak wygląda "Filozofia po góralsku", którą zaprezentował warszawski Teatr Studio.
Irena Jun i Wiesław Komasa - reżyserzy i aktorzy przedstawienia - zaufali potędze słów księdza Tischnera. Grali niemal wyłącznie tekstem, ograniczając scenografię do minimum i z rzadka sięgając po rekwizyt. Dyskutując i przekomarzając się przepiękną gwarą podhalańską, czarowali publiczność, na przemian doprowadzając ją do śmiechu i wzruszając.
Ksiądz Józef Tischner twierdzi, że na początku "wsędy byli górole". I podtrzymuje mit mieszkańców Podhala jako ludzi o nieprzeciętnych przymiotach ciała i ducha. Dowodzi nawet ich wielkiej roli w rozwoju filozofii. Grecy, których uważa się powszechnie za ojców filozofii, to - jak mówi - nie byli Grecy, ale górale, co "udawali Greka". I tak Heraklit z Efezu to w rzeczywistości Jędrek Chmura z Pyzówki, a Sokrates to Jędruś Kudasik.
Aktorzy bez moralizowania, za to z humorem mówili o tym, co w życiu najważniejsze. - Masz pole, jużeś przywiązany do pola. Masz las - jużeś przywiązany do lasu - rozważała kobieta. - Masz żonę - jużeś przywiązany do spódnicy - kończył mężczyzna.
Tekst naszpikowany jest złotymi myślami. Sens wielu z nich kryje się w dowcipie. Jak w zdaniu, że są w życiu tylko trzy prawdy: święta prawda, tyż prawda i gówno prawda.