Artykuły

Po odwołaniu spektaklu. Europejska Stolica Cenzury

Wydarzyła się rzecz bez precedensu. W ostatnich 25 latach - mimo rządów prezydentów z różnych opcji - w Lublinie nie odwołano spektaklu teatralnego. Aż do teraz - komentarz zespołu redakcyjnego Gazety Wyborczej - Lublin.

Centrum Kultury, teoretycznie niezależna instytucja miejska - odgadując wolę władz miasta - odwołała pokaz "Golgota Picnic", spektaklu, którego w Lublinie prawie nikt nie widział, ale prawie każdy ma na jego temat opinię.

Radni PiS uważają go za "pornograficzną pseudosztukę" i są przekonani, że wywoła wśród młodzieży same negatywne skutki.

Nie widzieli, ale mają opinię

W kurii już sama zapowiedź spektaklu argentyńskiego reżysera wywołała "głęboki ból", a nazwa sztuki obudziła w duchownych "głęboki niesmak".

I nie ma znaczenia to, co mówią ci, którzy spektakl widzieli, że opowiada on o grzechu konsumpcjonizmu, a nie męce Chrystusa. Ważne, że tytuł źle się kojarzy.

Po fali histerycznych protestów Aleksander Szpecht, dyrektor Centrum Kultury, zdecydował się pokaz odwołać. Wśród powodów podał protesty, zagrożenie bezpieczeństwa widzów (nie do końca wiadomo jakie) oraz interwencję arcybiskupa.

Prezydent Lublina Krzysztof Żuk podkreśla, że gdyby ingerował w działania niezależnego Centrum Kultury, złamałby prawo. Oczywiście mało kto wierzy, że nie ingerował. Bo choć Żuk formalnie broni niezależności CK, nie kryje zadowolenia z powodu decyzji swojego dyrektora. Rozumie ją i szanuje. Jednocześnie mówi wprost: jeśli są wydarzenia kulturalne, które mogą dzielić, to należy się zastanowić nad sposobem ich prezentacji.

Nie dzieli tylko kino familijne. Teatr w założeniu ma dzielić, ma prowokować do dyskusji, ma dotykać tematów kontrowersyjnych, trudnych, bolesnych. Mówi o tym choćby sama nazwa pewnego słynnego festiwalu, który odbywa się w Lublinie: "Konfrontacje Teatralne".

Co z tym otwarciem na dialog?

Ale przecież to truizm, prezydent Lublina, wykładowca akademicki, z pewnością o tym wie. Tym bardziej że nie tak dawno, bo wiosną ubiegłego roku - broniąc prawa miejskiej Galerii Labirynt do emisji filmu dokumentalnego słowackiego reżysera Tomasa Rafy o odradzających się w Europie nacjonalizmach - pisał: "Lublin jest miastem otwartym na dialog, a ze względu na swój akademicki charakter wydaje się być doskonałym miejscem do prowadzenia dyskusji oraz prezentowania różnych przekonań i światopoglądów".

Co takiego zmieniło się przez ten rok? Czy Lublin przestał być już miastem otwartym na dialog?

Nie, po prostu zbliżają się wybory samorządowe. I Żuk, który chce się starać o reelekcję, zgodzi się na wiele, by tylko nie wyjść ze swej roli prezydenta wszystkich lublinian, takiego, który nie budzi kontrowersji, również - a może przede wszystkim - w kurii. Zgodzi się więc na cenzurę, na to, by arcybiskup mówił nam, jakie spektakle możemy oglądać.

Konstytucja jednak i zawarte w niej prawo do swobody wypowiedzi nie podlega kalendarzowi wyborczemu. A obowiązkiem władz miasta jest konstytucji bronić, co oznacza zapewnienie warunków do swobodnej, nieskrępowanej ekspresji artystycznej.

Wydarzyła się rzecz bez precedensu. W ostatnich 25 latach - mimo rządów prezydentów z różnych opcji politycznych - spektaklu teatralnego w Lublinie nie odwołano. Aż do teraz.

Krzysztof Żuk zostanie więc zapamiętany jako prezydent, za którego kadencji wolność sztuki została ograniczona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji