Warszawa. Ocalone nagrody
Warszawskie Feliksy uratowane. Darczyńcą, który chce łożyć na artystów stołecznych scen, jest Paweł Dangel [na zdjęciu], biznesmen i reżyser.
Jeszcze miesiąc temu losy nagrody wisiały na włosku. Po śmierci Feliksa Łaskiego, wspierającego z Londynu warszawskie teatry, nie było jasne, kto będzie kontynuował jego misję.
Jury Feliksów Warszawskich, jak co roku, oglądało spektakle i szykowało się do przyznania nagród, na które nie było już pieniędzy. Żaden z teatrów dodatkowo wspieranych przez Łaskiego - Ateneum, Współczesny, Rozmaitości i Powszechny - nie poczuwał się do obowiązku poszukiwania sposobu na ocalenie nagrody imienia filantropa z Londynu. I kiedy wydawało się, że Feliksy przejdą do historii wraz z ich pomysłodawcą, nowy fundator zgłosił się sam. Po przeczytaniu artykułu "Komu Feliks z łaski?" (ŻW z 28 września) Paweł Dangel zdecydował się wesprzeć upadającą ideę Łaskiego.
Nim został biznesmenem, prezesem firmy ubezpieczeniowej Allianz, pracował jako reżyser w Polsce i Londynie oraz wykładał na wyższych uczelniach. Ukończył Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Moskwie. Reżyserował m.in. w warszawskich Rozmaitościach. Izabella Cywińska, przewodnicząca jury tegorocznej edycji Feliksów, pamięta czas, gdy Dangel reżyserował w kierowanym przez nią poznańskim Nowym. - Zrobił u mnie "Hymn" Gyorgya Schwajda, węgierskiego dramaturga - mówi Cywińska. - To był 1983 rok. Później widywaliśmy się już od przypadku do przypadku.
Teraz, po latach, Paweł Dangel zadzwonił do Cywińskiej i zaproponował, że jego firma zostanie sponsorem Feliksów. - Feliksa Łaskiego poznałem osobiście - mówi Dangel - gdy jako młody reżyser zjawiłem się w Londynie. Feliks wówczas mnie wspierał, więc mam wobec niego dług wdzięczności.
Bankiet opłaci zaś miasto.