Artykuły

Kto nam poczyta "Golgotę picnic"

W Radomiu czytania "Golgoty picnic" nie było. Wyobrażacie sobie takie wydarzenie w Teatrze Powszechnym? A może w "Resursie Obywatelskiej" albo w innym miejskim domu kultury? Taki akt odwagi dyrektora Rybki czy dyrektor Metzger, akt solidarności ze środowiskiem, niezgody na kościelną cenzurę i ograniczanie swobody twórców? - pyta Ireneusz Domański w Gazecie Wyborczej - Radom.

Od tego chyba zacznę, że jest coraz więcej obrażonych w ojczyźnie. Nie wiem, może właśnie już tym pierwszym zdaniem uraziłem czyjeś uczucia, prawdziwych Polaków - katolików, patriotów, obrońców wiary. Ale co tam. Trudno.

Przeczytałem tekst "Golgota picnic". I teraz wiem, rozumiem, jestem przekonany, zgadzam się, że może on ranić czyjeś uczucia. Ale chyba wyłącznie tych, którzy go nie czytali. Albo jeśli nawet przeczytali, to i tak nic nie zrozumieli, choć pewnie odsetek znających tekst wśród protestujących jest niewielki. Znikomy.

Ale od kiedy to trzeba coś znać, obejrzeć, przeczytać, by to obrażało uczucia? By się z tym nie zgadzać, przeciw temu protestować, mieć swoje przeciwne zdanie, zabraniać innym tego, do czego mają pełne prawo? Czy w ogóle trzeba jeszcze szanować prawa innych ludzi w tym kraju? Można przecież uznać, że nad prawem stanowionym, gwarantowanym przez konstytucję, jest prawo boskie, naturalne czy jeszcze jakieś tam inne. Wtedy ważniejsze niż dobro pacjenta i jego prawa jest sumienie lekarza czy aptekarza. Może zatem po lekarzach i farmaceutach to twórcy, politycy, nauczyciele, policjanci (zwłaszcza ci z Radomia), widzowie, czytelnicy, cholera wie, może nawet krawcy i hydraulicy, powinni przytargać na Jasna Górę jakieś tablice?

Przykre, że do protestów przeciw sztuce wzywał kościelny hierarcha, biskup czy arcybiskup, że zwoływał kiboli, by zablokować spektakl. Smutne, że organizator festiwalu uległ tej presji i w obawie o bezpieczeństwo widzów spektakl odwołał. Przerażające, że w tym świeckim (czyżby?) kraju to bezpieczeństwo nie jest zagwarantowane i trzeba się o nie obawiać. Pewnie minister spraw wewnętrznych był akurat czym innym zajęty.

Protesty przeciw tej sztuce były we Francji, ale nigdy spektaklu nie odwołano. Nasza nowa ministra kultury ocknęła się po paru dniach. Powiedziała, że nikt nie może ograniczać swobody wypowiedzi artystycznej. Nawet biskup z kibolami, pani ministro?

W teatrach w kilku miastach Polski zorganizowano czytanie tekstu "Golgota picnic". Wszędzie pod drzwiami gromadził się agresywny tłum "obrońców wiary", złorzeczący, miotający przekleństwami. Prawo i Sprawiedliwość chce karać tych, którzy tekst czytali, zapowiada złożenie donosu do prokuratury. Widocznie autokompromitowanie się profesorem Glińskim, technicznym kandydatem na premiera i różne inne ważne funkcje, już im nie wystarcza.

W Radomiu czytania "Golgoty picnic" nie było. Wyobrażacie sobie takie wydarzenie w Teatrze Powszechnym? A może w "Resursie Obywatelskiej" albo w innym miejskim domu kultury? Taki akt odwagi dyrektora Rybki czy dyrektor Metzger, akt solidarności ze środowiskiem, niezgody na kościelną cenzurę i ograniczanie swobody twórców? Ja też nie. A może gdzie indziej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji