Artykuły

Kontrkultura i banał

Poprzedni minister, Bogdan Zdrojewski miał spory dorobek w niszczeniu kultury. Protegował antykulturalne eksperymenty w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej i - co gorsza - w krakowskim Teatrze Starym. Minister Omilanowska chce kontynuować jego politykę. Najlepiej zrobiłaby więc, gdyby uczciwie przemianowała dzisiejsze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na Ministerstwo Kontrkultury - pisze Marek Jurek w idziemy.

Jedną z pierwszych spraw podjętych przez nową minister kultury, Małgorzatę Omilanowską, była kwestia bluźnierczego spektaklu "Golgota Picnic". Minister nie zajęła się nim jednak, by przypominając o zapisanej w Konstytucji "wdzięczności" Państwa Polskiego wobec "naszych przodków (...) za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie" - wesprzeć protesty przeciw niszczeniu tej kultury i tego dziedzictwa. Zamiast poparcia, minister miała dla protestujących jedynie insynuacje o "wojnie", którą podjęli "w celach stricte politycznych". Profanatorów natomiast minister zapewniła, że w obecnej władzy będą mieli "żelazne oparcie".

Wypowiedź minister Omilanowskiej może i powinna oburzać, ale również przygnębia płaskim, mieszczańsko-liberalnym populizmem. Nie ma bowiem dziś nic łatwiejszego od wygłaszania populistycznych formuł o nieograniczonej wolności. To bez porównania prostsze od obrony nienaruszalnych wartości, które konstytuują naszą kulturę właśnie. Prostsze od przypominania o normach, obowiązkach, dobru wspólnym. Co więcej, to nie tylko banalnie łatwe, ale i wygodne - bo deklamacje, że "w sztuce wszystko wolno", dają każdemu w liberalnych mediach niezawodny patent na "obrońcę kultury".

Broniąc profanatorów minister Omilanowska sięgnęła po jeden z najnudniejszych demagogicznych chwytów: "nikt z protestujących nie widział tego spektaklu". Nie wiem skąd pani minister wie, że "nikt z protestujących nie widział tego spektaklu" po prostu na YouTubie. Pani minister robi jednak wrażenie osoby, która nie tylko go nie widziała, ale - co znacznie gorsze - nawet o nim wcześniej nie słyszała. A przecież, kto jak kto, ale minister kultury powinna wiedzieć, że wystąpienia w Polsce są dalszym ciągiem francuskich protestów w Paryżu i Tuluzie, o których przecież słyszał cały chrześcijański świat. I nawet jeśli nie dotarło to wtedy do minister Omilanowskiej - powinna się była jednak o tym dowiedzieć w momencie, w którym postanowiła zabrać głos w tej sprawie. Tymczasem minister wypowiada się tak jakby "Golgota Picnic" była rewelacją co najmniej podobną do publikacji "Antychrysta" Fryderyka Nietzschego.

Poprzedni minister, Bogdan Zdrojewski miał spory dorobek w niszczeniu kultury. Protegował antykulturalne eksperymenty w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej i - co gorsza - w krakowskim Teatrze Starym. Minister Omilanowską chce kontynuować jego politykę. Najlepiej zrobiłaby więc, gdyby uczciwie przemianowała dzisiejsze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na Ministerstwo Kontrkultury.

Natomiast opinii chrześcijańskiej w Polsce proponuję definitywne przeprowadzenie konstytucyjnego "rozdziału kontrkultury od państwa". Bo w przeciwieństwie do kultury chrześcijańskiej, która jest wartością konstytucyjną i fundamentem Rzeczypospolitej, kontrkultura wartością konstytucyjną nie jest i czas to powiedzieć wyraźnie. Choć wcale nie będzie to proste, biorąc pod uwagę sojusz kontrkultury z rządzącą subkulturą, które to przymierze stanowi jeden z filarów obecnej władzy nad Polską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji