Artykuły

Chłodnik wykręca pysk, nudne kotleciki

Ostatni raz byłem w winiarni Mielżyńskiego w połowie ubiegłej dekady, jeszcze prowadząc Teatr Wybrzeże w Gdańsku. Na afiszu mieliśmy wtedy spektakl zatytułowany H., wyreżyserowany przez Jana Klatę na podstawie "Hamleta" Shakespeare'a. Przedstawienie toczyło się w jednej ze zrujnowanych hal Stoczni Gdańskiej - wspomina Maciej Nowak w recenzji kulinarnej knajpy Mielżyński Wine Bar.

W pierwszej scenie Klata usadził dworzan Elsynoru przy ogromnym stole i kazał powtarzać za Klaudiuszem apelacje, odmiany i winnice ze słynnego Przewodnika Parkera po winach świata. Pośród rozpadającego się stoczniowego pejzażu, pośród resztek wielkich solidarnościowych idei nowy establishment uczył się, jak rozróżniać gambrinusowe trunki. To była legitymacja przynależności do grupy beneficjentów nowego systemu, to był emblemat nowego stylu życia.

Robert Mielżyński stał się jednym z nauczycieli polskich Klaudiuszy i ich dworu. W jego składzie win zapoznawali się z najlepszymi chateaux i kupażami ale, jak wiemy o tym skądinąd, uczniami okazali się umiarkowanie zdolnymi. Ubzdurali sobie, że droga butelka wina podnosi rangę rozmowy. A naprawdę nie ma najmniejszego powodu, by wydawać astronomiczne pieniądze na flaszeczki, które i tak nie gwarantują, że po pijaku głupot nie będzie się gadać.

Chłodnik pysk wykręca

Te prawie dziesięć lat temu Mielżyński nie miał jeszcze kuchni. Wszystkie przekąski i dania pochodziły z zaprzyjaźnionej firmy cateringowej, o czym lojalnie uprzedzano. Tymczasem lokal dorobił się zaplecza i serwuje jedzenie własnego wyrobu. Pełen najlepszych przeczuć umościłem się przed kilkoma dniami na nieustająco pięknym dziedzińcu przy Burakowskiej 5/7 i, jak zwykle, zamówiłem wszystko. Smaczna i pełna letniego wdzięku była zupa z kurek (18 zł). Niestety chłodnik z botwinki (18 zł) wysłany został na zmywak niemal natychmiast, gdyż pysk wykręcał od kwasu i soli, a krem z borowików (18 zł) pomknął tam niedługo później, jako mdły i nijaki. Podobnego losu oszczędziliśmy trzem plastrom wędzonego łososia szkockiego, ale tylko dlatego, że kosztowały 55 zł i wydało mi się niemoralne, by marnotrawić aż tyle kasy. A intensywnie czerwony kolor raczej kazał wątpić w deklaracje, że rybek ten złowiony został w dzikich, oceanicznych wodach. Pochłonęliśmy też kawałek bloku z foie gras (60 zł), smacznego, choć zupełnie nieopracowanego przez miejscowego szefa kuchni oraz kuleczki mozzarelli, zapiekane w szynce dojrzewającej (32 zł). Potem był równie konfekcyjny stek z polędwicy wołowej (70 zł), nijakie dzwonko halibuta (45 zł), luzowana połówka kaczki pod żurawiną (66 zł), nudne kotleciki jagnięce (68 zł). Hola, hola, co tu się dzieje?!

Pora się obudzić!

Zajrzałem do felietonu sprzed dekady. Opisywałem wtedy podobne dania może bez nadmiernego entuzjazmu, ale też bez poczucia zawodu. Skąd zatem obecne wrażenie klęski? Mam jedno podejrzenie: ostatnie dziesięć lat to przełomowy czas dla warszawskich restauracji. Po londyńskich, paryskich, brukselskich, skandynawskich czy madryckich doświadczeniach powróciły do ojczyzny młode, ambitne szczupaki. I pogoniły karpia w tym zamulonym stawie, jakim jeszcze do niedawna była nadwiślańska gastronomia. Powstało mnóstwo lokali o wyrazistym stylu, dbających o produkty najwyższej jakości, modne i od zaufanych hodowców. I to nie tyle Mielżyński odpuścił, ale inni go kulinarnie przegonili. Hallo, proszę się obudzić! Witamy w połowie drugiego dziesięciolecia XXI wieku.

Mielżyński Wine Bar, ul. Burakowska 5/7, tel. 22 636 87 09, można płacić kartą, dostępne dla niepełnosprawnych, czynne poniedziałek-piątek od godz. 9 do 23, soboty od 11 do 23, w niedziele 12-18, www.mielzynski.pl.

Na zdjęciu: Joanna Bogacka (Gertruda) i Marcin Czarnik (Hamlet) w "Hamlecie", Gdańsk 2004 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji