Artykuły

Legnica-Wrocław. Telewizyjna premiera "Wschodów..."

W poniedziałek, 21 listopada kinie Warszawa odbędzie się telewizyjna prapremiera spektaklu legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej "Wschody i Zachody Miasta" [na zdjęciu]. Emisję telewizyjną zaplanowano na 4 grudnia w Programie 2 Telewizji Polskiej.

Magda Nogaj: Sztukę Roberta Urbańskiego "Wschody i Zachody Miasta" wyreżyserował Pan najpierw na scenie legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej. Teraz zaadaptował Pan spektakl dla telewizji. Czym różnią się obie wersje? Czy widzów, którzy widzieli już przedstawienie w Legnicy, zaskoczy czymś wersja ekranowa?

Jacek Głomb: Dla telewizji Robert Urbański, we współpracy ze mną, napisał oryginalny scenariusz wywiedziony ze sztuki. Inaczej rozłożyliśmy w nim akcenty. Więcej jest np. o czasach współczesnych. Przetworzyliśmy tekst tak, by rozumiał go widz niekoniecznie znający pogmatwaną historię Dolnego Śląska. Spektakl opowiada historię Legnicy i tutejszego teatru od lat 30. zeszłego wieku. Opowiadamy o ludziach teatru i o tych, którzy do teatru przychodzili. Legnica to bardzo "pęknięte" miasto - zawsze byli tu Niemcy, od zakończenia wojny są tu nasze Ziemie Odzyskane, a w międzyczasie "wprowadzili się" tu jeszcze Rosjanie... Wielkim atutem naszej realizacji są fenomenalne zdjęcia Arka Tomiaka. Sfilmowaliśmy m.in. takie przestrzenie w teatrze, które normalnie nie są dostępne dla widzów. Zajrzeliśmy z kamerą do piwnic, maszynowni, a nawet na strych. Cała ta kuchnia teatralna świetnie zagrała. Teatr w Legnicy, z jego sceną obrotową, zapadnią i charakterystyczną architekturą, to jeden z najpiękniejszych teatrów w Polsce. Siłą spektaklu jest też jego niestereotypowość. Nie pokazujemy złych Niemców i dobrych Polaków. Opowiadamy po prostu ludzkie historie. Jedną z bohaterek jest np. polska robotnica przymusowa zakochana w Niemcu. Ten wątek oparty jest na prawdziwych wydarzeniach - pani Helena Wolska do dziś mieszka na Rynku w Legnicy. Uważam, że tym spektaklem więcej zrobiliśmy dla stosunków polsko-niemieckich, niż wiele wizyt polityków. Sądzę, że to przedstawienie może spełniać także rolę edukacyjną. Może uda nam się wyeksportować je do Niemiec, przygotowaliśmy już napisy w tym języku.

Czym dla Pana jako reżysera różni się praca na scenie od pracy za kamerą?

- Jestem reżyserem teatralnym. Wycieczki w stronę telewizji to dla mnie wyłącznie przygoda. Nie chciałbym zmienić profesji. Telewizję uważam bowiem za medium "podejrzane": montaż, ustawienie światła, dobry operator mogą zdziałać cuda. Reżyser zbytnio uzależniony jest od technologii. Kręcenie teatru telewizji to "upiorna" robota. Wszyscy się szalenie spieszą... Nagraliśmy 25 godzin taśm i tak naprawdę dopiero przy montażu zobaczyłem, co nam wyszło, z czego mogę zbudować swoje opowiadanie.

To kolejny spektakl legnickiego teatru, który obejrzymy w telewizji. Wcześniej TVP 2 pokazała "Balladę o Zakaczawiu" w reżyserii Waldemara Krzystka, a kanał Kultura "Made in Poland" Przemysława Wojcieszka. Co sprawia, że Wasze przedstawienia tak dobrze wypadają na małym ekranie?

- Mamy legnicki telewizyjny festiwal. TVP 1 pokazała ostatnio "Kwiaty polskie", widowisko muzyczne, które zrealizowałem na zakończenie Festiwalu Dialogu Czterech Kultur w Łodzi. Natomiast w TVP 2 18 grudnia o godz. 22.40 zobaczymy powtórkę "Made in Poland". Cała sztuka tkwi w tym, by robić teatr w ważnej sprawie, do tego w sposób atrakcyjny. Nie dla pustego śmiechu czy zabawy. Siłą tych spektakli są nie tylko dobre scenariusze, ale również świetne aktorstwo. Moi aktorzy nauczyli się grać filmowo. Procentuje także ich doświadczenie zdobyte w fabułach czy serialach.

Przygotowując się do kolejnej premiery, decydując się na dany tekst czy autora, bierzecie pod uwagę, czy ta historia i nazwisko dobrze się sprzedadzą w telewizji?

- Zależy mi, żeby spektakl się sprzedał, ale w takim sensie, żeby ludzie chcieli go oglądać. Zarówno "Ballada o Zakaczawiu", jak i "Wschody i Zachody Miasta" powstały na podstawie tekstów napisanych dla nas na zamówienie. Najpierw wiedzieliśmy, o czym chcemy opowiedzieć, potem powstał tekst. Telewizja nie jest dla nas celem samym w sobie. To trampolina promocyjna. Naszą siłą jest także to, że opowiadamy o mieście o tak pokręconej i zagmatwanej historii. Przez to jest ona tak wielobarwna.

Co teatr ma z tego, że jego spektakle prezentowane są w telewizji?

- Mamy świetną promocję, a przy tym teatrowi wpada "parę groszy". Aktorzy trochę lepiej zarabiają. Zyskaliśmy poczucie, że ludzie chcą oglądać i słuchać naszych historii. Kasety z "Balladą o Zakaczawiu" rozeszły się po całym świecie.

Ostatnią dobrą wiadomością z Legnicy jest informacja, że zostaliście zaproszeni na festiwal do USA ze spektaklem "Otello". Jak do tego doszło?

- Istnieje w Gdańsku Fundacja Theatrum Gedanense, która zajmuje się upowszechnianiem Szekspira w Polsce. Organizuje Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski i konkurs na wystawienie sztuki Szekspira. Wygraliśmy ten konkurs dwa razy i Fundacja poleciła nas organizatorom Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Światło Księżyca" w kalifornijskim mieście Santa Barbara. W przyszłym roku ten przegląd teatrów z całego świata poświęcony będzie Szekspirowi. Oni zaproponowali nam podróż do USA, choć nie widzieli jeszcze naszego "Otella". Próby do spektaklu rozpoczną się dopiero na wiosnę. W podróż wyruszymy w październiku. To logistycznie ogromne przedsięwzięcie. Bardzo trudne, a przez to pasjonujące. I choć to za rok, już teraz bardzo to nas emocjonuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji