Artykuły

Zagadkowy urok Scarlett

W autobiografii Andrzeja Panufnika najwięcej pytań budzi opis stalinizmu i ucieczki z Polski - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Oto publikacja godna trwającego właśnie Roku Andrzeja Panufnika. Autobiografię, którą kompozytor napisał w 1987 roku, cztery lata przed śmiercią, teraz wydano starannie, wzbogacając ogromną liczbą zdjęć z prywatnego archiwum. A wdowa, lady Camilla Panufnik, dopisała posłowie o tym, czego w książce nie ma: o sukcesach, które przyszły późno, i o cichej walce z chorobą nowotworową, której nie dało się pokonać.

A jednak po pasjonującej skądinąd lekturze pozostaje pytanie: czy Andrzej Panufnik przedstawił wszystko absolutnie szczerze? Autobiografię pisał po angielsku dla brytyjskiego czytelnika, więc pewne fakty z naszej historii czy polskie realia musiał przedstawiać w skrócie czy wręcz w w uproszczeniu. Nie na tym wszakże polega problem.

W oryginale autobiografia nosi tytuł "Composing Myself" i rzeczywiście Panufnik, pisząc, komponował niejako własny wizerunek, co nie oznacza, że przeinaczał fakty. Po prostu nie zawsze był do końca szczery. Był - gdy odsłaniał tajemnice swojego warsztatu kompozytorskiego, ale nie zawsze - gdy dbał, by jego opowieść trzymała w napięciu.

Jakże niezwykła jest na przykład historia ojca, inżyniera ze specjalnością hydrotechnika, Tomasza Panufnika, którego największą pasją była budowa skrzypiec. Dzięki niej poznał żonę, ale wielokrotnie tracił wszystkie pieniądze i zaniedbywał obowiązki. Jako lutnik doszedł do wspaniałych efektów, tworząc kolekcję znakomitych skrzypiec. Jedne z nich podarował młodemu Dawidowi Ojstrachowi, który był zachwycony ich brzmieniem.

Był tak przywiązany do zrobionych przez siebie instrumentów, że żadnego z nich nie potrafił sprzedać. Andrzej dwukrotnie z narażeniem życia je uratował: podczas okupacji, gdy kolekcję zarekwirowali hitlerowcy i trzeba je było wydobyć z siedziby gestapo, oraz po upadku powstania warszawskiego, gdy wrócił do opuszczonej stolicy po skrzypce ojca.

Otwarcie Andrzej Panufnik pisze o kobietach swego życia. O pięknej wdowie z córeczkami, z którą związał się w czasach okupacji, czy o przedwcześnie zmarłej Angielce. Mamy też liryczny i wzruszający opis uczucia między nim a młodszą o ponad 20 lat Camillą, które wybuchło wtedy, gdy już nie spodziewał się, że jeszcze może mu się przydarzyć prawdziwa miłość.

To, co najciekawsze i najbardziej tajemnicze, wiąże się jednak z Irlandką Elizabeth O'Mahoney, zwaną Scarlett. To kobieta wamp czy niebezpieczna Mata Hari? Próbują to rozstrzygnąć historycy, ale jednoznacznych dowodów na jej działalność wywiadowczą nie ma.

Niektórzy podejrzewają, że była agentką, jednak nie polskiej bezpieki, bo ta po wstępnych rozeznaniach uznała, że jest dla nich mało przydatna.

Panufnik tego oczywiście nie wiedział. Jak inni uległ urodzie Scarlett, która pojawiła się w Polsce pod koniec lat 40. niczym piękny ptak z innego świata. Mężczyźni za nią szaleli, ona zmieniała kochanków i mężów, zawsze wybierając tych, którzy odgrywali istotną rolę w życiu powojennej Polski. Panufnik odbił ją popularnemu wówczas pisarzowi Adolfowi Rudnickiemu, z którym ona kilkanaście miesięcy wcześniej wzięła ślub.

Scarlett odegrała istotną rolę w organizacji w 1954 r. ucieczki kompozytora z Polski, co do tego nie ma wątpliwości. Tu wszakże pojawia się kolejne pytanie: czy Panufnik zdecydował się na ten krok, bo miał dosyć ideologicznego zakłamania, czy też to Scarlett znudzona życiem w szarej Warszawie zapragnęła wrócić do Londynu? W autobiografii kompozytor podaje tę pierwszą przyczynę, historycy nie są tego pewni.

Andrzej Panufnik był jednym z najbardziej eksponowanych twórców w Polsce Ludowej. Co prawda komunistyczna władza wiele jego utworów poddawała miażdżącej krytyce, ale potem dawała nagrodę lub wysyłała w atrakcyjną podróż.

W autobiografii Panufnik pisze o psychicznym zmęczeniu, szczegółowo na przykład relacjonuje długie tournée po Chinach z Mazowszem, które przepełniło czarę goryczy. Jak twierdzi, zmuszono go, by został szefem tej wyprawy, lecz nie dodaje, że mianowano go kosztem Tadeusza Sygietyńskiego i Miry Zimińskiej, których odsunięto od zespołu. A podczas tournée Mazowsza on sam dyrygował jedynie utworem ku czci Stalina.

Ucieczka Panufnika przez Szwajcarię do Londynu była nie mniej głośna od tej, na jaką kilka lat wcześniej zdecydował się Miłosz. Obaj byli pupilami władzy, a potem wykonali woltę. Po otrzymaniu azylu Panufnik - nie tak jak noblista - unikał rozliczeń z przeszłością. Stosunkowo szybko zajął się tym, co było dla niego najważniejsze - muzyką. Dlatego nic więcej o latach 1945-1954 w jego życiu nie wiemy. Tylko tyle, co napisał w autobiografii, a to jednak za mało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji