Sarmaci na wodzie
"TRANS-ATLANTYK" Witolda Gombrowicza to bodaj najostrzej i najbardziej bezpośrednio traktujące o Polsce spośród wszystkich dzieł tego znakomitego pisarza. Ta napisana w Argentynie, wydana po raz pierwszy w Paryżu (1953) powieść, odwołuje się do osobistych doświadczeń autora, który w sierpniu 1939 r. popłynął do Ameryki Południowej i tam też zastała go wojna.
Odwieczne Gombrowiczowskie zderzenie formy i chaosu ma tu charakter zjadliwego, satyrycznego dyskursu pomiędzy sarmacką, kontuszowo-swojską kulturą i nowym, brutalnym światem, który jej niesie swe wyzwania W żadnym też innym z dzieł autora "Iwony księżniczki Burgunda" nie odgrywa takiej roli język - wywodzący się z dziedzictwa romantyzmu i Sarmacji, ale szczególnie mocno podszyty Sienkiewiczem i "Trylogią" (nie bez kozery: Gombrowicz się nią zachwycał, ale i diablo irytował, widząc w niej kwintesencje mitów i upodobań polskich). Będący znakiem tej kultury, wzorcem jej i miarą, jak też karykaturą, równocześnie barwną i drapieżną.
Toteż to język stanowi w sumie o sile "Trans-Atlantyku". Ale wyrazistość tej powieści, a przy tym jej atrakcyjność intelektualna, kusiły teatr. Skutecznie! Najlepiej udało się to bodaj Mikołajowi Grabowskiemu, który przed laty sam dokonał adaptacji "Trans-Atlantyku" i wystawił go w Krakowie. Nie bez powodu właśnie on - zajmujący się śmieszną i straszną naturą sarmatyzmu - jego urodą i zmorą - (że wspomnę "Opis obyczajów" Kitowicza i "Listopad" wg Rzewuskiego) sięgnął po ten pamflet na karabelowego Polaka.
Teraz "Trans-Atlantyk" wystawi szczeciński Teatr Polski. I jest to ciekawe postscriptum do "Wesela" w reżyserii Józefowicza, od którego scena ta zaczęła sezon. Ciekawe, bo - być może - stanowi ciąg dalszy dyskursu o naszej współczesnej kondycji - o wadze tradycji (tej wadze, która ciągnie w dół), wyzwalaniu się z jednych form i szamotaniu się w innych.
Wiesław Górski, który jest twórcą tego przedstawienia chętnie i niejeden już raz mierzył się z tą problematyką inscenizując "Ubu króla", w którym podobnie - choć przecież inaczej - odbijały się grymasy naszej Historii, miny i gęby Dziejów. Górski, przed laty silnie związany z Teatrem Współczesnym w Szczecinie, wrócił tam niedawno inscenizując w Malarni "Cztery małe dziewczynki". W "Trans-Atlantyku" przygotowanym dla Teatru Polskiego z inną mu się przyszło zmierzyć materią. Tym ciekawiej, jak sobie poradził.