Artykuły

Nieuniknione

Teatr Mały. Scena Teatru Narodowego w Warszawie. Samuel Beckett "Końcówka". Przekład Juliana Rogozińskiego. "Akt bez słów". Reżyseria Jerzy Krasowski,scenografia Krzysztof Pankiewicz

ROZPACZ,bezradność,porażonego starością i kalectwem człowieka,zagęszczenie przepływu czasu stokroć gorsze od niepokoju przemijania,tortura pamięci,która skłania do pomiatania innym,a także samym sobą. Osadzenie w matni w ograniczonym wymiarze przestrzeni,narastający strach skazańca wśród impulsów dźwiękowych lub smagnięć światła... To losy postaci "Końcówki","Aktu bez słów", "Komedii", "Ostatniej taśmy Krappa". Wszyscy są skazani,wszyscy pokutują za grzech istnienia. Może się wydać niezrozumiałe, że twórczość Samuela Becketta powraca z uporem na nasze sceny,ciesząc się niesłabnącym powodzeniem widowni także młodej. Właśnie teraz,gdy przytłaczani jesteśmy spiętrzeniem się zagrożeń,niedostatków,napięć,jakże innych niż te jakim poddawani są bohaterowie sztuk Bęcketta. Wśród wielu pytań, niespodzianek,oczekiwań i zwątpień,ale także i szans,nagle przypominamy sobie o nieodwracalnym fakcie śmierci, rozsypywanie się ciała i umysłu,wygaszaniu uczuć,pogrążaniu się w okrucieństwie,niemocy i starości,jakże innym od emocjonalnego okrucieństwa młodości. Większość klęsk i sukcesów jednostki ma powiązanie z klęskami i sukcesami całego społeczeństwa. Inny jest wymiar i charakter zagrożeń atakujących zbiorowość. Wszystko to,co w społecznej makroskali zagraża współczesnemu człowiekowi nie przekreśla szansy wyjścia z opresji właśnie dlatego,że jest wpisane w społeczeństwo i od społeczeństwa w znacznym stopniu uzależnione. Bezradność bohaterów wspomnianych sztuk Becketta wynika z nieodwracalnej konieczności wyznaczanej prawami biologii. Beckett pozornie nie obdarza swoich bohaterów tak,jak egzystencjaliści,godnością wynikającą z przyjęcia losu i traktowaną jako odpowiedź na wszystkie jego zasadzki i konieczności. Zarazem Beckett przypomina nam prawdę,że przeznaczenie dopada nas w ostatecznej samotności. Bohaterowie jego sztuk nie starają się umknąć losowi,ale szukają ratunku w istnieniu punktów odniesienia dla swojej sytuacji. Punktem takim może być tylko dla nich inny człowiek. W tym tkwi ich szansa,ale zarazem i nieuniknioność przegranej. Obecność tego "innego" sprawdza się we wzajemnej agresji. Wrogość i agresję prowokuje Hamm z "Końcówki", by zachować przewagę nad starzejącym się,schorowanym lecz mającym jeszcze zdolność poruszania się Clovem. Póki istnieje Clov,istnieje ociemniały,na wpół sparaliżowany Hamm. Podobnie jest z dwojgiem starców-kalek wtłoczonych i unieruchomionych w kuble na śmieci. Nagg,zdziecinniały starzec tejże "Końcówki" może egzystować dopóki obok istnieje agresywna,niemal koszmarna Nell. Obserwujemy erupcje żywotności,po których oboje chowają się jak ślimaki w skorupie w swoim żałosnym schronieniu. Agresja wygasa. Pozostają raczej resztki czułości,próby pogodzenia się z losem,błyski żartów. Uwydatnili to aktorzy na scenie Teatru Małego w Warszawie: Stanisław Michalik(Nagg),a szczególnie Jadwiga Polanowska jako Nell. Scenograf przedstawienia Krzysztof Pankiewicz stosował bardzo oszczędnie rekwizyty, wyciszył światło,nie wpisywał akcji okrutnego, pustoszejącego,świata bohaterów "Końcówki" w zamknięty sześcian bunkra. Nie pozwalałaby zresztą na to architektura wnętrza Teatru Małego. Ograniczenie przestrzeni jest tym sugestywniejsze,że umowne. To my,widzowie,stajemy się ścianami bunkra,my jesteśmy pustką umarłej ziemi. Podkreślono to jeszcze środkami aktorskimi. Witold Pyrkosz w roli Clova wspina się do niewidocznego okna,odgarnia wyimaginowane firanki,przywołuje przestrzeń morza i ziemi, które nie istnieją. Nieustanną starczą krzątaniną, niecierpliwym spełnianiem drobnych żądań Hamma zaznacza swoją bezradność,ale i protest wobec sytuacji. W warszawskim przedstawieniu "Końcówki" podkreślono jeszcze,że Hamm i Clov działają każdy jakby w innej czasoprzestrzeni,co nadaje specjalnego charakteru ich współzależności. Clov krąży nieustannie,ale jest to krążenie bezowocne,rozdrobnione na setki małych czynności,które do niczego nie prowadzą. Przestrzeń,w której porusza się Hamm,zostaje wypełniona spowolnionym działaniem bohatera uwięzionego w fotelu i chroniącego się tym działaniem przed ostatecznym wyrokiem. Krzysztof Chamiec w roli Hamma utożsamia się ze swoim bohaterem,by w następnym momencie spojrzeć na niego jakby z zewnątrz,oceniając i osądzając. Grają z samym sobą i z Clovem o trwanie. Reżyser pozostawia widzowi rozstrzygnięcie,czy jest to gra ostatnia czy też nastąpi jej kontynuacja w wieczności. Teatr Mały poprzedził "Końcówkę" pantomimicznie zagraną scenką "Aktu bez słów". W narastającym miotaniu się młodego człowieka prześladowanego ostrymi dźwiękami gwizdka,wyraża się brak zgody na zniknięcie,ograniczenie a jednocześnie ujawnia się utrata cech człowieczeństwa na rzecz zachowań przerażonego zwierzęcia. Zaznacza to Piotr Pręgowski gwałtownością ruchów,rozpaczliwością gestów. Ta krótka scenka tłumaczy się dopiero w zestawieniu z treścią "Końcówki" a szczególnie z opowiadaniem Hamma o osaczeniu starego człowieka,który poddał się jego tyrani dla ocalenia małego synka. "Akt bez słów" nawiązuje w tym przedstawieniu do losu młodego Clova. Niepodobna w pełni odpowiedzieć na pytanie dlaczego widzowie pozostali wierni lub przychodzą dziś na przedstawienia sztuk Becketta. Najprostsza odpowiedzią byłoby zagłębienie się w artystyczne walory tej twórczości i ogromną konsekwencją autora. Pamiętamy też,że Beckett z tegorocznych przedstawień np.w Teatrze Małym i Teatrze Studio to "inny" autor niż Beckett sprzed lat z jakim spotkaliśmy się za pośrednictwem przedstawienia w Teatrze Współczesnym. A może to tylko zmienia się nasza wrażliwość,nasze widzenie świata i interpretacje reżyserskie.

-

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji