Lipiec 1955
Zapamiętałam tę datę nie dlatego, że właśnie wtedy otrzymaliśmy dar od narodu radzieckiego - Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina - ale dlatego, że jest to data ukończenia moich studiów w PWST w Warszawie - mówi aktorka Katarzyna Łaniewska.
Opiekunem naszego roku aktorskiego na studiach był wybity aktor Jan Świderski. Był on również kierownikiem artystycznym ówczesnego Teatru Domu Wojska Polskiego, który z barakowego drewnianego budynku stojącego na miejscu hotelu Victoria na obecnym placu Piłsudskiego przeniósł się do nowej siedziby
w Pałacu Kultury, gdzie teraz znajduje się Teatr Dramatyczny. Tam na otwarcie miała się odbyć premiera "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Do tej pory zespół Teatru Domu Wojska Polskiego w lipcu miał obowiązek jeździć z wybranymi spektaklami po poligonach wojskowych. Aby można było przeprowadzić próby i by uroczysta premiera "Wesela" mogła się odbyć 22 lipca, profesor Świderski zaproponował, że nowo upieczeni absolwenci - czyli mój rocznik - zastąpią doświadczonych zawodowo kolegów i zagrają jedno z egzaminacyjnych przedstawień: "Niemcy"
Leona Kruczkowskiego w reżyserii Jerzego Rakowieckiego. I tak staliśmy się zaraz po dyplomie trupą wędrowną po poligonach żołnierskich. Zdobywając doświadczenie, "sialiśmy" kulturę wśród żołnierzy. Bardzo często stykali się oni pierwszy raz z teatrem i aktorami.
Reakcje tych ludzi były spontaniczne. Kiedy na scenie w mieszkaniu jednej z bohaterek leżał pistolet, a w mieszkaniu ukrywał się zbieg z obozu śmierci, więzień o imieniu Peter, publika krzyczała: "Weź spluwę i sp..." (tu padało słowo, które teraz nazywamy ministerialnym). Przygód i doświadczeń było co niemiara, np. sztukę bardzo często przerywał okrzyk: "Szeregowy Kowalski do wyjścia!", któryś z widzów wstawał i wychodził.
Ale w sztuce, jakkolwiekby było pt. "Niemcy", a nie "Naziści" czy "Hitlerowcy", obozy były niemieckie, nie zaś polskie. Jak czas i polityka zmieniają punkt widzenia. Resumując i oczywiście żartując, "Niemcy" uratowali uroczyste otwarcie Pałacu Kultury i Nauki "Weselem" Wyspiańskiego. Zapytam: Co tam, panie, w polityce?