Artykuły

Dramat bardzo współczesny

Gdyby ogłosić konkurs na dramat prawdziwie współczesny, dający najpełniejszy wyraz obolałym problemom naszych czasów,zgłosiłoby się pewnie wielu pretendentów:zapewne i Sartre,i Osborne,i Beckett i A.Miller,może Ionesco...Trudno przewidzieć wyniki głosowania - w Polsce odpadłby chyba już w przedbiegach Osborne,ostry dla Zachodu,całkiem zaś mdły dla naszego podniebienia. Co do mnie,nie waham się wcale: oddaję głos na "Romulusa". Paruje ze sztuki Durrenmatta gorzkie doświadczenie naszego pokolenia - to może tajemnica jej bliskości Sztuka jest nam bliska przez to,z czym walczy, nie przez "pozytywnego bohatera". Łatwiej bowiem nazwać antagonistów niźli protagonistę. Główny antagonista sztuki - patetyczny frazes - ukaże się nam oczywiście przełożony na kategorię dramatu. Będzie więc nie tylko tematem dialogów, lecz i motorem postępowania postaci. W różny sposób zwiąże go Durrenmatt z ludźmi w sztuce. Jedni eksploatują formuły, gdyż tuczą one ich ambicję: im zawdzięcza swą karierę cesarzowa i obaj ministrowie. Toteż cesarzowa Julia ma usta pełne ojczyzny,podobnie jak minister wojny,który nawet wobec ostatecznej klęski szuka ratunku w nowym sloganie:totalna mobilizacja. Starzy kamerdynerzy cesarza,zwłaszcza zaś para groteskowych szambelanów Wschodniego Cesarstwa,to znów strażnicy zastygłego ceremoniału. Para najbardziej marionetkowa,najuboższa w ludzką treść,reprezentuje koszmarny bizantynizm. Wreszcie - ofiary sloganów,ci,którzy już zapłacili lub gotowi są płacić życiem. To -oczywiście- najmłodsi,niezdolni jeszcze ani do gorzkich mądrości Romulusa,ani do chłodnego cynizmu Julii. Młodziutka Rea decyduje się wyrzec miłości,by uratować Rzym;prefekt konnicy zjawia się na pół żywy z ważną nowiną i odmawia sobie snu. Emilian wreszcie płaci najwyższą cenę - trzy lata w niewoli germańskiej,tortury,poniżenie tam przeżyte sprawiają,że sam nazywa się już widmem siebie dawnego. Nie waha się jednak ani chwili,gdy ma podjąć nową ofiarę: wyrzec się Rei. Emiliana nazywa sam Durrenmatt "przeciwieństwem Romulusa". Chodzi oczywiście o przeciwstawienie dwóch postaw,nie zaś o antagonizm dwóch ludzi. Cesarz kocha Emiliana,współczuje mu, ma największy szacunek,dla jego przeszłych cierpień,chce go obronić przed nowymi. Walczy z nim o niego samego - i o szczęście córki. Jest jeszcze drugi antagonista w sztuce. Żeby go nazwać,trzeba sięgnąć po norwidowe miano: energumenia. Znakomicie tego antagonistę wydobył z tekstu reżyser:stąd tyle w sztuce biegania,gwałtownego,bezpłodnego ruchu. Daje on złudne poczucie działania,czynu(risum teneatis!),podczas gdy w istocie jest zwykłym ćwiczeniem gimnastycznym - i samooszustwem. Czyn - to powoli dojrzewający owoc świadomej,przemyślanej obecności w swojej epoce. W sztuce Durrenmatta działanie reprezentuje tylko Romulus,który na pozór nie robi nic. Historyczne działanie cesarza ma przyśpieszyć rozkład państwa rzymskiego,gdy stało się ono "instytucją,która jawnie uprawiała mord,rabunek,ucisk i wyniszczenie innych narodów". Tego wymaga sprawiedliwość - i Romulus z żelazną konsekwencją będzie prowadził swe dzieło do końca.. I on zresztą gotów jest zapłacić życiem za swą grę: wie,że musi zginąć wraz ze światem,który osądza,ale do którego należy. Romulus walczy z obu kultami:z kultem frazesu i kultem aktywizmu. Broni człowieka przed abstrakcją. Ubóstwieniu abstrakcji państwa przeciwstawia troskę o konkret. Ten to poważny program realizuje - paradoksalnie - jego kurnik. Symbol cesarskiego wieńca przehandluje cesarz na ziarno dla kur. Walka z frazesem i abstrakcją wymaga odwagi. Ona też stanowi programu cesarza punkt pierwszy. Oficerskiemu honorowi Emiliana przeciwstawia się trudna odwaga cywilna człowieka,który z pełną świadomością i dobrowolnie stał się przedmiotem drwiny, pogardy najbliższych,żartów żołnierzy. Wie,że szepty na dworze nazywają go błaznem,żarłokiem,władcą kurnika."Naucz się pokonywać strach. To jedyna sztuka,którą musimy posiąść w naszych czasach". Nieugięcie też broni cesarz prawa córki do osobistego życia,prawa każdego człowieka. Nawet ocalenie państwa nie jest warte ofiary jednej dziewczyny. Wierność dochowana jednemu człowiekowi to więcej niż wierność wobec abstrakcyjnego państwa. Nic dziwnego,że tezy Romulusa wywołują zgodną reakcję:takiego cesarza trzeba zabić! Romulus staje się prawdziwie ludzki - i tragiczny - przez to,co jak ślad pęknięcia rysuje się na jego zbroi:i on pragnie śmierci,i jego zauroczył mrok Acherontu,trawiąca acedia. Perspektywa dalszego życia bez najbliższych,na emeryturze - omal go nie łamie. Potrafi jednak podjąć i tę - najtrudniejszą - decyzję życiową. Bogactwo problemów sztuki wydobywa właśnie realizacja sceniczna. Że Jan Świderski wziął na siebie podwójne zadanie: reżysera i odtwórcy Romulusa, zacznijmy od niego. Cesarz Świderskiego,jest starcem - to trochę zaskakuje. Łysym,pomarszczonym staruszkiem o twarzy Woltera z Komedii Francuskiej,z wolteriańskim,suchym śmieszkiem i tikiem ramienia. Taką sylwetkę zewnętrzną wybrał Świderski dla postaci mędrca-błazna,który wyrzekł się wszelkiej kokieterii tego świata, swojej "złotej sławy". Brzydotę i nagość łysej czaszki (zresztą bardzo rzymskiej)podkreśla jeszcze wieniec cesarski,a raczej jego żałosny,błazeński już tylko szkielet. Tym większą rewelacją jest Romulus w III akcie,gdy nagle z wielką mocą staje jako sędzia imperium. W jednej chwili strząsa z siebie zgrzybiałość i tiki; do dawnej,starczej sylwety wróci dopiero przy końcu sztuki.Uczucie wstrząsu,i zdumienia dane nam było przeżywać wielokrotnie w ciągu tego wieczoru. Nieczęsto widujemy rolę konstruowaną tak precyzyjnie w szczegółach,tak dokładnie przeanalizowaną. Podobnie chyba tworzył Kazimierz Kamińska: wolno widzieć w Świderskim przedłużenie tej właśnie tradycji.Wstrząsająca jest np.maska Romulusa,gdy przygotowuje się na nocną rozmowę z Emilianem. Cesarz czeka na starcie z bardzo drogim mu synem - i czeka na cios jego sztyletu. Twarz Romulusa z wolna sztywnieje,zastyga: napina ją i rozdłuża wewnętrzna męka. Przez tę pozornie martwą twarz przepływają fala różnorodnych wzruszeń: zimna zaciętość wobec żony,czuła tkliwość na widok córki. Raz tylko twarz ta naprawdę promienieje - gdy cesarz wywołuje wizję pięknej,słonecznej Italii. W tej jedynej chwili objawia się jego umiłowanie ziemi,słońca,prawdziwego życia,istotnej ojczyzny. Twarz Romulusa-Świderskiego jest takim czułym,tak bogatym instrumentem,że mógłby na nim artysta odegrać wszystko. Wydaje się,że gestyka rąk(zresztą bardzo ekspresywnych)nie jest już prawie potrzebna,że niekiedy dubluje to,co zostało już przekazane inaczej. Całe przedstawienie gra się ma ostrych kontrastach:cesarzowi przeciwstawia się reszta postaci. Niemal wszystkie rysują się groteskowo,poza Reą i Emilianem. Czy słusznie? Durrenmatt wyraźnie zaznacza:"Z każdej z moich postaci musi aktor wydobyć jej ludzką treść". Chce też autor,by aż do III aktu widz przyznawał rację tym, co wołają:"Precz z takim cesarzem!". Ci dwaj,których protesty znalazły się w finałowej pozycji(na końcu I i II aktu)to Prefekt konnicy i Emilian. Jeśli mamy przyłączyć się do ich okrzyku,Prefekt konnicy nie może być śmieszną,groteskową figurką. Musimy go traktować bardzo poważnie:zasługuje na to ze wszystkich względów. Należy przecież do ofiar. Nie rozumiem więc powodów groteskowego ustawiania tej postaci. Nawet sam stosunek Romulusa do niego(z jakąż czułością czuwa nad jego snem!)powinien tu ostrzec wykonawców. Podobny protest wywołuje marionetkowość Zenona,władcy wschodniego cesarstwa. Przecież i on buntuje się przeciw martwej formule przeciw ceremoniałowi,przeciw temu wszystkiemu,co zamyka dziś pojęcie b i z a n t y n i z m. Wszyscy trzej władcy(Romulus,Zenon,Odoaker)górują nieskończenie inteligencją i świadomością nad swoimi poddanymi. Oczywiście Zenon jest najmniej sympatyczny - zupełny brak charakteru, godności,oportunizm. Ale i on nie jest marionetką. Bardzo interesujący i szczęśliwy pomysł dotyczy świata germańskiego. Świat ten polaryzuje się tu zgodnie z naszą polską tradycją widzenia Niemców. Jeden biegun - to dryl pruski maszerujących oddziałów i samego Teodoryka; drugi biegun - to sylwetka Odoakera. Ten Privatdozent z okularami na nosie,dobroduszny amator piwa,wystraszony złowrogą układnością swego siostrzeńca(hitlerowca impotenta) - to prawdziwe osiągnięcie Zdzisława Tobiasza. Nie można też pominąć milczeniem Emiliana - Machulskiego. Niełatwa to rola być kontrpartnerem Romulusa w tej sztuce i przekonać nas, widzów,o swojej racji. Ktoś z recenzentów przypomniał,jak bardzo polski jest ten Rzymianin,oficer i patrycjusz,zdolny do wielkich gestów - i wielkich ofiar. Szczęśliwym pomysłem jest też modernizacja cesarzowej. Janina Czerska stworzyła sylwetkę nowoczesnej wydry-dygnitarzowej,ambitnej i bezwzględnej;tym ostrzej odbijała od niej słodka bardzo jeszcze nieświadoma Rea-Machulska. Pomieszanie kostiumów i typów z różnych epok ma przybliżyć sztukę,przekonać o aktualności tych historycznych spraw. W tym samym kierunku działa też scenografia,pozornie nie zorganizowana i nie uzasadniana. Najbardziej zastanawia rzucenie na tło ściany głębnej niesamowitych kształtów,które przypominają zarazem i nowoczesną rzeźbę abstrakcyjną i szkielety przedpotopowych zwierząt. Wielka rola przypadła na scenie rekwizytom. To one przecież(hełm,buława,tarcza,wieniec cesarski)są wizualnym odpowiednikiem,ukonkretnieniem sloganu. Działają więc tak jak slogan:są krzykliwe,tandetne,zużyte,niepotrzebne. Scena zamienia się w graciarnię - w śmietnik wyświechtanych pamiątek historycznych,w skład antykwariusza czy też muzeum wojskowe(z zardzewiałą armatką). Ale taką rupieciarnią stało się właśnie cesarstwo rzymskie w sztuce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji