Artykuły

Eurydyki dworców kolejowych

Takie dziewczyny można spot­kać na dworcach całego świata - spragnione prawdziwej, wielkiej miłości czekające na nią z upar­tą nadzieją, że jednak, że wresz­cie... Takie dziewczyny-Eurydyki (jak z piosenki) znacznie częściej spotykają na dworcu zwykłego podrywacza, niż Or­feusza. I wtedy wzniosłość za­mienia się w pospolitość, a uczu­cia rozmienia się na dorywcze doznania erotyczne. Tak daleko we współczesność nie zabrnęli jednak bohaterowie Anouilha, Drogę do wulgaryzacji uczucia - mimo niebezpieczeństw powszedniości - zagrodziły im związki, silniejsze niż się na wstępie zdawało, z jednym z najbardziej poetyckich mitów antyku. Mitu o uczuciu silniej­szym niż śmierć.

Spotkali się więc na dworcu. Eurydyka i Orfeusz wyznali so­bie miłość. Odcięli się tym sa­mym od codzienności, wystarto­wali do gwiazd. Ona, tzw. dziewczyna z przeszłością, pod­rzędna aktoreczka, a on - gra­jek kawiarniany. Co dalej? Lą­dują w podrzędnym hoteliku. Jeszcze roją szczęście. Ale już osacza ich wulgarna rzeczywistość. Na ich los rzutują uwarunkowania życiowe. Eurydyka próbuje ucieczki - jest to niezamierzona ucieczka w śmierć (katastrofa samochodowa). Orfeusz - zgodnie z mitem - po­dążą za nią.

Na tej kanwie rozgrywa się egzystencjalistyczny dramat mi­łości i rozpaczy. Wprawdzie ta poetyka już z lekka myszką trą­ci, a więc tym samym całe przedsięwzięcie staje się raczej ryzykowne. Ryzyko, niewątpli­wie, warto podejmować, lecz trzeba się też liczyć z ewentual­nością niepowodzenia, czemu mogłaby ewentualnie zapobiec ciekawa koncepcja inscenizacyj­na i śmiałe rozwiązania telewi­zyjne. Te ostatnie wyraziły się, niestety, szokującą widza zmia­ną planów (np. dworzec - hotel) oraz zaskakującymi kadrami czy szwenkami. Natomiast insceni­zacja była zbyt niejednolita sty­listycznie (np. teatralnie umow­ne dekoracje kawiarenki dwor­cowej mające podkreślić dziw­ność sytuacji; znakomity, ale bardzo sceniczny, a nie telewi­zyjny, dialog matki Eurydyki z amantem), rozbita na elementy pochodzące z różnych parafii artystycznych. To wrażenie pod­kreślała obsada większości ról - z pierwszoplanowymi na cze­le. Eurydyka i Orfeusz byli wręcz niesympatyczni, a należa­ło oczekiwać, że będą, być mo­że, trudni do zaakceptowania - szczególnie na wstępie - ale z biegiem akcji wywołujący coraz żywszą reakcję pozytywną. Są oni u Anouilha dźwignięci w fi­nale do wymiaru bohaterów antycznych. Oporów najmniej, jeśli chodzi o obsadę i inter­pretację, budził Edmund Fetting, który nawet małej roli umiał na­dać piętno artyzmu i co więcej był w niej bez wątpienia najbliż­szy poetyckiej aurze sztuki.

Na zakończenie trudno po­wstrzymać się przed porówna­niem tego spektaklu z wersją sceniczną, która wyraźnie zacią­żyła na jego inscenizacji. Tym gorzej dla wersji telewizyjnej, nie mogącej usatysfakcjonować w pełni widzów, zasiadających przed szklanym ekranem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji