Artykuły

Od Eurydyki do Eurydyki

Mit o mitologicznym muzyku Orfeuszu i jego sięgającej poza grób i silniejszej niż śmierć miłości do Eurydyki niejednokrotnie pobudzał twórczość pisarzy, plastyków, muzyków. Jean Anouilh w sa­mym środku okupacyjnej no­cy napisał sztukę, w której przeniósł akcję z legendarnej Grecji w czasy sobie współ­czesne. Sztukę, której bohate­rowie stracili wprawdzie wiele ze swych mitycznych atrybu­tów, ale stali się za to bliżsi i chyba głębsi...

Orfeusz jest u Anouilha mło­dym skrzypkiem, przemierza­jącym wraz z ojcem, marnym harfistą, Francję - Eurydyka która użyczyła swego imienia sztuce, jest aktoreczką objaz­dowej trupy teatralnej. Wiel­kie uczucie tych dwojga rodzi się nagle, wbrew rozsądkowi, wbrew wcześniejszym powią­zaniom i obowiązkom. Jak w micie przecina je śmierć. Nie ona jednak jest najstraszniejsza: gorszy jest ciężar prze­szłości i nieufności.

Reżyser Maria Wiercińska wybornie wydobyła poezję dzieła Anouilha, stworzyła su­gestywną atmosferę, kilkoma pociągnięciami nakreśliła syl­wetki młodych, zagubionych

w świecie kochanków. Dla realizacji swego zamysłu inscenizatorskiego rozporządzała pierwszym garniturem aktor­skim: zarówno Hanna Stankówna (rola tytułowa), Włady­sław Kowalski (Orfeusz) jak H. Kossobudzka, J. Pieracki czy Edmund Fetting (wysłan­nik śmierci) stworzyli wyraziste, znakomicie wyważone po­stacie. Słowem - kolejny sukces Teatru TV.

Od zachwytów teatralnych przejdźmy do teatralnych za­strzeżeń, spowodowanych pol­ską sztuką współczesną St. Stanucha "W LESIE". Dziwne to było przedstawienie. Skle­jone z dwóch absolutnie nie­przystających części, nad mia­rę udziwnione i zdemonizowane, budziło w swej pierwszej (tej zbędnej!) części rozbawie­nie, w drugiej niejakie znudzenie "znaczącym" i srodze celebrowanym dialogiem. Myślę, że winę za to, jak i za złą grę Leszka Herdegena, należy za­pisać na konto reżyserki Lidii Zamków, której manierę inscenizatorską nietrudno było roz­poznać.

Mieliśmy także okazję oglą­dać dwuseryjny film produk­cji NRD pt. "SAMOTNA WAL KA", o którym ani nie spe­cjalnie złego ani dobrego po­wiedzieć nie można. Jak to się często zdarza tzw. pozytywna treść nie szła niestety w parze z walorami dramaturgicznymi, a i rysunek postaci tudzież sy­tuacji pozostawiał wiele do życzenia.

Do niezmiennie ciekawych audycji należy magazyn "EU­REKA", którego autorzy potrafią stale wyszukać coś intere­sującego a ponadto - umieją mówić w sposób prosty i jasny o najbardziej nawet skom­plikowanych problemach. Tym razem "Eureka" przyniosła rozmowę z geografem doc. Ratajskim na temat prób ujed­nolicenia nazewnictwa geogra­ficznego na świecie. Pomimo argumentów naukowca osobiś­cie nie wierzę by te szlachet­ne skądinąd usiłowania dopro­wadziły do jakichś godnych uwagi rezultatów. Już bowiem sprawa transkrypcji będzie pierwszą opoka na której roz­biją się wszelkie usiłowania. No, ale spróbować przecież można.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji