Z łezką i bez łezki w oku (fragm.)
...Piosenek i skeczów "Wodewilu Warszewskiego" słuchało się z "łezką w oku", ale bez łezki oglądało się i słuchało, i to chyba po raz pierwszy "Cudzoziemszczyzny" Aleksandra Fredry w Teatrze Rozmaitości, z piosenkami i dygresjami Wojciecha Młynarskiego, muzyką Jerzego Derfla, w reżyserii Barbary Kilkowskiej, ze scenografią Kosy Gutkiewicz. Fredry nie trzeba zachwalać, ani reklamować, wiele pokoleń oglądało już i bawiło się w teatrach wystawiających jego komedie. "Cudzoziemszczyzna" jest może wystawiana rzadziej, ale wcale nie jest gorsza od innych jego utworów. Przede wszystkim jest napisana pięknym językiem, wierszem, którego zawsze z przyjemnością będziemy słuchali.
Sztuka ma swój sens społeczny: ośmiesza i krytykuje to, co i dzisiaj jest modne wśród niektórych rodaków: cudzoziemszczyznę, która im imponuje. Myślę, że "Cudzoziemszczyzna" wystawiona w Teatrze Rozmaitości w sposób klasyczny byłaby pięknym przedstawieniem, śmiesznym, zabawnym i... mądrym. Niestety, zrobiono z komedii Fredry kiepski musical, źle zagrany przez aktorów i źle wyreżyserowany, który po prostu nudzi. Nawet dobre teksty Wojciecha Młynarskiego zostały tak wykonane, że nie były ani dowcipne, ani zabawne. Okazuje się więc, że nie zawsze należy przerabiać i upiększać współczesnymi tekstami teksty tak dobre, jakie stworzył Fredro. Może zresztą przedstawienie byłoby udane, gdyby nie sztuczna gra aktorów, którzy nie wiedzieli, jak się "znaleźć" w takim udziwnionym przedstawieniu.