Artykuły

Pani Lena. Wspomnienie o Helenie Zelwerowicz-Orchoń

Poznałyśmy się wiosną roku 1986. Na mój list z lawiną pytań Pani Lena odpowiedziała obszernie i szczerze. Starała się wyjaśnić, prosiłam o to, zawiłości historii rodzinnej Zelwerowiczów. O sobie pisała nader skromnie: "moim powodem do dumy nie jest fakt, że jestem córką Zelwera, ale to, że należę do Jego uczniów". Wkrótce przekonałam się, że nie było w tych słowach nawet cienia kokieterii.

Jesienią tegoż roku, na zaproszenie mojej korespondentki, poleciałam do Nowego Jorku. W malutkim mieszkaniu na Brooklynie, wypełnionym pamiątkami z Polski, Helena Zelwerowicz-Orchoń opowiadała mi o ojcu, unikając opowiadania o sobie: "To on był wielki - powtarzała - a ja byłam tylko skromną pracownicą teatru".

Musiało upłynąć trochę czasu, nim zechciała odpowiedzieć na pytania, które jej tylko dotyczyły. I nie obeszło się bez wybiegów. Pani Lena broniła się sakramentalnym "to nie dotyczy bezpośrednio ojca", ja zaś perswadowałam: "wszystko jest ważne". Ale były to rozmowy pasjonujące; wspominam je dzisiaj z wdzięcznością i sentymentem. Pani Lena miała ogromne poczucie humoru, a pamięć - fenomenalną. Miała też jedną, powiedziałabym, zupełnie "nieaktorską" cechę - absolutny wstręt do koloryzowania własnej biografii... Gorzej, bo wręcz pomniejszała, bagatelizowała to, czego dokonała w życiu i na scenie. Wyjechałam z Nowego Jorku z archiwum Zelwerowiczowskim, mocno zresztą przetrzebionym w zawierusze wojennej. Pisywałyśmy do siebie nadal. Odwiedzali Panią Lenę moi przyjaciele i znajomi, którym długo jeszcze oddawała pozostałe pamiątki i dokumenty. Rozstawała się z nimi bez żalu, wiedząc doskonale, jak bardzo mogą być w pracy historyka użyteczne i cenne. Aż oddała dosłownie wszystko. Zrobiła to całkowicie bezinteresownie.

Była pierwszym dzieckiem Aleksandra Zelwerowicza i Emilii, córki Hipolita Kulikowskiego, ziemianina z tambowskiej guberni. Urodziła się 10 grudnia 1903 roku w Krakowie (w 1905 przyszedł na świat jej brat Stanisław). Uczyła się najpierw w domu, potem - podczas I wojny światowej - w rosyjskich szkołach średnich Kijowa i Moskwy, z których wyniosła dobrą znajomość języka. Za czasów drugiej łódzkiej dyrekcji ojca, w latach 1920-21, uczęszczała na pensję Miklaszewskiej w Łodzi, ale maturę zdobyła w renomowanej warszawskiej pensji Jadwigi Kowalczykówny i Jadwigi Jawurkówny w roku 1923. Immatrykulowana w tym samym roku na Wydziale Filozoficzno-Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego, słuchała wykładów profesorów: Ujejskiego, Szobera i Doroszewskiego, lecz porzuciła studia po pierwszym semestrze. Nie zdołała ich pogodzić z równocześnie rozpoczętą nauką aktorstwa w Oddziale Dramatycznym przy Państwowym Konserwatorium Muzycznym w Warszawie, prowadzonym przez jej ojca. Ukończyła tę szkołę w roku 1926. Miała już wtedy za sobą także dwa lata nauki malarstwa w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, w pracowni prof. Tadeusza Pruszkowskiego - od dzieciństwa zdradzała zdolności do rysunku. Kontynuacją tej edukacji plastycznej stał się roczny pobyt w Paryżu, gdzie uczyła się scenografii i kostiumu u Aleksandry Exter. Ta wybitna rosyjska scenografka, współtwórczyni teatru Tairowa, pracowała wówczas w Academie Moderne Ozenfanta i Legera i prowadziła zajęcia we własnym atelier przy Rue Brocca 154. Staż u Exter był dla Zelwerowiczówny nie tylko świetną szkołą teatralnego rzemiosła, lecz także okresem dynamicznego kształtowania się osobowości, w którym ogromną rolę odegrało bliższe zetknięcie się ze sztuką nowoczesną, post­kubistyczną, i z kulturą francuską. O repertuarze teatrów paryskich napisała korespondencję dla "Sceny Polskiej". Po powrocie do kraju w roku 1927 została aktorką Teatru Miejskiego w Krakowie pod dyrekcją Zygmunta Nowakowskiego; tu debiutowała i grała przez dwa lata niewielkie rólki. Wyreżyserowała też gościnnie "Oberżystkę" Goldoniego w Placówce Żywego Słowa w warszawskim Ateneum. Po objęciu przez ojca Teatrów Miejskich ZASP-u w Wilnie w roku 1929 znalazła się w jego młodym zespole. Nie miała warunków na amantkę; jak sama żartobliwie mówiła, "wzięła z rasy Zelwerowiczów to, co najgorsze - wysokie czoło i wydatny nos". Ale, obdarzona silnym (i szkolonym do śpiewu) głosem, wyróżniała się na scenie niepokalaną dykcją i kulturą słowa. Grała w Wilnie przeważnie epizody charakterystyczne, często komiczne (np. Skirina w "Księżniczce Turandot", Kaśka w "Dzielnym wojaku Szwejku", Shirley w "Ulicy" Rice'a, pokojówka Louise w "Mojej pannie mamie" Verneuila, Hanka w "Czarującym emerycie" Rapackiego), przygotowywała scenografię i reżyserowała. Po odejściu ojca pozostała w teatrze wileńskim na sezon 1931/32, reżyserując np. "Złoty wiek rycerstwa" Marlowe'a, "Pod falami" Hertza.

Kilka miesięcy spędziła w Niemczech na stypendium teatralnym, m.in. u Leopolda Jessnera. Następnie pracowała w Teatrze Miejskim w Łodzi za dyrekcji Kazimierza Wroczyńskiego w sezonie 1933/34, grając z powodzeniem m.in. Panią Jowialską w komedii Fredry. Niepełny sezon spędziła w Teatrze Miejskim w Sosnowcu za dyr. Jerzego Gołaszewskiego. Powróciła jeszcze do Wilna, działając w Wileńskim Teatrze Objazdowym ze swoim mężem Józefem Orchoniem, Haliną Drohocką i Aleksandrem Bardinim (sez. 1935/36; który opisała w "Scenie Polskiej"). Wykładała tzw. gwarę ludową w latach 1937-39 w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej, pracując głównie na materiale "Na skalnym Podhalu" Tetmajera. W ostatnich dwóch latach przedwojennych należała do zespołu Teatru Peryferyjnego TKKT Eugeniusza Poredy, który działał w zaniedbanych kulturalnie dzielnicach Warszawy. Grała m.in. Pannę Młodą w "Weselu", reżyserowała "Lekarza mimo woli" Moliera. Jej specjalnością były rozmaite typy kobiet, chłopek i "paniuś" z miasta, które różnicowała z upodobaniem.

Okupację przetrwała wraz z mężem w Warszawie. Ukrywała Żydów, za co w roku 1977 przyznano jej (wraz z ojcem, pośmiertnie) medal "Sprawiedliwy wśród narodów świata". Po kapitulacji Warszawy przeszła przez dulag w Pruszkowie, skąd wywieziona została do obozu w Sandbostel i Oberlangen. Tam zastało ją wyzwolenie. Od 1945 do śmierci pozostawała na emigracji; do 1947 służyła w Polskich Siłach Zbrojnych. Działała w Teatrze im. Bogusławskiego w Lingen, potem w Teatrze II Korpusu w Recanati, gdzie przygotowała bardzo udane "Śluby panieńskie", a od 1946 w teatrze polskim (YMCA) w Londynie. Należała do londyńskiego Gniazda ZASP-u za Granicą, była we władzach tej organizacji, występowała w przedstawieniach. Po śmierci męża w 1951 wyemigrowała do Nowego Jorku. Do teatru zawodowego już nie powróciła. Pracowała jako tłumaczka dla radia "Głos Ameryki", urzędniczka w biurze i bibliotekarka, wykorzystując perfekcyjną znajomość kilku języków. Sporadycznie występowała w amatorskich imprezach teatralnych (np. "Dziady", "Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" w polskiej stacji tv w Nowym Jorku). W latach 80-tych związała się z Polish Theatre Institute, gdzie pełniła obowiązki dramaturga i występowała jako recytatorka w programach: "Błyskawica", "Dwa listopady", "Czuwanie" (o ks. Popiełuszce). Przedstawiła również własne wiersze, drukowane m.in. na łamach londyńskich "Wiadomości", w programie "Myśli wierszem związane" w dniu 9 maja 1997. Był to jej ostatni występ na scenie. Zmarła dnia 1 czerwca 1998 w Nowym Jorku. W liście do mnie jej przyjaciółka, Janina Katelbachówna, napisała: "Była sumieniem naszego teatru. Reprezentowała swoim przykładem i wymaganiami najwyższy profesjonalizm, rzetelność i wymogi moralne konieczne do wykonywania zawodu (...). Dla Heleny teatr był wszystkim, był posłannictwem, któremu trzeba było oddać się całym sercem i duszą. Cokolwiek robiła dla chleba, zawsze pracowała dla teatru".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji