Trzy razy Fredro
Wsadziliśmy Fredrę do szufladki "komediopisarz z XIX wieku" i mam wrażenie, że zrobiliśmy z niego, przepraszam za słowo, idiotę, który opowiada jakieś facecje. Tymczasem Aleksander Fredro był bardzo wnikliwym obserwatorem ludzi i ich czynów - mówi reżyser Mikołaj Grabowski.
Czy obserwacje te i ludzkie przywary, które wyśmiewał Fredro, są aktualne w XXI w.? Będziemy mogli sprawdzić już w poniedziałek na antenie TVP1. Z okazji 60-lecia Teatru Telewizji szykuje się wyjątkowe wydarzenie, czyli trzy premiery mniej znanych jednoaktówek, które wyszły spod pióra Aleksandra Fredry. Spektakle "Świeczka zgasła" w reżyserii Jerzego Stuhra, "Zrzędność i przekora" w interpretacji Mikołaja Grabowskiego oraz "Nikt mnie nie zna" w reżyserii Jana Englerta będą mogli oglądać widzowie zgromadzeni w telewizyjnych studiach (odpowiednio w Katowicach, Krakowie i Warszawie), ale również telewidzowie od godz. 20.20. W Krakowie trwają próby przed poniedziałkową premierą "Zrzędności i przekory" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. - O co chodzi? No, o miłość chodzi - przyznaje rozbrajająco Krzysztof Globisz, grający Piotra. Piotr wspólnie z Janem (Roman Gancarczyk) sprawuje opiekę nad młodą dziedziczką Zosią (w tej roli debiutuje na ekranie Paulina Puślednik), która z wzajemnością zakochuje się w Lubomirze (Krzysztof Wieszczek). W roli lokaja wystąpi Jerzy Trela. - Jak się okazuje, cała pogoń młodych za tym, żeby być razem, jest ciekawa i piękna do momentu, kiedy jest właśnie pogonią. Gdy następuje zgoda, a pogoń dobiega końca, to zaczyna się nuda życia. I oni zdają sobie z tego sprawę. To jest dokładnie tak jak z gonieniem króliczka - kwituje Globisz.
Co Zosia na to uwikłanie? - Myślę, że wbrew pozorom jest bardzo zadowolona z tej sytuacji - mówi Paulina Puślednik. - Jej tak naprawdę schlebia, że trzech facetów kręci się koło niej. Ona oczywiście się złości, czuje się uciemiężona, ale w końcu okaże się, że kiedy już ten cel swój osiągnie, to nagle poczuje się ograbiona z tej całej atencji, którą była darzona.
