Artykuły

Ach, gdzież są te huzary...?

DRUG (Ob. Redaktora i P. P. Korektorki najuprzejmiej upraszam o niezastępowanie "g" jakąkolwiek inną literą) mój serdeczny a znakomity wdrapał się był kiedyś na stromiasty cokół po­mnika hrabiego Fredro, po to jedy­nie by poklepać go po spiżowych wąsach i bakenbardach, a także przemówić familiarnie per "Oleś"... Był to czyn bezinteresowny, czy­sty, a takoż spontaniczny; takąż też spontaniczną wzbudził sympa­tie. Znacznie mniejszy entuzjazm budzić muszą drugi i niedrugi mo­je (owe "drugi i niedrugi" bar­dziej z Sienkiewicza niż z Fre­dry, niechaj jednak ostaną) dra­piące się tu i ówdzie i poklepu­jące po plecach autora "Zemsty". I to był właśnie akapit pierwszy, który miał zainteresować ewentu­alnego Czytelnika, gdyby nawet z pozostałymi wywodami niewiele miał wspólnego.

Akapit drugi, trzeci, może nawet czwarty zawierać winien tak zwaną literacką analizę dzieła. Etap ten daruję jednak i Czytelnikowi i so­bie. Nie potrafimy już - proszę Państwa - obruszyć się nawet na panią Orgonową, która obrzydliwie frymarczy własną córką, "dla mi­łego grosza" wystawiając ją to obślinionemu Łatce, przepraszam: Smętoszowi, to znów własnemu, podramolałemu "panu bratu", a więc owej dziewczyny "panu wu­jowi". Tym mniejszy jeszcze pro­blem czy owych huzarów do "sre­brnych" czy "złotych" przyjdzie zaliczyć.

A może w ogóle nie z Księstwa Warszawskiego oni. Może rację miał ten, który nie "mędrca szkieł­kiem i okiem", ale instynktem wie­dziony mówił, ie Polonusy to wprawdzie, ale w obcą służbę wciągnięte. W służbę zaborców. Ale to także nie może być żad­nym kluczem. Wszystkie wielkie i małe problemy dawno już przebrzmiały. Żywy pozostał jedynie humor Fredry, parę znakomicie na­pisanych ról. Z tych to właśnie względów żadnymi kulami-pomysłami (nie pomysłami kulawymi, by nieporozumień nie było) Fredry wspierać nie należy. Wystarczy sprawny zespół i konsekwentne przez reżysera punktowanie dow­cipu słownego.

WE WROCŁAWSKIM przed­stawieniu "Dam i huza­rów" dwie przynajmniej osoby czyniły wysiłki, by Fredrze pomóc. Najpierw Władysław Wigura zaprojektował dekoracje, w których grać można całą nie­mal rodzimą literaturę dramatycz­ną, od "Odprawy posłów greckich" po "Derby w pałacu". Zademon­strował też niemal historycznie wierne (marginesowo: opowiedział się za "srebrzystymi") kostiumy huzarów. Poza tym wymalował ko­stiumy dla pań. 1 tu niespodzianki. Siostrzycom pana Majora powkła­dał na głowy to ułańskie czako, to hełm hoplity, to znowu coś, czego z niczym skojarzyć nie mo­głem. Zapewne miało to być śmie­szne. Nie było. Dla nieznanych też względów artysta Wigura ubrał panie w ponure i brudne łachma­ny. Chciał obniżyć ich status i życiowy standard? Chciał trzymać rękę na pulsie, bo łachy modne? A może i one miały śmieszyć?

Jak się wydaje nie dowierzał tak­że Fredrze reżyser widowiska Andrzej Witkowski. Tekst wy­dał mu się chyba i za mało no­śny i zbyt mało śmieszny, może nawet ponurawy. Pożeglował więc odważnie w kierunku farsy. Ozdo­bił spektakl nie zawsze smakowi­tymi, choćby dlatego, że niezbyt świeżymi, pomysłami i gagami. Wykonawców sprowadził - czasem tylko chciał sprowadzić - do roli groteskowych manekinów. Groteskowość owa polegała zresztą głów­nie na energicznym acz nieskoordynowanym wymachiwaniu rękami (co kojarzyło mi się z treningiem bokserskiej kadry ćwiczącej "wal­ką z cieniem"), u pań dodatko­wo jeszcze zaskakująco bogata by­ła kolekcja minoderyjnych min i minek. Może zresztą Andrzej Wit­kowski mniej jeszcze niż Fredrze dowierzał - w czym jest racjo­nalne jądro - własnemu ansam­blowi. Jeśli jednak jest to praw­da, zapomniał o drobiazgu: wła­śnie farsa dopiero sprawdza aktor­skie możliwości, weryfikuje (lub nie) aktora.

Wyznam, że mimo wyżej zgło­szonych wątpliwości panie właśnie dość skutecznie próbowały uwie­rzytelnić swe propozycje aktorskie. Dobrany tercet siostrzyczek w skła­dzie: Jadwiga Grossman (Pani Orgonowa), Marta Zbyszewska (Pani Dyndalska) i Marlena Milwiw (Panna Aniela) był niewątpliwie zabawny, choć osobiście wolałbym by by­ła to zabawa w innej konwencji. Przy zachowaniu wszelkich propor­cji toż samo powiedzieć wypadnie o scenicznych "pannach służą­cych", wśród których najmocniej, ze względów tekstowych, ale nie tylko, w pamięć zapadła Marze­na Tomaszewska-Glińska (Fruzia). Nie znaczy to, iżbym zgłaszał wątpliwości pod adresem Zuzanny Helskiej (Józia) czy Barbary Okońskiej--Kozłowskiej (Zuzia). Mał­gorzata Szudarska Zofię - amantkę poprowadziła zupełnie inaczej, prościej, dlatego też szcze­rze bawiła.

Tak więc panie wyraźnie zazna­czyły swoją na scenie obecność. Wprawdzie kostium zdawał się sugerować, iż to nie damy, lecz raczej kuchty, nie aktorek to jed­nak wina. Zabrakło natomiast hu­zarów.

ZACZNIJMY od Edmunda. Wiadomo: role fredrowskich amantów nie są ani najwdzięczniejsze ani najbardziej ła­twe. Jeśli jednak Małgorzata Szu­darska dowiodła, że można je grać bez zgrywy, jej partner wraz z re­żyserem jakieś wnioski wyciągnąć mogli i powinni. Andrzej Wo­jaczek jest aktorem młodym, wszystkie zgrywy mógłbym mu więc wybaczyć, nie mogę uspra­wiedliwić podstawowych nieporad­ności warsztatowych. Po iluś tam latach artystycznej edukacji wypa­da wiedzieć co się robi z prze­szkadzającymi na scenie rękami. Wojaczek ma znakomite warunki, niejednego może się nauczyć. Po­czekajmy. Niewiele już zapewne nauczy się Edward Apa (Ma­jor), aktor bądź co bądź dojrza­ły, który z jednakowym zaanga­żowaniem huczy basowo o miłości, śmierci, obiedzie i paru innych jeszcze rzeczach. Honor huzarów ratować usiłowali Jerzy Gliński (Rotmistrz) i Zdzisław Latoszewski (Kapelan). Obaj mieli parę dobrych momen­tów, nie były to jednak peł­ne propozycje aktorskie. W rolach starych acz szeregowych huzarów widziałem Zdzisława Kuź­niara (Grzegorz) i Jerzego Krasunia (Rembo). Fama gło­si, że druga para Henryk Hunko i Jerzy Z. Nowak jest znacznie zabawniejsza. Wie­rzę najchętniej.

Wbrew wszystkiemu, co się do­tychczas powiedziało, można spek­taklowi wróżyć kasowe powodze­nie. Fredro zawsze jest dla widza magnesem. Słusznie. Humoru Fre­dry nie zdusi ani niedowład aktor­skich środków wyrazu, ani też nadmiar reżyserskiej inwencji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji