Artykuły

Nie uchodzi

To stwierdzenie pada kilka­krotnie ze strony kapelana, w spektaklu "Damy i huzary" Aleksandra Fredry. Mnie zaś nasuwało się nieuchronnie na usta, gdy oglądałam tę kome­dię prezentowaną w Teatrze Kameralnym.

Nie uważam się za osobę o staroświeckich poglądach. Są­dzę jednak, że każdy tekst dramatyczny wymaga stosow­nej dla niego oprawy scenicz­nej. W przypadku dramatów hrabiego Fredry jest to dla mnie scenografia tradycyjna, która pozwala odnaleźć i wy­wołać klimat polskiego, szla­checkiego dworku. Tę zaś prawdę zdają się poddawać co najmniej pod dyskusję reali­zatorzy wrocławskiego przedstawienia "Dam i huzarów". Scena w tym przedstawieniu jest właściwie zupełnie nie­zabudowana. Teren gry został zamarkowany jedynie przy pomocy czterech snopków roz­mieszczonych na pochyło nadbudowanej powierzchni sceny. Wśród tych snopków z niema­łym trudem (pokonywanie ni­by wzgórza) poruszają się poszczególne postaci. Skoro już o ruchu scenicznym mowa to aktorzy w spektaklu reżyserowanym przez Dariuszu Miłkowskiego właściwie mio­tają się po scenie. Jest to szczególnie widoczne w obrazach zbiorowych z udziałem dam (przyjazd pani Orgonowej i jej sióstr).

Dzieje teatralnej kariery przedstawienia, jak dowiadu­jemy się z tekstu Mieczysława Inglota zamieszczonego w pro­gramie, bywały nader uroz­maicone. Dariusz Miłkowski zdaje się skłaniać w swojej kon­cepcji reżyserskiej ku "krotochwili, czyli groteskowej pa­radzie zabawnych figur t bu­dzących śmiech perypetii". Więcej, doprowadza ją nawet do przejaskrawienia. To co oglądałam na deskach Teatru Kameralnego przypominało mi momentami spektakl "Księż­niczki na opak wywróconej" zaprezentowana przez zespół z Francji na jednym z Festiwa­li Teatru Otwartego.

Nie najmocniejszą stroną wrocławskiej inscenizacji ko­medii Fredry są także kreacje aktorskie. Zespół był bardzo nierówny. Znakomicie z powierzonych mu zadań wywiązał się Andrzej Mrozek w roli Majora. Sytuacje, w których się znalazł z powodu pomysłów siostry Major traktuje z przymrużeniem oka i iście hu­zarską fantazją. Dzielnie se­kundują mu pozostali panowie (Rotmistrz - Andrzej Woja­czek, Edmund - Cezary Harasimowicz, Grzegorz - Ceza­ry Kussyk i inni). Znacznie słabiej wypadły, moim zda­niem, damy. Pani Orgonowa kreowana przez Igę Mayr jest dla mnie postacią denerwującą i wręcz chybioną. Ta znako­mita aktorka poszła zbyt wy­raźnie w kierunku przerysowań. W efekcie czego miota się ona po scenie, niezupełnie wiadomo dlaczego, wrzeszcząc niemiłosiernie schrypniętym głosem. Pozostałe panie pre­zentują się jeszcze jako tako w sytuacjach dialogowych (scena panny Anieli - Miro­sława Lombardo - z Rotmis­trzem). W scenach zbiorowych są natomiast denerwujące. Z całej obsady żeńskiej najlepiej wypadła Katarzyna Gładyszek (PWST) w roli Zosi, córki pani Orgonowej. Zbudowała ona postać klarowną w zamy­śle, mieszczącą się w konwen­cji epoki i przekonującą.

Dużym niewypałem wydaje mi się także ostatnia scena - wspólny taniec wszystkich bo­haterów. Ten zatrzymany, we śnie Wiarusa, obraz ma w sobie coś z chocholego tańca, bądź też z wirowania mario­netek umieszczonych na pozy­tywce.

Spektakl "Dam i huzarów" zaprezentowany w Teatrze Kameralnym, oceniam jako nie najlepszy. Widownia wpraw­dzie bawiła się nie najgorzej lecz jest to zasługa samego Fredry, a nie realizatorów wi­dowiska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji