Artykuły

Wciąż musiałem sprawdzać, czy jestem dobrze przygarbiony

- Po kilku latach kina komercyjnego w moim życiu pomyślałem, że muszę wrócić na stare tory, do własnego siodła. Do tego, co mi wychodziło najlepiej - mówi TOMASZ KOT, odtwórca roli profesora Zbigniewa Religi w filmie "Bogowie".

Czuł Pan sporą presję, przygotowując się do tej roli?

- Presja była tym silniejsza, że wszyscy kojarzyli profesora Religę z późniejszych, niż w naszym filmie, czasów. Znali go z sejmowych korytarzy, kiedy miał już inną wagę i przyprószone siwizną włosy. Wiedziałem, że jak tylko ogłoszą obsadę, ktoś się na mnie rzuci. Że będzie mnóstwo tak zwanego hejtu i krzyku, że to zły wybór.

Może role w komediach romantycznych zrobiły swoje?

- Po kilku latach kina komercyjnego w moim życiu pomyślałem, że muszę wrócić na stare tory, do własnego siodła. Do tego, co mi wychodziło najlepiej. I już mi takie głosy nie przeszkadzały. Pamiętam pierwszy dzień na planie. Wyszedłem i cały czas badałem, czy jestem właściwie przygarbiony. Wszyscy z ekipy mnie obserwowali. Ale patrzyli, czy kostium dobrze leży, czy make up jest odpowiedni. Nikt nie patrzył mi w oczy. A ja pamiętam ten stres i tę moją milczącą prośbę: No, powiedzcie, czy jest dobrze?

Jak się Pan przygotowywał?

- Podczas pracy w "Skazanym na bluesa" zrozumiałem, że próba takiej całkowitej zmiany skóry się nie uda. Przecież nie załaduję sobie heroiny w żyłę jak mój bohater, tylko muszę to sobie wyobrazić. Przygotowując się do "Bogów", wiedziałem, że nie będzie mi potrzebne chodzenie w filmowym garniturze Religi przez trzy miesiące. Czułem, że raczej potrzebuję jego charakterystycznych akcentów, takich jak to jego przygarbienie czy spojrzenie. Ludzie, którzy z nim pracowali w latach 80., mówili, że był chodzącym instynktem i miał takie dzikie oczy. Że cały czas snuł plany i sięgał za horyzont. Pomyślałem, że potrzebuję zdjęć z tamtego czasu. Potem z tymi zdjęciami pracowałem przed lustrem, starając się przyjąć ten grymas, zacząłem się tym bawić, wykręcać twarz na różne sposoby.

To nie wszystko. Jeździliście też do szpitala?

- Mieliśmy szkolenie chirurgiczne. Ale tylko dlatego, żeby zrozumieć - dlaczego nie można szyć normalnie, tylko trzeba używać tych dziwnych nożyczek i pęsety. Przyszywaliśmy stare zastawki do fartuchów, żeby wiedzieć, na czym to polega. I kiedy w końcu mi się wydawało, że już potrafię, spytałem: - Pani Aniu, dobrze? Usłyszałem, że jeszcze trzy lata treningu i będzie OK.

W filmie pali Pan jak smok.

- Tak palił sam profesor. Jestem palący, ale to palenie było uciążliwe. Jednak wiedziałem, że nie można inaczej. I powiedziałem: No to palimy. Jeszcze miesiąc po zakończeniu zdjęć miałem głęboki kaszel.

Dziennikarze mówią, że Kot jest jak kameleon. Bo jak się wciela, to tak, że trudno odróżnić, czy to Riedel, czy młody Religa.

- Tym bardziej mi miło, bo mój syn ma na imię Leon. Więc kameleon bardzo mi pasuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji