Artykuły

Damy i huzary

Kurtyna idzie w górę. Przed nosem widowni wyrasta zwalista fasada białego dworku szlacheckiego. Scenografii Jacka Uklei brak jest jakiejkolwiek dekoracyjno­ści, czy też rodzajowości. To tylko tło dla aktorów, najważniejszego "elementu" w teatrze Grabowskiego. Obojętność de­koracji jest celowa, w tym przedstawieniu grają kostiumy. Fredro w stroju współczes­nym, to mało powiedziane, to przegląd butikowych i serialowych kolekcji. Wrzas­ku kostiumów nie zniosłaby innego rodza­ju oprawa scenograficzna. Żołniersko-kawalerską nudę rozprasza najazd swatów, tytułowych "dam", które przewracają swym krótkim pobytem rozumy i chucie "huzarów". Zwłaszcza chucie. W związku z tym jest dużo śmiechu. Numer sunie za numerem, w porządku jeśli precyzyjnie ustawiony przez reżysera, jeśli nie - akcja, tempo, rytm rwie się. W przypadku kome­dii fredrowskiej to spory grzech. Pod tym względem akt I jest mniej udany od II. W natłoku pomysłów utwór traci nieco ze swojego wdzięku. Uczucie "młodych" wy­daje się mało przekonywujące. Wszystko tu wzięto w nawias i lekko skompromito­wano, łącznie z samym teatrem - widownię od sceny odgradza pluszowo - mosiężna balustrada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji