Artykuły

Jeszcze nie kanikuła

Mimo że lato w pełni i już pono zaczynają się żniwa w TV kanikuły jeszcze zbyt wyraźnie nie widać. Pewne przesunięcie proporcji na rzecz filmów, teleturniejów, sprawozdań sportowych i pozycji czysto informacyjnych lekko sygnalizuje tylko zbliżającą się trudną sytuację dla recenzenta, jako że o tych rodzajach programów niewiele da się napisać. O filmach w TV wiadomo, są raczej słabe i powtarzanie krytycznych narzekań wobec okoliczności wyższego rzędu od lat nie przynosi efektu. Zapowiadane rodzynki okazują się rzekomymi (jak chociażby ostatnio film Fritza Langa "W tajnej misji", gdzie mieliśmy samego Gary Coopera, jako bojownika antyhitlerowskiego podziemia, ale mimo to dzieło było "chałowate") i chyba przyjdzie niedługo omawiać wiadomości dziennika.

Ale są to jeszcze obawy na wyrost, jak dotąd program zachowuje różnorodność wachlarza, a nawet ma na swym koncie szereg zaległości. Tak np. bardziej interesujące od innych "Tele - Echo" z plaży w Jelitkowie (z jednym ustępstwem na rzecz zdawkowej dziennikarszczyzny, kiedy to rozmowie z wybitnym konstruktorem okrętowym, prof. L. Kobylińskim, nie znaleziono ciekawszego pytania, niż: "jakie wrażenie wywarły na panu ostatnie loty kosmonautów radzieckich?" - odpowiedź mogła brzmieć i brzmiała: "Ogromne"). Tegoroczny popis dyplomowy absolwentów PWST "Cośkolwiek Szopena", pod kier. prof. K. Rudzkiego, nikogo ani niczego, co by trwale zapadło w pamięć, nie ujawnił - no, ale był to zawsze pierwszy kontakt z nowymi twarzami, którym (tj. posiadaczom tych twarzy) życzyć trzeba wiele szczęścia na nowej drodze życia. Był jeszcze w ramach "Portretów" pod red. G. Lasoty świetny film o Szekspirze, choć to już całkowicie zasługa TV angielskiej.

W minionym tygodniu z premier Teatru TV mieliśmy mniej znaną komedię A. Fredry "Pierwsza lepsza", w reż. A. Łapickiego, urocze, pełne stylowego wdzięku i najwyższej kultury aktorskiej przedstawienie (scenografia Fr. Starowieyski!). Tak, ale jacyż to byli aktorzy - Danuta Szaflarska w podwójnej, przepoczwarzonej postaci prowincjonalnej panny ze Żmudzi, która szuka męża w mieście, kapitalna w tym nowym wcieleniu; Zofia Mrozowska, osoba, która tak mówi dawny wiersz, jak chyba nikt w Polsce (przypomnijmy sobie poprzedni spektakl "Cyda"): Janina Traczykówna, oraz dwóch mistrzowskich, szczególnie w tym rodzaju ról, Andrzejów, Łapicki i Szczepkowski... Jak to się z dawna mówiło: "was willst du noch mehr?" Okazuje się, że ten gatunek małych, kameralnych perełek z klasyki teatralnej uzyskał na szklanym ekranie możliwości nieprzeczuwalnego renesansu.

Z udanych eksperymentów dawno już chciałem pochwalić gdańską stałą audycję "Gawędy wilków morskich". TV jest naturalnym gniazdkiem gawędziarzy, no a któż ma większe dane, żeby zafascynować słuchacza, jak nie stare wilki morskie, kapitanowie żeglugi wielkiej, opowiadający w TV Tawernie pod Różą Wiatrów o najdramatyczniejszych chwilach swej kariery. Zwłaszcza jeśli są to opowieści prawdziwe, ilustrowane dokumentalnym serwisem fotograficznym i filmowym, oraz dotyczą nie tyle zmyślonej egzotyki, ile dramatycznego bohaterstwa pracy we wspaniałym od wieków po dziś dzień zawodzie. Zawsze lubiłem słuchać z ekranu TV ludzi, którzy mówią z miłością (często skrywaną pod warstwą szorstkiej naturalności) o swojej pracy - jest w tym coś odświeżającego i godzącego ze światem, jakaś najautentyczniejsza warstwa prawdy o życiu ludzkim. No a cóż dopiero przy takim zawodzie, jak kapitan statku. Trzeba tylko umiejętnie dobierać szczerych, dobrych gawędziarzy.

Jak zwykle interesujący był "Pegaz", który przyniósł, na zasadzie "dla każdego coś miłego", reportaż z nowego tygodnika "Kultura", odwiedziny u rzeźbiarzy, małżeństwa Strynkiewiczów, obrazki z wystawy włoskiego wzornictwa przemysłowego, operę "Straszny dwór", no i w serii specjalnych wywiadów TV rozmowę p. Krasnodębskiej z Gregory Peckiem. Wybitny aktor filmowy, człowiek bądź co bądź w Ameryce odważny, wywarł w rozmowie (nie mam powodu ukrywać swego zdania, podobnie jak G. Lasota, który, jedyny w TV, nie tylko reklamuje ale i wartościuje) - korzystne wrażenie.

W tym polsko-niemieckim tygodniu, w parze z licznymi transmisjami z wielkich wieców w Berlinie i Frankfurcie, mieliśmy kolejny odcinek dwujęzycznego magazynu "Most", którego dotychczasowe odcinki nie wydawały mi się najlepszym osiągnięciem publicystyki TV. Ostatni program był chyba lepszy, trzymał się jakoś jednolitej koncepcji (wybrzeże Bałtyku po obu stronach granicy), przedstawiał zwykły, codzienny obraz życia, więcej pokazywał niż wygłaszał. W ciekawym i żywym programie "Młode życiorysy", o którym kilka razy wspominałem, kontynuując prezentację Młodego Polaka A. D. 1963, nie od strony jego nudy i frustracji - ale ambicji i osiągnięć, czyli miejsca na ziemi, J. Zalewski przedstawił nam młodych urbanistów i architektów z wybrzeża. Dziękuję. Bardzo nam było przyjemnie poznać się.

Z rzeczy małych ale znakomitych wysłuchałem doskonałego koncertu arcydzieł kameralnej muzyki klasycznej w wykonaniu (bardzo pięknym nawet wizualnie) znanego Zespołu Smyczkowego Filharmonii Narodowej pod dyr. Karola Teutscha. Jakieś naturalne i chyba w formie szczęśliwe miejsce dla muzyki w programie telewizyjnym się znalazło.

Odpowiadając na powszechne szaleństwo Rodaków w zakresie piosenki w sobotni wieczór Julian Sztattler w programie "Znane i lubiane", poprowadził nas szlakiem przebojów filmowych z minionych lat. Obok wielu znakomitych fragmentów archiwalnych mieliśmy możność roztkliwić się nad rodzimą grafomanią spod znaku ś.p. Własta, która trwa po dziś dzień, niezmiennie upowszechniając potworne błędy polszczyzny, dziwaczny żargon klożmersko-żigolacki i strumyczek, skarykaturowanych "poetyckości". Ten muzyczny "jeleń na rykowisku", jakim jest w trzech czwartych polska piosenka, ciągle jeszcze, jak przebiegły mistyfikator, oszukuje zdrowy rozsądek swą rzekomą funkcją kulturotwórczą. Trudno, widocznie nie ma na to sposobu. Wobec tego nucąc "My z tobą sam na sam" oraz "Jak ty nic nie rozumiesz" oglądam transmisje z Mistrzostw Europy w gimnastyce (z Belgradu), najbliższe antycznym pokazom piękna ludzkiego ruchu i z drżeniem serca oczekuję, co będzie w najbliższych tygodniach, jako że większość autorów stałych pozycji telewizyjnych pożegnała się z nami do jesieni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji