Artykuły

Zakochana we Fredrze

Jedna z najpopularniejszych pols­kich aktorek, Barbara Wrzesiń­ska, występuje gościnnie w często­chowskich "Damach i huzarach", które po wakacjach wrócą na scenę teatru.

Tadeusz Piersiak: Ostatnio ogląda­liśmy Panią w Częstochowie z Da­nielem Olbrychskim w "Listach mi­łosnych" pokazanych w filharmonii. Przyniosły one Pani wielki sukces.

Barbara Wrzesińska: Graliśmy je z powodzeniem w wielu miastach Polski oraz w Ameryce, Belgii, Holandii, Austrii... Pojechaliśmy do Petersburga w ramach imprez towarzyszących tamtej­szemu festiwalowi i niespodziewanie spotkała mnie tam wielka satysfakcja - nagroda aktorska. W związku z nią zdarzyło się też coś ogromnie miłego: kiedy przyszliśmy z Danielem do sali restauracyjnej na posiłek, jurorzy wstali na mój widok i bili brawo. A przecież było tam wielu wspaniałych aktorów - takie brawa dostałam tylko ja. Coś takiego, że traktowano mnie jak wielką gwiazdę, spotkało mnie dwa razy w życiu. Wcześniej byliśmy z Zanussim i "Strukturą kryształu" na festiwalu w Argentynie. Baliśmy się bardzo, jak ten skromny film zostanie przyjęty. Pokaz skończył się i zapadła kompletna cisza. Już podnieśliśmy się, żeby chyłkiem wymknąć się z sali, kiedy gruchnęły ogromne brawa. Takiej satys­fakcji życzę częstochowskim młodym kolegom. Polubiłam ich bardzo i doceniłam. To są w większości bardzo zdolni, pracowici i zdyscyplinowani aktorzy. Wracając do "Listów miłosnych". To niby tylko historia miłosna. Ale odbi­jają się w niej dzieje 40 lat w Ameryce. I ciągle dobijam się u polskich dramatopisarzy: napiszcie coś takiego a la polonaise, bo nasza historia współczes­na jest o wiele bardziej dramatyczna. Choćby nakazy pracy: kończą studia i on ląduje w Dąbrowie Górniczej, ona w Suwałkach, bo tak kazał im jakiś bez­duszny urzędnik...

Na konferencji prasowej przed pre­mierą deklarowała Pani przywiązanie do Fredry. Jakie były wcześniejsze spotkania z nim?

- Zaczynałam od roli Klary, jeszcze w szkole aktorskiej, gdzie widział mnie Axer i porwał do teatru. W teatrze telewizji byłam Szambelanową w "Panu Jowialskim" u Olgi Lipińskiej. Grałam w "Rewolwerze" u Świderskiego i ze Świderskim, który zwracał szczególną uwagę na wydobycie urody języka Fredry, na to staropolskie akcentowanie. Sam mówił ślicznie. Podobnie traktował Fredrę mój ojciec, dzięki któremu pokochałam jego inteligencję, poczucie humoru, zmysł obserwacji. Nawet złośli­wości u Fredry były dobroduszne - winowajców traktował dość łagodnie. Chciałabym widzieć to u dzisiejszych mężów stanu i artystów - mniej zjadli­wej krytyki i pogardy, a więcej ciepła. Tak mówił mi ojciec: krytykę zostaw dla siebie, łatwiej tak żyć. U innych szukaj tego, co dobre, tego, co złe - u siebie.

Doszliśmy do nieodzownego wątku - współpracy z Olgą Lipińską.

- Olga też lubiła Fredrę i zrobiła parę jego inscenizacji. Jest również osobą bardzo inteligentną i dobrym obserwa­torem, robiła więc Fredrę z dobrym efektem. W swoich spektaklach wydobywała humor. Świderski z kolei stawiał na charaktery i język. Współ­praca z obojgiem dała mi bardzo wiele.

Pytanie Pani o Lipińską jest też pyta­niem o "Kabarecik" i Pannę Basieńkę.

- "Kabarecik" zawsze bardzo lubiłam i lubię go do tej pory, choć z nowym zespołem jest już zupełnie inny. Po prostu przyszedł moment zmęczenia materiału. Wszystko jest niby dobrze i nagle coś się kończy. Lubiłam, pewnie wszyscy lubiliśmy, pracę nad "Kaba­recikiem", chociaż zbierali się ludzie o silnych - jak Olga - osobowościach i niejednokrotnie dochodziło do iskrzeń. Ale w spektaklach powstawał wspania­ły przegląd charakterów i zachowań społecznych. To miłe jeśli ludzie poz­nawali mnie na ulicy i wołali: o, idzie Wrzesińska. Mniej przyjemne, kiedy nieustannie, z dwuznacznym uśmie­chem mówili: dzień dobry Panno Basieńko. Sygnałem ostrzegawczym był moment, kiedy Agnieszka Holland szukała aktorki do swojego filmu i prosiła mnie o pomoc mówiąc: niech będzie podobna do Ciebie, ale niech nie będzie Panną Basieńką. Proszę jednak nie szukać w tym wszystkim goryczy. Sama nie wiem, jak postąpiłabym dziś, gdyby przyszło to powtórzyć. Myślę, że nie jestem aktorką tylko komediową. Raczej - podobnie jak Fronczewski, aktorką ekstremalną. Nudzi mnie szara obyczajówka, a pociąga dramat i właś­nie komedia.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji