Artykuły

Cimcirimci w Royal Family

"Iwona, księżniczka Burgunda" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Agnieszka Górnicka w serwisie Teatr dla Was.

W perfekcyjnie sztucznym świecie masek i form, pojawia się kobieta, która swą obojętnością i nieokreślonością prowokuje i doprowadza na skraj szaleństwa. Iwona, pozbawiona sex appealu, biologicznie zdekomponowana, organicznie niedomagająca, to dziewczyna, której inność, obcość napawa lękiem i niepokojem. Jej przeciętność, prostota i naturalność, stojące w opozycji do wyjątkowości i wyższości rodziny królewskiej, stają się elementami wyzwalającymi ludzką naturę, w jej najbardziej intymnych i zwierzęcych aspektach. Iwona wywleka na zewnątrz ludzkie grzechy, namiętności i projektowane w wyobraźni zbrodnie, by nie do końca świadomie ujawnić zakłamanie i fałsz ludzi pięknych i bogatych - paradujących na czele królewskiego orszaku, z uśmiechem przyklejonym do znieruchomiałej twarzy.

Scena im. Bogusławskiego Teatru Narodowego zamienia się w bajkowe, eleganckie, choć przypominające z zewnątrz papierową makietę, wnętrza pałacu Jego Wysokości Króla Ignacego (Jerzy Radziwiłowicz) i Królowej Małgorzaty (Ewa Konstancja Bułhak). Stylistyczny przepych rodem z Wersalu przywołuje skojarzenia z brytyjskim Buckingham Palace. Sama królowa, w idealnie skrojonym, seledynowym kostiumie wygląda jak młodsza kopia Elżbiety II.

Członkom rodziny królewskiej nieustannie towarzyszy hasło "Wszystko na pokaz". Nienaganna prezencja w oczach wiwatujących poddanych to podstawa funkcjonowania głowy państwa. Nawet młody Książę Filip (Paweł Paprocki) ulega modzie na kreowanie własnego wizerunku. Na scenie swą męskość i siły witalne prezentuje w formie tanecznej choreografii z elementami dziecięcej walki kung-fu. Jego wyczynom wtóruje Iza (Patrycja Soliman), kandydatka na narzeczoną - kobieta piękna, smukła, wysportowana, szczęśliwa, niesamowicie zapracowana, bowiem ciesząc się życiem, nie ma czasu na inne przyjemności.

Podczas porannego spaceru po parku bohaterowie spotykają tytułową Iwonę (Martyna Krzysztofik). Bohaterka w spektaklu Glińskiej właściwie nie epatuje brzydotą opisywaną przez Gombrowicza. Wygląda jak przeciętna, nieco zaniedbana współczesna nastolatka, która wbrew wszechobecnym zasadom zdrowego trybu życia, postanawia nie dopasowywać się do kanonów piękna, pozostając sobą: nie wyróżniającą się, zamkniętą w sobie personą. W wyciągniętej bluzie i kolorowych leginsach staje się skaraniem boskim dla swoich ciotek (Magdalena Warzecha, Joanna Kwiatkowska-Zduń), których "samicze ambicje" nakazują traktować dziewczynę w kategoriach parodii kobiecości, wstydliwej nieatrakcyjności, ludzkiej niedoskonałości.

Inaczej na Iwonę spojrzy Książę Filip. Wbrew wszystkiemu i wszystkim, w akcie buntu i sprzeciwu, postanawia ożenić się z przypadkowo poznaną nieznajomą. "Dlaczego ma mi się podobać tylko ładna? A brzydka nie może mi się podobać? Gdzie to jest zapisane? Gdzież jest takie prawo, któremu ja miałbym ulegać jak jaki bezduszny narząd, a nie człowiek wolny?".

I tak Iwona na królewskim dworze traktowana jest jak dzikie, nieoswojone zwierzątko, przybysz z obcej planety, królik doświadczalny i pacjent, którego należy dokładnie zbadać, któremu należy się dokładnie przyjrzeć. Takie zjawisko to odstępstwo od normy, przypadek kuriozalnie niecodzienny i anormalny. Iwona to zagrożenie, które należy zlikwidować. Zabić, ale nie zwyczajnie, lecz "z góry". Odpowiednio upokorzyć, upodlić i szybko zatrzeć ślady powracając do zaburzonego porządku.

"Iwona księżniczka Burgunda" to pierwszy z trzech dramatów Witolda Gombrowicza ("Ślub" 1946, "Operetka" 1966). Dramat utrzymany w poetyce groteski i absurdu, stał się jednym z wielu literackich manifestów autora, w którym materializuje się odwieczna walka z Formą, określającą uniwersum stosunków międzyludzkich oraz kondycję współczesnego człowieka. Zniewolenie formą i konwencją reprezentuje królewska rodzina, której przeciwstawiona zostaje postawa Iwony - nie podporządkowującej się określonej ideologii, światopoglądowi czy życiowej postawie.

"Nieociosana i niesformatowana, nie pasuje do rzeczywistości z Photoshopa" - pisze Agnieszka Glińska, która na deskach Teatru Narodowego tworzy niesamowicie zabawną, wysmakowaną i świetnie skonstruowaną inscenizację. Aktorskie kreacje Jerzego Radziwiłowicza, Ewy Konstancji Bułhak, Pawła Paprockiego i Marcina Hycnara, połączone z płynną i wizualnie wkomponowaną w narrację choreografią Weroniki Pelczyńskiej wywołują śmiech, momentami napawają lękiem i niedowierzaniem. Absurdalny ruch ciała, taniec i dynamika symbolizujące wyjście z formy to komiczne i przerysowane działania sceniczne, wydobywające marionetkowość bohaterów, którzy nagle zrzucają z siebie kostium królewskości, pogrążając się w głupocie i śmieszności.

"Oda do giętkości" (niczym marzenie Albertynki o nagości z "Operetki") w wykonaniu Ewy Konstancji Bułhak to kwintesencja gombrowiczowskiego uwięzienia i dwoistości ludzkiej natury. Przerysowany i diaboliczny Król Radziwiłowicza to hipokryzja i egoizm w najwyższym wydaniu,a Szambelan Hycnara to obraz sprytnego i komicznego sługi - spiritus movens całej intrygi.

Wśród bohaterów oddzielną rolę odgrywa Żebrak (Beata Fudalej), w dramacie pojawiający się w epizodycznej scenie w akcie I. W spektaklu wykonuje on głosem fałszującym i zawodzącym smutne, melancholijne songi-interludia, wyrażające żal, bezsilność i tragizm wobec tego, co dzieje się na scenie. Krótkie muzyczne komentarze intonowane na modłę prostych, akordeonowych dźwięków, to zniekształcone echo słów postaci, które w wykonaniu aktorki przesycone są jeszcze większą dozą ironii i paradoksalności. Żebrak niczym brechtowski bohater z nizin społecznych, poczciwy biedak z wrażliwą duszą zdaje się jako jedyny dostrzegać tragiczny los Iwony. Kiedy dochodzi do morderstwa, a księżniczka Burgunda dławi się ością karasia, to żebrak umiejscawia zwłoki na zardzewiałej, starej taczce. Zwłoki jak śmieci zostają oddalone od stołu, do którego z powrotem zasiadają biesiadujący dostojnicy.

Iwona milcząca pojawia się na scenie, i w milczeniu z niej odchodzi. Porzucona, wykorzystana i wyśmiana. Staje się jedną z wielu "umarłych kobiet", które ma na sumieniu Król i Szambelan. Jedną z wielu Iwon, które nie pasują, nie wpisują się w konwencję, tylko siedzą i bezradnie przyglądają się absurdalnemu perpetuum mobile ludzkiej parady i komedii. I tak w kółko, bez końca, wciąż od początku.

"Iwona księżniczka Burgunda" w reżyserii Agnieszki Glińskiej to zjawiskowa scenografia, po raz kolejny po "Zbójcach" Zadary wykorzystująca techniczne zaplecze sceny Narodowego, piękna muzyka Jana Duszyńskiego, komiczna choreografia i doskonałe kreacje aktorskie. Wizualna i muzyczna uczta dla widza, która w przeciwieństwie do ostatniej wieczerzy Iwony, wywołuje uśmiech na twarzy widza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji