Wieczorne społeczeństwo
Rozmowa z Rafałem Sabarą
Czy biorąc na reżyserski warsztat powieść Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem", skupił się Pan jedynie na problemie alkoholizmu, z którym borykają się jej bohaterowie, czy też jest on punktem wyjścia do szerszego oglądu świata?
- Oczywiście, nie da się uciec od problemu alkoholizmu, bo jest on filtrem, który ustawia optykę głównego bohatera. Ale będzie to spektakl nie tylko o alkoholu i jego konsekwencjach. W mojej adaptacji przyjąłem roboczy podtytuł "Wieczorne społeczeństwo", myśląc o ludziach, którzy nie zasypiają, gdy czynią to inni. Wówczas robią różne rzeczy: czasami piją, czasami się męczą, a czasami myślą i ze sobą gadają. W gruncie rzeczy będzie to przedstawienie o ciekawych i wartościowych ludziach, którzy wypadli poza nawias życia codziennego. W świecie nas otaczającym sporo jest takich. I galerię takich właśnie postaci stworzył Pilch w swojej powieści.
Czyli opowiada Pan o ludziach, którzy nie potrafili przystosować się do rzeczywistości, w której żyją?
- Ich właśnie spotykamy na oddziale deliryków. To wieczorne społeczeństwo, jak ich nazywam, to grupa zbuntowanych, przegranych, pijanych, chorych i samotnych. A jednocześnie jest to galeria dziwaków, którzy wzbudzają naszą sympatię. Tak naprawdę powieść Pilcha jest nieustającym monologiem głównego bohatera - Jurusia, który pije, wpada w kolejne pułapki picia, a po drodze spotyka różnych dziwnych ludzi, o których wspomina. Oprócz jego historii poznajemy również tych, po świecie których nas oprowadza. Ten oddział deliryków stanowi dla mnie pewien nawias, za który wypadł każdy z bohaterów wskutek różnych życiowych zdarzeń. A alkohol jest tylko rodzajem ucieczki od świata, z którym człowiek nie potrafi sobie poradzić. Każda z tych postaci, np. Szymon Sama Dobroć, Kolumb Odkrywca, Przewodnik Pracy, uosabia jakąś wartość i sposób myślenia, które w dzisiejszym świecie są już niemodne.
A jakie są już niemodne?
- Otwartość i bezpośredniość w kontaktach międzyludzkich, które kompletnie dzisiaj się zatarły. Ludzie, a co za tym idzie również nasi bohaterowie, którzy tego potrzebują, dostają od życia nieustająco po łapach. Nie chcę przez to powiedzieć, że ten spektakl będzie apoteozą alkoholizmu. Nie, chcę opowiedzieć historię
o uciekaniu w marzenia. Szukam motywów ucieczki od świata w alkohol. Nie skazuję moich bohaterów, choć nałóg ich skazał.
Czy ten świat ludzi uzależnionych jest wyłącznie mroczny i posępny?
- Nie, bo cały czas mamy w nim do czynienia z balansem między śmiesznością a grozą. I to jest najciekawsze w tej powieści. Bo tak też wygląda nasze życie. W tej książce, która w gruncie rzeczy jest sentymentalna w swoich tęsknotach, marzeniach i nadziejach, jest również miejsce na poezję. Mam nadzieję, że tę złożoność świata i człowieka uda nam się pokazać w tym przedstawieniu.