Artykuły

Bizet przypomniany

JESZCZE ZANIM WSPANIA­ŁE SUKCESY OPERY "CAR­MEN" rozsławiły po całym świe­cie (niestety, już pośmiertnie) na­zwisko jej twórcy - George'a Bi­zeta, znacznego powodzenia za­żywało na wielu scenach inne je­go dzieło - "Poławiacze pereł", stworzone, gdy francuski kompo­zytor liczył sobie dopiero 25 lat.

Romantyczna treść, niepozbawiona przy tym gwałtow­nych dramatycznych napięć i rzucona na egzotyczne tło wy­brzeży dawnego Cejlonu oraz nastrojowa i pełna pięknych melodii muzyka zaskarbiały "Poławiaczom..." serca opero­wej publiczności. Zwłaszcza zaś tęskny romans jednego z ich bo­haterów, dzielnego myśliwego Nadira "W pamięci dotąd żyje..." stał się prawdziwym szlagierem operowej muzyki, śpiewanym przez najsłynniejszych tenorów z wielkim Carusem na czele i powielanym w dziesiątkach na­grań płytowych.

W naszych jednak czasach za­interesowanie teatrów tą pełną uroku operą Bizeta jak gdyby przygasło. W Polsce, dla przykła­du, w drugiej połowie XX wieku sięgano po nią o ile mi wiadomo, jedynie trzykrotnie (Bytom, War­szawa, Kraków), a i to sporo już lat temu. Dobrze więc, że teraz początkach nowego stulecia, postanowił przypo­mnieć ją swoim widzom kierowa­ny przez Sławomira Pietrasa Te­atr Wielki w Poznaniu.

I uczynił to, powiedzieć trzeba z dużym powodzeniem. Sensow­nie i ciekawie wyreżyserowała operę Bizeta przybyła z Paryża polska śpiewaczka Maria Sartowa. Bardzo ładne dekoracje, a zwłaszcza kostiumy, zaprojek­towała Zofia de Ines (może tylko w drugim akcie ozdobna złocista galeria jako miejsce schronienia i modlitw kapłanki Leili wydaje się elementem raczej obcym eg­zotycznej rybackiej wiosce). Na premierowym przedstawieniu znakomicie śpiewały, pełniące w tej operze ważną rolę, chóry, a Maciej Wieloch sprawnie na ogół prowadził orkiestrę - jakkol­wiek chciałoby się momentami czuć także w jej grze więcej ro­mantycznego nastroju.

Pośród śpiewaków solistów zaś, od których w "Poławiaczach pereł" zależy bardzo wiele, praw­dziwie europejską klasę zapre­zentowała w partii Leili Roma Jakubowska-Handke, rozporządza­jąca pięknym lirycznym sopra­nem i znakomitą wokalną techni­ką. Jako wódz rybackiego ple­mienia Zurga ładnie spisał się ba­ryton Tomasz Mazur, zaś Andrzej Ogórkiewicz był bardzo dobrym kapłanem Nurabadem. Nato­miast obdarzonemu skądinąd zdrowym i mocnym tenorowym

głosem Piotrowi Friebe w partii Nadira zabrakło trochę giętkości frazy i wyrazistości ekspresji, a i czystość intonacji pozostawia­ła chwilami coś niecoś do życze­nia; stąd i słynny "Romans" w je­go wykonaniu nie wywarł oczeki­wanego wrażenia.

W sumie jednak poznańskie przedstawienie "Poławiaczy pe­reł" uwieńczone zostało niewąt­pliwym sukcesem. Trzeba tylko zdawać sobie sprawę, że w ope­rze, w której od samej akcji waż­niejsze są wewnętrzne przeżycia bohaterów i każde słowo arii oraz duetów ma istotne znaczenie, francuski język oryginału, w ja­kim się to dzieło wykonuje, sta­nowić może trudną do pokona­nia barierę dla wielu widzów pra­gnących dokładnie śledzić nie tylko warstwę muzyczną ale i treść dzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji