Artykuły

Trzeba być najlepszym, nic więcej się nie liczy

"Dna" w reż. Marka Branda w Teatrze Zielony Wiatrak w Sopocie. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Choć to komedia, to obraz ludzi, który się z niej wyłania, jest niezwykle pesymistyczny. " Dna" - najnowszy spektakl Teatru Zielony Wiatrak - jest opowieścią o bohaterach telewizyjnych reality show.

Ponad trzydzieści lat temu, w roku 1971. Jerzy Kosiński wydał powieść "Wystarczy być". Akacja tej opowieści osadzona jest w Stanach Zjednoczonych. Jej bohaterem jest niezbyt bystry ogrodnik, który całe swoje życie spędził w posiadłości bogacza i świat "na zewnątrz" zna wyłącznie z telewizji. Po śmierci właściciela musi jednak wyprowadzić się z posiadłości. Okazuje się. że powierzchowna wiedza wyniesiona z małego ekranu i kilka mądrości dotyczących świata przyrody wystarczają, by uznano go za genialnego polityka, finansistę i osobę godną kandydowania w wyborach prezydenckich.

Minęło kilkadziesiąt lat i nagle okazało się, że sytuacja tak absurdalna może zdarzyć się - ba, zdarza się co chwila - i we współczesnej Polsce. Przecież bohaterowie kolejnych edycji reality shows w stylu "Big Brothera" i "Baru" zazwyczaj ograniczają się do prezentacji samych siebie (choć na dobrą sprawę rzadko mogą pochwalić się naprawdę czymś wyjątkowym i ważnym), a ich wypowiedzi do koszmarna mieszanka prawd ludowych i "telewizyjnych" banałów. Nie przeszkadza to im jednak (a może właśnie pomaga?) po uczestnictwie w programie robić karierki w świecie mediów i polityki.

O ludziach takich opowiada najnowszy spektakl "Dna", przygotowany przez Marka Branda, założyciela Teatru Zielony Wiatrak - jest on autorem

dramatu, reżyserem widowiska i jednym z aktorów w nim grających. Bohaterami "Den" jest trójka elegancko ubranych ludzi - dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Poznajemy ich przed kolejnym etapem eliminacji bliżej nieokreślonego reality show (choć, jak sądzę, równie dobrze mogłaby wyglądać tak rywalizacja o awans w wielkiej korporacji). Przekonują oni siebie nawzajem - i siebie samych - jacy są świetni i cool; rozmawiają o tym, czego trzeba, by zostać sławnym. Jednak spod tych ciągle uśmiechniętych masek wyłania się prawdziwy obraz ludzi, którzy swojemu celowi podporządkowali wszystko w życiu. A w głębi duszy tęsknią za miłością, utraconym dzieciństwem czy chwilą ciszy i samotności.

Widowisko "Dna" ma dwie warstwy (dwa dna?). Na pierwszym poziomie jest ono doskonałą komedią, ośmieszającą powierzchowne i banalne zachowania bohaterów, pragnących sławy ponad wszystko i przekrzykujących się, który z nich jest najlepszy. Świetne dialogi napisane przez Branda i dobra gra całej trójki aktorów (reżyserowi na scenie towarzyszą Anna Chojnacka i Bartosz Frankiewicz) tylko wzmacniają efekt komediowy. Jednak ośmieszenie takich ludzi nie jest wielkim problemem - robią to oni sami co dzień na ekranach telewizorów.

Warstwa druga, głębsza, jest próbą odpowiedzi na pytanie, co ich skłoniło do takiego zachowania? Dlaczego dla chwili sławy zrezygnowali ze wszystkich ważnych rzeczy w swoim życiu? I tutaj sprawa nie jest już tak jasna. Pojawiają się w widowisku sceny, które mówią o presji rodziny i otoczenia. Jednak głównym argumentem jest tu po prostu chęć "pokazania się", co - według mnie - jest raczej efektem skrzywienia psychicznego bohaterów, a nie jego powodem. Wydaje się, że "tłumacząc" swoje postacie, Marek Brand prześlizgnął się tylko po powierzchni problemu, nie próbując (lub nie potrafiąc) wytłumaczyć ich prawdziwej motywacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji