Artykuły

Rozliczenie ze (złym) światem

"Podróż zimowa" w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Grzegorz Ćwiertniewicz w serwisie Teatr dla Was.

W 1827 roku, a więc rok przed śmiercią, Franz Schubert skomponował cykl dwudziestu czterech pieśni pt. "Winterreise" ("Podróż zimowa") do liryków romantycznego poety Wilhelma Müllera. Pewnego dnia zapragnął przedstawić swe dzieła przyjaciołom, uprzedzając, że są to pieśni straszliwe. Nie spotkały się one z ich aprobatą, a wręcz poczuli się rozczarowani. Teksty Wilhelma Müllera traktują o zimowej wędrówce nieszczęśliwego chłopca, który został odrzucony przez dziewczynę i jej rodziców. Traktują również o rozczarowaniu i poczuciu obcości. Wierszami Müllera zainspirowała się również Elfriede Jelinek, kontrowersyjna pisarka austriacka, laureatka Literackiej Nagrody Nobla. W 2011 roku wydała "Podróż zimową", będącą traktatem rozliczeniowym, traktatem bezkompromisowym o przemijaniu, o bezpowrotności minionego, o wędrówce ku śmierci. Pomimo iż utwór ten jest bardzo osobisty, o czym świadczy choćby zmierzenie się pisarki z historią jej rodziców, występuje w nim, jak to zwykle u Jelinek bywa, aspekt polityczny i publiczny dyskurs o historii i społeczeństwie. W rozmowie z Łukaszem Chotkowskim autorka powiedziała, że jej "Podróż" nie jest w żadnym wypadku rozliczeniem z chorobą psychiczną i śmiercią (o tym zdaje się pamiętać Paweł Miśkiewicz, który zdecydował się zaadaptować "Podróż zimową" na potrzeby sceniczne; w ubiegłbym roku pokusiła się o to Maja Kleczewska). Jelinek twierdzi bowiem, że nie ma sposobu na dokonanie takiego rozrachunku, ponieważ choroba i śmierć zawsze wygrywają, a zatem i ona nie widzi sensu, by wdawać się w walkę, którą musiałaby przegrać. To bardziej próba zdzierania z postaci (w tym przypadku - z siebie) "pięknego pozoru w poszukiwaniu prawdy, tej, która wydaje się indywidualna i wyjątkowa, jednak taką nie jest, bo stanowi o niej uwarunkowanie społeczne". Podjęła w swoim utworze problem układów rodzinnych, partnerstwa, miłości, samotności i nieudanych chwil. Przypomniała historię Nataschy Kampusch, więzionej i wykorzystywanej przez ponad osiem lat przez niewzbudzającego podejrzeń otoczenia człowieka, ukazując przy tym nastawione jedynie na sensację relacje mediów. Podobną drogą podążył Miśkiewicz.

Uznanie inscenizacji Miśkiewicza, przygotowanej dla Teatru Polskiego we Wrocławiu, za udaną byłoby dla reżysera głęboko krzywdzące, z kolei potraktowanie jej w kategorii arcydzieła - nadużyciem. Wybitności natomiast spektaklowi odmówić nie można. Wzbudza on zachwyt już od pierwszej sceny, kiedy to oczom widzów ukazuje się, jak zawsze fenomenalna, Halina Rasiakówna, będąca w przedstawieniu teraźniejszą Elfriede (I). Podobieństwo, również fizyczne, między pisarką a aktorką jest uderzające. To czyni bohaterkę bardzo wiarygodną. Rasiakówna za każdym razem perfekcyjnie mierzy się z postacią, którą przypadło jej w udziale kreować. Jej Elfriede miewa ochotę zamilknąć i przestać pisać na zawsze (bardzo wymowna jest ostania scena, kiedy mówiące "ja" przybiera postać bezimiennej aktorki z poprzedniej epoki, analogicznej do kobiety z lirą, która nie potrafi przestać grać). Jej Elfriede trzeba się bać!

"Podróż zimowa" Jelinek, poza tym, że nie posiada tradycyjnej linii dramatycznej, to nie pojawiają się w niej także konkretne postaci. Dzięki temu Miśkiewicz mógł wprowadzić do przedstawienia jeszcze cztery inne bohaterki o tym samym imieniu, oznaczając je tylko kolejnym numerem: II - Krzesisława Dubielówna (stara Elfriede, mówiąca o nie do końca udanej przeszłości, dokonująca z nią swego rodzaju rozrachunku, pogrążona w niemocy Dubielówna była autentyczna do granic możliwości; musiała podbić serca publiczności), III - Ewa Skibińska (mówiąca o relacjach małżeńskich, o ludzkiej interesowności, o świecie zdominowanym przez wartości materialne Skibińskiej trudno zarzucić brak warsztatu, bez którego nie poradziłaby sobie z tą rolą, a jednak sprostała zadaniu; od czasu do czasu dało się zauważyć charakterystyczną dla niej manierę - lansowanie swojej bohaterki), IV - Agnieszka Kwietniewska (mówiąca o roli kobiety, wyraziście kreśląca je współczesny obraz; aktorka niezwykle naturalna, nieskrępowana), V - Małgorzata Gorol (być może młoda Elfriede, na pewno rozczarowana, marząca o takiej miłości, jaką niegdyś darzyła ją matka; choć Gorol występuje w Teatrze Polskim od zeszłego roku, już wiadomo, że niebawem stanie się jego fundamentalną aktorką; posiada nie tylko ogromny talent, ale także odwagę, która pozwala jej go eksponować - nie myślę tutaj wcale o roznegliżowanej scenie, symbolizującej sprzedajność świata czy też wyzbycie się przez niego duchowości, bo o tym, że postrzega ciało jako narzędzie pracy aktora, można było przekonać się, oglądając film "Niewinność", a o umiejętności skoncentrowania na sobie uwagi widza swoją bezpośredniością i przebojowością).

Każda z bohaterek wygłaszała obszerne, głębokie i przejmujące monologi, którymi utrzymywały publiczność w napięciu. Nie chodzi o to, aby je w tym miejscu parafrazować. Poza tym nie jest to możliwe, gdyż każdy z nich był naszpikowany mądrością, w której zatraciłem się bez reszty. Udało mi się zapamiętać jedynie zawarte w nich myśli filozoficzne. Ale i one dla każdego widza mogą mieć odmienną wartość. Każdy uczestnik tej niebywałej uczty intelektualnej musi więc znaleźć je sam. Trzeba wspomnieć, że na scenie pojawiła się również Maja Kleszcz, jako Natasha, osobna bohaterka, ale jej obecność spotęgowała wymowę sztuki. A może nawet spoiła poszczególne monologi? Wokalistka wraz z muzykami - Jackiem Kitą i Wojciechem Krzakiem, zabrała widzów w metafizyczną podróż, w którą chciałoby się wybierać bez końca.

Tak, jak Schuberta nie można uznać za kompozytora duchowej harmonii, tak Jelinek za pisarkę, w twórczości której czytelnik miałby do czynienia z jakąś równowagą. Trudno więc, aby Miśkiewicz, inspirując się dziełami obojga, nie poruszał się po skrajnościach. Jego bohaterki śmiały się, ale nie był to zdrowy śmiech. Jeśli się nie śmiały, to płakały, ale te łzy gdzieś szybko zamarzały i rozsadzały je od środkaTak czy inaczej - były to reakcje na wszechpotężne zło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji