Piotrusia czar
Rozmach inscenizacyjny tego przedstawienia i niespodzianki artystyczno-techniczne opisano już na wszystkie sposoby. Z całą pewnością to one stanowią o atrakcyjności widowiska pt. "Piotruś Pan", ale sądzę, że powodzenie tego spektaklu zaczyna się od libretta Jeremiego Przybory!
Nie tylko znakomicie rozpisane dramaturgicznie, ale także wielowarstwowe w swoich sensach, zaskakuje piorunującą mieszanką ostrego dowcipu i ciepłego liryzmu. To tekst sprawia, że "Piotruś Pan" jest przedstawieniem familijnym w pełnym tego słowa znaczeniu. Maluchom nie sprawia kłopotu w śledzeniu biegu zdarzeń, choć akcja toczy się często na kilku planach jednocześnie. Nastolatków "kupuje" brakiem ckliwości, tak częstej w sztukach pisanych dla młodej widowni. Dorosłych bawi wreszcie grą słów i aluzji, rodem z najlepszego kabaretu literackiego.
Pierwowzór literacki "Piotrusia Pana" - praktycznie nie znany dziś pokoleniu, wychowanemu w kulturze obrazkowej - wcale nie jest lekturą tak łatwą i przyjemną, jak jego adaptacje filmowe. To gorzka opowieść o buncie przeciw starości i przemijaniu, o cienkiej granicy między życiem i śmiercią, filozoficzna wreszcie, choć ujęta w baśniowe ramy, rozprawa o "innych bytach". Jeremiemu Przyborze udała się rzecz prawie niemożliwa - akceptując widowiskowość, jaką założyli realizatorzy, ocalił jednak cień owej trudnej, niemal egzystencjalnej, refleksji, która stanowi istotę historii o chłopcu, który nie chciał dorosnąć. Z drugiej strony trzeba chyba przeżyć życie tak mądrze, jak pan Jeremi, by... przypomnieć sobie dzieciństwo, które nigdy nie jest sielankowe i zawsze obfituje w dramaty. Dla dzieci ogromne, dla dorosłych "byle-jakie". W przedstawieniu nie ma sielanki. Są przygody, ale są pierwsze dylematy, pierwsza miłość, pierwsze niespełnienie, pierwsze okrucieństwa. Bo dzieci, jak mówi pan Jeremi z telebimu, są nie tylko kochane, ale są także trochę bez serca.
"Piotruś Pan", w reżyserii i choreografii Janusza Józefowicza, zyskał w katowickim Spodku oddech, któremu sprzyjał ogrom przestrzeni tego obiektu. W takich proporcjach, wszystkie atrakcje scenograficzne, autorstwa Andrzeja Worona i Marka Chowańca, stały się jeszcze bardziej imponujące: wspaniały statek piratów, gigantyczna wyspa i nawet "cykający" krokodyl, nieprzyzwoicie dużych rozmiarów. Dla miłośników czystego aktorstwa, pomocne okazały się natomiast boczne ekrany, które rejestrowały w zbliżeniu kamer to, czego nie mogliśmy dostrzeć z górnych sektorów.
Zbierane na gorąco opinie najmłodszych widzów były zgodne: "Wszystko jest ładne, a najbardziej Piotruś na linie". Trudno nie zgodzić się z tak emocjonalną oceną. W całym tym świecie techniki, rozsuwających się skał, malowanego światłem oceanu i żywego ognia, Piotruś Pan w gwiezdnym pyle, przypominał o baśniowej aurze, z której to ogromne przedsięwzięcie teatralno-organizacyjne wzięło swój początek. I, być może, efekty specjalne skutecznie przyćmiłyby treść, gdyby nie praca autora libretta i zaskakująca dojrzałość młodziutkich aktorów: Tomka Kaczmarka w roli Piotrusia i Zuzanny Madejskiej jako Wendy. Jego spontaniczna czupurność i jej łagodne ciepło, równoważyły naturalnością ludzkich uczuć, całą - bardzo atrakcyjną, ale jednak szalenie współczesną - zewnętrzność przedstawienia. Doprawdy, cienka była to granica, której jednak Janusz Józefowicz, obdarzony instynktem scenicznym, jednak nie przekroczył. Także dobierając dorosłą obsadę przedstawienia, w której rozkosznie zabawnego Wiktora Zborowskiego jako kapitana Haka, przeciwstawił delikatnemu liryzmowi Edyty Geppert w roli pani Darling. Natomiast w konstrukcji scenicznej zauważalna jest dysproporcja, polegająca na zbyt długiej i zbyt statycznej sekwencji początkowej (z lekarstwem), która nie buduje napięcia i nie ma znaczenia dla rozwoju akcji.
"Piotruś Pan", wyprodukowany w warszawskiej "Romie", a przywieziony do Katowic przez Teatr Studio Buffo, jest musicalem, do którego muzykę napisał Janusz Stokłosa. I choć nie ma tu przeboju, który łatwo zapamiętać czy powtórzyć, to trudno nie zauważyć, że kompozytor także bawi się różnymi gatunkami muzyki - mamy tu "mozartowską" arię kapitana Haka, etnicznopodobną muzykę indiańską, klasyczny niemal operowy duet miłosny Piotrusia i małej Wendy czy typową musicalową pieśń dorosłej Wendy, w wykonaniu Katarzyny Groniec. Tło muzyczne wiąże udanie poszczególne, często odległe stylistycznie, sceny i organizuje ruch sceniczny.
Autorką kostiumów do "Piotrusia Pana" jest Dorota Kołodyńska, reżyserem światła - Mieczysław Kozioł, reżyserem dźwięku - Jarosław Regulski.