Artykuły

Matki matkom

"Projekt: Matka" Mariusza Przyłęckiego w reżyserii autora w Teatrze Kana w Szczecinie. Pisze Andrzej Lis, członek Komisji Artystycznej XXI Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Ośrodek Teatralny Kana w Szczecinie istnieje od 1979. Został założony przez Zygmunta Duczyńskiego, zmarłego w 2006 roku. Początkowo działał jako teatr studencki, od 1990 pod mecenatem Uniwersytetu Szczecińskiego. Najsłynniejsze spektakle zrealizowano tam na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Najważniejsze dla początkowych dziejów teatru były dwa przedstawienia na podstawie twórczości Wieniedikta Jerofiejewa "Moskwa-Pietuszki" (1989) i "Noc" (1993). Oba prezentowane były wielokrotnie na światowych scenach. Doczekały się znakomitych recenzji, a "Noc" Międzynarodowej Nagrody Krytyków na największym wtedy festiwalu teatralnym w Edynburgu Od 2005 roku teatr uzyskał status organizacji pożytku publicznego. Stał się ważnym dla miasta ośrodkiem w którym oprócz kontynuowania własnej, zespołowej twórczości wiele pracy poświęca się wspieraniu działalności niezależnych twórców teatru alternatywnego w Szczecinie. Ludzie Kany znani są też od wielu lat jako współorganizatorzy i współgospodarze popularnego Kontrapunktu, jednego z najstarszych (pierwsza edycja w 1966 roku) festiwali teatralnych w Polsce.

Z dat wynika, że Teatr Kana skończył trzydzieści pięć lat. Jak na alternatywę to dojrzały wiek. Choć w podobnym, albo starszym wieku są i inne zasłużone zespoły, z Teatrem Ósmego Dnia z Poznania na czele, który dopiero co obchodził pięćdziesięciolecie działalności! Wiele z nich niejednokrotnie zgłaszało się do naszego Konkursu, Kanę witamy po raz pierwszy. "Projekt: Matka" to propozycja zespołu, z którego chyba nikt nie ma więcej lat, niż ich firma. Z rozmysłem podkreślam słowo "zespół", bo w dobrych teatrach offowych właśnie zespół był najważniejszy. Zawsze fundamentem działania było skrzyknięcie się grupy ludzi, ich wzajemne zaufanie, chęć wspólnej pracy. Przy oglądaniu "Projektu: Matka" komuś, kto widział w życiu wiele offów, mogą się przypomnieć i inne, fundamentalne zasady tego nurtu. Choćby taka, że publiczność zaprasza się nie z byle powodu. Musi być istotny temat, bo spektakl z założenia jest ważnym spotkaniem. Owo spotkanie musi być nasycone żarliwą, wiarygodną energią, gorącymi emocjami płynącymi ze sceny. Ale przede wszystkim musi dotykać elementarnych kwestii, najczęściej etycznych; w takich spektaklach-spotkaniach etyka zawsze stała i stoi przed estetyką. I powinno być wyraziste przesłanie: przedstawienie, jak misja, coś powinno dawać. Bezinteresownie i szlachetnie.

Tematem widowiska Kany jest szeroko rozumiane macierzyństwo. Ukazane najpierw z perspektywy przyszłej matki, jako intymne przeżycie jednego z najważniejszych życiowych doświadczeń. Potem jako temat wielorakiej rozmowy i troski nie tylko wśród najbliższych. Wreszcie jako coraz żywiej podejmowany publicznie temat. Z całym skomplikowanym i krytycznym odniesieniem do doświadczeń społecznych, kulturowych, obyczajowych rzeczywistości Polski 2014 roku. Ze spektaklu wynika bardzo wyraźnie, że publiczna dyskusja o współczesnym macierzyństwie coraz boleśniej mija się z doświadczeniami matek, tych najmłodszych, ale pewnie nie tylko ich. Mateusz Przyłęcki, reżyser tego spektaklu, skonstruował jego scenariusz z autentycznych zapisów na internetowych blogach.

Aktorki wnoszą we wspólne przedsięwzięcie własne doświadczenia. Bibiana Chimiak, prywatnie matka, mówi: "Jest jeszcze jedna rzecz, która każe mi krzyczeć o macierzyństwie takim, jakie jest naprawdę. Nie mogę zaakceptować, że w nowoczesnych czasach, cywilizowanym świecie, który szczyci się wolnością słowa, mówienie o trudach macierzyństwa jest wciąż tematem tabu!" Marta Giers-Sanecka, matka, zwierza się: "Stawiam czoła szarej rzeczywistości, monotonii, powtarzalności graniczącej z rytuałem. Ciału, które w pewnym sensie nieodwracalnie się zmienia. Bezsennym nocom, nieustannemu czuwaniu i permanentnym lękom o dzieci. Uczuciom i emocjom niewypowiedzianym - bo komu o tym opowiedzieć? Samotności i bezradności. Mierzę się z wiecznym napięciem." Karolina Sabat, która dopiero mamą może zostać, dodaje: "Mamy rok 2014, a okazuje się, że w naszym kraju mit Matki Polki ma się świetnie. Dlatego młode matki z zapłakanymi oczami uśmiechają się i mówią o magicznym czasie, o tym, że nic nie boli, że świetnie dają sobie radę, a później biorą leki na depresję. Myślę, że to bardzo ważny i trudny temat, który trzeba starać się zrozumieć, ale też oswoić. Ja, jeśli zostanę kiedyś mamą, może będę na wszystko lepiej przygotowana..."

Autentyczność blogowych zapisów wsparta zostaje autentycznością przeżyć matek-aktorek. Nie dziwi emocjonalna wspólnota i troska o prawdziwy ton. Ale zaangażowanie zostaje równoważone rozsądnym dystansem. Tylko autoironiczne traktowanie siebie w sytuacjach, kiedy to codzienność bywa monotonna, a momentami nawet straszna, pozwala odnaleźć się w rzeczywistości. Łagodne, momentami pogodne poczucie humoru działa jak łyk leku na uspokojenie. A jest się czym denerwować, skoro w kraju, który chwali się polityką prorodzinną, publicznie obnażane piersi karmiących matek prędzej obraża opinię publiczną, niż niezliczone roznegliżowane panie na bilbordach i okładkach pism. Trzy mamusie ćwiczące z piłkami przed porodem wygłaszają na przemian niekończący się monolog, w którym na przemian dochodzi do głosu liryzm i wściekłość, niepokój i potrzeba ufności, bezradność i nadzieja. A potem, wprost z gimnastycznej sali ogłupiających ćwiczeń przedporodowych, zanurzamy się w zalewającą scenę biel. Biel, która jest symbolem i pieluchy, i wszystkiego, co niewinne i pierwsze. To scena, podobnie jak całe przedstawienie prawdziwie wzruszająca, choć nie ma w niej nic z ckliwości.

Młode Matki z Kany wyrzuciły coś autentycznego z siebie. Zapewne żarliwością i wiarygodnością przekazu, skonstruowanego w udaną pod względem artystycznym wypowiedź, mogły trafić do młodszych, przyszłych matek, których pewnie wiele było na widowni. I miały też szansę w tym spektaklu usłyszeć najważniejsze: że przy wszystkich wspólnych bolączkach i zbiorowych przeżyciach, tak naprawdę każde macierzyńskie doświadczenie jest niepowtarzalne. I tylko żałować należy, że młode mamy niczego ani nie pomyślały, ani nie powiedziały o młodych tatusiach!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji