Artykuły

Magiczne obrzędy świąteczne na Podhalu

Dawne świę­ta Bo­że­go Na­ro­dze­nia na Pod­ha­lu ota­cza­ło wiele ma­gicz­nych za­bie­gów wy­wo­dzą­cych się z cza­sów po­gań­skich. Nie­któ­re zwy­cza­je i ma­gicz­ne gesty gó­ra­le za­cho­wa­li do dziś - po­wie­dzia­ła et­no­graf­ka Małgorzata Wój­to­wicz-Wierz­bic­ka.

- Daw­niej na Pod­ha­lu przy­go­to­wa­nie do wi­gi­lii ozna­cza­ło wy­ko­na­nie sze­re­gu ma­gicz­nych za­bie­gów i ge­stów, ma­ją­cych na celu za­pew­nie­nie do­bro­by­tu i szczę­ścia w nad­cho­dzą­cym roku. W świę­ta lu­do­wa sym­bo­li­ka i wie­rze­nia prze­pla­ta­ły się z re­li­gią - opo­wia­da­ła et­no­graf­ka.

W dzień wi­gi­lii pil­nie ob­ser­wo­wa­no, kto przyj­dzie w gości do cha­łpy. - Jak przyj­dzie baba - to ko­niec świa­ta. Jak przy­szedł chłop, to ozna­cza­ło dobrą wróż­bę i do­bro­byt w nad­cho­dzą­cym roku - mó­wi­ła Wój­to­wicz - Wierz­bic­ka.

Stół, na któ­rym je­dzo­no wie­cze­rzę, gó­ra­le opa­sa­li łań­cu­chem, aby in­wen­tarz trzy­mał się za­gro­dy oraz żeby ro­dzi­ny nikt nie opu­ścił. Pod stół kła­dzio­no sie­kie­rę, co miało zwia­sto­wać spo­kój w ro­dzi­nie oraz le­miesz od pługa. Każdy z do­mow­ni­ków pod­czas wie­cze­rzy trzy­mał bosą nogę na le­mie­szu, aby być zdro­wym "jak to wy­ku­te że­la­zo".

Łyżkę trze­ba było sil­nie trzy­mać w ręku, aby nie wy­pa­dła, bo to ozna­cza­ło śmierć w przy­szłym roku. Łyżek mu­sia­ło być tyle, ilu do­mow­ni­ków. Jak było wię­cej, to w przy­szłym roku będą na­ro­dzi­ny, a jak mniej to ozna­ka, że ktoś umrze.

Ważną rolę speł­nia­ła też ma­śnicz­ka zwana przez gó­ra­li kier­nic­ką. - Każdy z do­mow­ni­ków czy­nił w wi­gi­lię gest ubi­ja­nia masła, aby urzą­dze­nie na­bra­ło od­po­wied­nich wła­ści­wo­ści i w przy­szłym roku można było z niego wy­brać wię­cej masła - opo­wia­da­ła et­no­graf­ka.

Na wi­gi­lii obo­wią­zy­wał ści­sły post. Daw­niej gó­ra­le jedli w ten dzień skrom­ne i ja­ło­we po­sił­ki: klu­ski z ziem­nia­ków i mąki, kłutę, czyli roz­go­to­wa­ną ka­pu­stę z ziem­nia­ka­mi, ko­łacz z mąki ra­zo­wej i twa­ro­giem, a na ko­niec bób albo groch go­to­wa­ny. Cza­sa­mi je­dzo­no chleb z mio­dem. Opła­tek na stole wy­sta­wia­no na stole w pięt­ce z chle­ba.

- W daw­nych cza­sach wi­gi­lię po­strze­ga­no jako czas, kiedy do wsi po­wra­ca­ją dusze zmar­łych - prze­ko­ny­wa­ła Wój­to­wicz - Wierz­bic­ka. W cza­sie wi­gi­lii nie można było np. prząść, aby nie za­prząść duszy, nie można było się cze­sać, bo grze­bie­niem można było uszko­dzić duszę, ani uży­wać szpi­cza­stych przed­mio­tów. - Jak się sia­da­ło na stoł­ku, to trze­ba było się roz­glą­dać, aby nie przy­siąść duszy zmar­łej osoby, a w my­ślach prze­pra­szać dusze babki czy dziad­ka - opo­wia­da­ła.

- Puste miej­sce przy stole daw­niej zo­sta­wia­ło się dla zmar­łych przod­ków, aby przy­szli i jedli z nami wie­cze­rzę - mó­wi­ła et­no­graf­ka. W nie­któ­rych wio­skach mó­wio­no, że to miej­sce zo­sta­wio­no dla biedy, aby przy­szła i raz się po­rząd­nie naja­dła i zo­sta­wi­ła dom w spo­ko­ju.

Ma­gicz­nym zwy­cza­jem było też za­pra­sza­nie na wie­cze­rzę dzi­kich zwie­rząt, aby się ich ustrzec w nowym roku. Go­spo­darz na­bie­rał do łyżki gro­chu i sta­wiał ją na okien­nym pa­ra­pe­cie wo­ła­jąc: "Wilku, wilku chodź do gro­chu, jak nie przyj­dziesz to nie przy­chodź do no­we­go roku".

Do­mow­ni­cy także wró­ży­li sobie w wi­gi­lię. Pa­trzy­li, jaki mają cień na ścia­nie - dłuż­szy cień ozna­czał dłu­gie życie. Wró­żo­no sobie uro­dzaj kła­dąc pod miski opła­tek. Jak opła­tek przy­kle­ił się np. do miski z ziem­nia­ka­mi, ozna­cza­ło to uro­dzaj na ziem­nia­ki w przy­szłym roku. Panny na­słu­chi­wa­ły, z któ­rej stro­ny szcze­ka pies z tej przyj­dzie do nich przy­szły mąż. Cza­sem wo­ła­ły: "Hop, hop skąd mój chłop".

Inną wróż­bą było trzy­krot­ne obie­ga­nie do­oko­ła domu. Wów­czas za­glą­da­no do okien - w ten spo­sób można było zo­ba­czyć przy­szłość ro­dzi­ny. Słomę pod­rzu­ca­no do po­wa­ły - im wię­cej się przy­cze­pi­ło, tym więk­szy bę­dzie uro­dzaj w przy­szłym roku. Usta­wia­no dwa­na­ście łusek ce­bu­li, które sym­bo­li­zu­ją mie­sią­ce. Do nich na­sy­py­wa­no sól. Ta, która za­wil­got­nia­ła naj­bar­dziej - w tym mie­sią­cu bę­dzie naj­wię­cej desz­czu.

Reszt­ka­mi ze stołu wi­gi­lij­ne­go kar­mio­no in­wen­tarz, zwie­rzę­tom da­wa­no także opłat­ki. - W tym dniu nie kar­mio­no psów, po­nie­waż w lu­do­wej wizji świa­ta pies kie­dyś na­szcze­kał na Je­zu­sa i dla­te­go się psu nie na­le­ży - mó­wi­ła et­no­graf­ka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji