Artykuły

Recepta na sukces

Joanna Woszczyńska - choreografka, twórczyni Formacji, Akademii oraz Alternatywnego Teatru Tańca "Luz" - jedna z laureatek Złotej Dziesiątki Kobiet Sukcesu Mazowsza, która z dobyła też specjalne wyróżnienie przyznane przez internautów.Jej recepta na sukces jest z pozoru prosta: pracę łączyć z pasją i realizować marzenia - pisze Mariola Zaczyńska w Tygodniku Siedleckim.

Nie każdy jednak ma tyle sił i samozaparcia, by iść do przodu, otrząsać się z porażek, celebrować zwycięstwa. Życie miewa słodko-gorzki smak. Joanna Woszczyńska jest tego idealnym przykładem.

- Moja mama miała artystyczną duszę: lubiła tańczyć, malować, śpiewać. Pracowała jako wychowawczyni w przedszkolu, przygotowywała często przedstawienia, do których dekoracje robiła sama. Cały dom zamieniał się w jedną wielką pracownię. Pomagałam jej rysować: 35 kogucików, 35 dzbanków, bo przecież kserokopiarek wtedy nie było. Wszystko pod jej rękami nabierało blasku. Pamiętam, gdy miałam zagrać w przedszkolu Śnieżynkę, to żadna z dziewczynek nie miała takiej pięknej sterczącej spódniczki z bibuły jak ja. Mama jest moją kobietą sukcesu. Poświęciła swój talent dla nas - przyznaje choreografka.

JESTEM IM WDZIĘCZNA

Ojcem Joanny Woszczyńskiej był Zygmunt Marynowski, znany i zasłużony społecznik, twórca stowarzyszenia "Styl Życia". Był budującym przykładem, że można poradzić sobie z chorobą alkoholową, wiele osób, wiele rodzin zawdzięcza mu odzyskanie radości życia.

- Mój tata nigdy się nie przemalował na czerwono, mimo represji w pracy. Był nawet zwolniony za działalność w Solidarności. Przez ostatnich 15 lat życia pomagał innym, założył świetlicę dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, pracował w komisji antyalkoholowej przy Urzędzie Miasta. Z moich rodziców jestem bardzo dumna. Wychowali mnie w dużym poczuciu sprawiedliwości, w szacunku dla historii, tradycji. Nauczyli szacunku dla drugiego człowieka, wrażliwości na jego krzywdę. Jestem im ogromnie wdzięczna, że nie przynieśli mi na tacy gotowego planu na cudowne życie, ale nauczyli podążania za swoimi marzeniami.

Doświadczenia dzieciństwa dały jej wyjątkową wewnętrzną siłę. Joanna Woszczyńska przyznaje, że miewała chwile, kiedy wydawało się, że nie sprosta wyzwaniom. Jednym z najtrudniejszych momentów był ten, który zadecydował o jej całej karierze. Pracę instruktorki tańca rozpoczęła w Osiedlowym Klubie "Rafa". Była młoda i pełna pomysłów. Kostiumy dla tancerzy szyła w domu ze ścinków materiałów, a do pierwszego spektaklu na wernisaż wystawy malarskiej zrobili maski z masy papierowej. Oddawała się pracy bez reszty.

POCZĄTEK CZEGOŚ NOWEGO

- Pewnego dnia wystawiono wszystkie nasze kostiumy do pobliskiej biblioteki i powiedziano, że można je sobie zabrać, bo nie są już potrzebne. Nikt nas nie poinformował, że klub zmienia właściciela i nie będzie dla nas już tam miejsca. Przyjechałam z moim synkiem na ostatnie spotkanie z grupą i nie wytrzymałam, rozpłakałam się. Czułam się jak część tej wystawionej garderoby. Pamiętam wzrok młodzieży: patrzyli z niedowierzaniem i nadzieją... Kostiumy przywiozłam do domu. Zebrałam wtedy ostatnie siły i pomyślałam o Miejskim Ośrodku Kultury. Krystyna Paczuska, ówczesna dyrektorka, otworzyła drzwi i przyjęła naszą grupę. Jestem jej ogromnie wdzięczna.

To, co miało być końcem, stało się początkiem czegoś nowego. To była wielka życiowa lekcja zakończona oszałamiającym sukcesem. "Luz" ma dziś na koncie kilkaset tytułów mistrzów i wicemistrzów Polski, Europy i świata. Tancerze tańczyli w wielu krajach, nawet w Japonii, USA, Kanadzie, docierali też do finałów telewizyjnych tanecznych show.

- Otworzyły się przed nami drzwi do całego świata. Widziałam, jak ci młodzi ludzie rozwijają się artystycznie, jak wzrasta w nich poczucie własnej wartości, jak pokonują własne kompleksy. Dla mnie jest to największy sukces. Cieszę się, że nie należę do osób, które się łatwo poddają. Pokonywanie trudności czyni mnie mocniejszą. Nie jestem uległa, nie idę za tłumem, potrafię swej racji bronić. Żyję w zgodzie z samą sobą i swoimi wartościami. Mimo upływu lat nie nabyłam jednak grubego pancerza, który by mnie obronił przed ciosem, ufam ludziom i wierzę, że wszystko, co się dzieje, jest po coś.

NIE POD KLOSZEM

Siłę, którą wyniosła z rodzinnego domu, starała się przekazać synowi, Bartkowi. Nie jest matką, która trzyma dziecko pod kloszem.

- Bo Bartka nie da się trzymać pod kloszem - śmieje się. - On podąża swoją drogą, jest moim największym sukcesem!

Nie ukrywa, że ze zdaniem syna bardzo się liczy. Dziś pomaga jej swoją wiedzą, a gdy jest w Polsce, prowadzi zajęcia dla tancerzy"Luzu". Mocny charakter ma po mamie. Jako ośmiolatek stanął przed nią w kostiumie elfa ze skrzydełkami i kategorycznie stwierdził: "tańczę w tym kostiumie ostatni raz i robię to tylko dla ciebie!"

Bartek Woszczyński dostał się do dwóch prestiżowych szkół: Codarts w Holandii oraz Rambert School of Balet and Contemporary Dance w Londynie. Wybrał Londyn. W ubiegłym roku zdobył pierwszą nagrodę za etiudę The Perfect World na Międzynarodowym Festiwalu Tańca Solo Contest, a w tym wziął udział w kilku projektach filmowych, wygrał też casting w Londynie do trzeciego sezonu kanadyjskiego serialu "The Next Step". W Nowym Yorku jego film o tańcu dostał się na festiwal filmów tanecznych, obecnie pracuje nad choreografią do filmu reklamującego London Fashion. Mama jest z niego dumna.

- Pewnie, że chciałabym jeszcze czasem rozpostrzeć nad nim moje skrzydła, ale wiem, że to jest jego życie, że zdobywa swoje doświadczenia, a ja mogę mu tylko pomóc, gdy zapyta o radę. Patrząc na jego zaangażowanie w nowe projekty, martwię się o jego zdrowie, o sen. Dlatego jak wraca do domu, zamieniam się w kucharkę, dbam o jedzenie i staram się więcej czasu poświęcać właśnie jemu.

GDY SPEŁNIA SIĘ MARZENIE

Kobieta Sukcesu Joanna Woszczyńska podpowiada wszystkim paniom:

- Bierzcie życie w swoje ręce, podążajcie za swoją intuicją, nie czekajcie na innych. I realizujcie swoje marzenia, bo one nadają sens życiu. Wystarczy czasem zrobić pierwszy krok, a gdy zamykają się drzwi z jednej strony, siłą podmuchu otwiera się okno, którego wcześniej nie widzieliśmy. Nie warto oglądać się za przeszłością, winić innych za to, że jest nam źle. I nie kalkulujcie, bo marzenia czasem się spełniają w nieoczekiwanych dla nas momentach.

Nadchodzący 2015 rok zapowiada się dla Joanny Woszczyńskiej równie ekscytująco. Już wiosną"Luz" wystąpi przed trzydziestotysięczną publicznością w widowisku "Kolory Nadziei" na stadionie w Poznaniu. "Szkło" będzie grane w Teatrze Kamienica podczas konferencji irlandzko-polskiej dotyczącej DDA w Europie. W czerwcu przyjedzie grupa tancerzy z Japonii, by stworzyć wspólny projekt.

- Moim marzeniem jest wystawienie "Dzieci Powstania '44" w Muzeum Powstania Warszawskiego - przyznaje Joanna Woszczyńska.

- A już za chwilę jadę na spektakl "Szczęśliwe dni" na zaproszenie aktorki, odtwórczyni głównej roli, Mai Komorowskiej, którą poznałam całkiem przypadkiem... Ale jak widać, w życiu nie ma przypadków. Jestem podekscytowana, bo tym samym spełnia się moje następne marzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji