Artykuły

Gdy ambicja prowadzi do zbrodni...

Shakespeare: Makbet,przekł.Bohdan Korzeniewski. Teatr Dramatyczny m. Warszawy. Reżyseria: Bohdan Korzeniewski. Scenogr.i kostiumy: Andrzej Sadowski.Muzyka:Grażyna Bacewiczówna

Jedna z najgłośniejszych tragedii Szekspira "Makbet" nie była grana na żadnej z warszawskich scen od lat niemal siedemdziesięciu,mimo że było aż osiem jej przekładów na język polski. Różne składały się na to przyczyny:przez długie lata aktorki,nawet największe,nie ośmielały się występować w tej roli po Helenie Modrzejewskiej,która jako lady Makbet dosięgła szczytów sztuki aktorskiej,w latach późniejszych żaden reżyser nie miał odwagi podjąć ciężaru tej tragedii,ociekającej krwią,balansującej na skraju przepaści melodramatu,tragedii,w której ambicje stają się zbrodnią.

Bohdan Korzeniewski nie uląkł się tych wszystkich przeszkód, postanowił zacząć od nowa. Co więcej pogardził ośmioma istniejącymi przekładami, począwszy od najstarszego Hołowińskiego,poprzez Koźmiana,klasycznego u nas Paszkowskiego,Komorowskiego,poprzez poetycki przekład Adama Pługa,Ulricha,nawet Jana Kasprowicza,wreszcie współczesny przekład Janiny Siwickiej. Przełożył "Makbeta" jeszcze raz sam,uważając zapewne,że tym przybliży go do publiczności.Nie uląkł się też roli lady Makbet,mając w swym zespole tak znakomitą aktorkę,jak Halina Mikołajska,a do roli Makbeta takiego aktora jak Swiderski. I co? Okazało się,że trudności przy wystawieniu tej tragedii przerosły odważne ambicje reżysera,że co najważniejsza, nie tylko nie przybliżył tej tragedii o wieczyście współczesnych motywach do dnia dzisiejszego,ale zepchnął ją pomiędzy krwawe makabry,których lepiej nie dotykać,bo straszące w niej widma dziś nas już nic w tym kształcie nie obchodzą. Gdyby zanalizować przyczyny,dla których się tak stało,można by najprościej powiedzieć,że "Makbet" Korzeniewskiego nie potrafił nas "wziąć" z powodu podartej na strzępy akcji tej tragedii. Straszliwe zmaganie się Makbeta w walce pomiędzy ambicją a sumieniem nie narastało tu w miarę wypadków,ale wybuchało w każdej scenie jak gdyby na nowo. Stąd każda następna scena niszczyła efekt poprzedniej. Udała się reżyserowi ucieczka od melodramatu,owego groźnego widma przy wystawianiu straszącego "Makbeta",ale wraz z melodramatem zniknęła niestety i groza tragedii i widz całkiem bez dreszczy okropności patrzył na rozwijające się w jego oczach wypadki.Mocna indywidualność pary świetnych aktorów nie potrafiła zwyciężyć tej koncepcji reżyserskiej. Niewątpliwie Halina Mikołajska miała w swej grze momenty wzruszające,a nawet wstrząsające,ale mam wrażenie,że od początku pokazała lady Makbet,jak w obłędzie, zamiast uwydatnić jej niezłomną siłę,która dyktuje słabszemu od niej małżonkowi popełniane przez niego zbrodnie.Była zbyt kobieca i zbyt bluszczowa,jak na tę heroinę,będącą przecież od wieków symbolem niezłomnej siły. Jan Świderski,chociaż wspaniałe zagrał scenę wyrzutów sumienia po zamordowaniu Duncana,nie utrzymał tego napięcia przez cały ciąg rwącej się i wahającej akcji. Już w scenie ukazywania się ducha Banka na uczcie nie osiągnął spodziewanego efektu,a i dalsze sceny nie podniosły jego gry na wyżyny,jakich wymaga trudna i skomplikowana rola Makbeta.Z licznej plejady pozostałych aktorów wymieniłabym trzy postacie najbliższe może w interpretacji Szekspirowi: to przede wszystkim Henryk Bąk jako Makduf. Należy mu się szacunek za znakomicie odegraną milczącą scenę,jaką przyjmuje wieść o wymordowaniu swej rodziny. Z urokiem młodości połączył piękny sposób wygłaszania strof swej roli Ignacy Gogolewski jako Malkolm, wreszcie Bolesław Płotnicki z umiarem wystylizował rolę Banka. Jedyny,jaśniejszy promień humoru reprezentował Stanisław Jaworski w króciutkiej roli Odźwiernego,Dzwonkowski zabłysnął na moment w roli jednego z morderców obok Nowaka i Paka.W rolach czarownic tarzały się z prawdziwym poświęceniem po ziemi Czyżewska,Łaniewska i Wyszyńska,przemawiające zbyt młodymi głosami,jak na stare wszystko wiedzące wiedźmy.Tragedia rozgrywa się na tle do ostatecznych granic uproszczonej scenerii,w której główna rola przypada pomysłowej grze świateł i cieni. Na tym tle kostiumy wydają się zbyt bogate zbyt przeładowane,zwłaszcza królewskie stroje pary Makbetów. W sumie "Makbet" zawiódł. Może też dlatego,że zbyt wiele oczekiwaliśmy po trójcy znakomitych naszych ambitnych artystów,reżysera i dwojga głównych wykonawców.A może dlatego,że słuszność mieli ci,co w ciągu lat siedemdziesięciu nie odważali się tej arcytrudnej tragedii wystawić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji