Artykuły

Porzundna poznanianka: gasi światło, segreguje...

- Teatr na pewno organizuje moje życie, zarówno to zawodowe, jak i prywatne. Nie żałuję, że zostawiłam Łódź, zwłaszcza, że nie wiąże się to z odcięciem od uprawiana nauki, bo ciągle gdzieś wykładam. A to bardzo ważne, zwłaszcza w pracy kierownika literackiego - mówi JAGODA IGNACZAK z Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu.

Ewa Wycichowska, dyrektor naczelna Polskiego Teatru Tańca twierdzi, że Jagoda Ignaczak jest bardziej poznanianką niż łodzianką. - Ona ma tak wiele cech poznańskich, że musiała się tu przeprowadzić - mówi E. Wycichowska.

- Coś w tym jest - przyznaje Jagoda Ignaczak. - Ja jestem porzundna, gaszę światło, selekcjonuję śmieci i robiłam to znaczenie wcześniej, zanim stało się to modne lub konieczne, zatrzymuję się na czerwonym świetle i czekam aż zapali się zielone. Po prostu, nadaję się do tego miasta.

Jagoda Ignaczak przyjechała do Poznania pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia do pracy w Polskim Teatrze Tańca. - Ale cechy charakteru gdzieś tam mi w "Ziemi obiecanej" wykwitały i nie sądziłam, że będę mogła je spokojnie realizować w życiu, nie będąc dziwadłem w Łodzi - śmieje się Jagoda. - Trochę byłam tak postrzegana w szkole, nas studiach... A teraz jestem u siebie.

Po latach spędzonych w Poznaniu Jagoda Ignaczak patrzy na miasto trochę inaczej. - Zachwyt pięknym Poznaniem, miastem, które różniło się od innych w Polsce, trochę minął. Pamiętam Święty Marcin, który był piękny, który był trasą spacerową, budzącą zachwyt. Z dumą pokazywałam go gościom. Podobnie Stary Rynek. Od kilku lat oba te miejsca nie są już tak piękne. Nadal jednak identyfikuje się pod wieloma względami z Poznaniem. Mieszkam na Jeżycach, w których - jeśli patrzę w górę - dostrzegam pewne związki z łódzką secesją, lubię patrzeć z okien mojego domu na Sołacz, narzekam na remont Kaponiery...

Jagoda Ignaczak potwierdza dość powszechną opinię, że w Poznaniu trzeba się czymś wykazać, aby zostać zaakceptowanym. Trzeba sobie na to zapracować. - Nie trwało to długo, ale są to inne relacje - zauważa Jagoda. - W Łodzi mam przyjaciół, z którymi spotykam się w domach, w Poznaniu są to przyjaciele, z którymi spotykam się poza domem. To jest chyba jedyna różnica, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że czasy łódzkie były zupełnie inne. Wtedy jeszcze nie było życia knajpianego w Polsce. Ludzie spotykali się generalnie w domach.

Polski Teatr Tańca to miejsce, które jest drugim domem Jagody Ignaczak, chociaż bywało, że bywał nawet pierwszym. - To co najważniejsze w sprawach zawodowych wiąże się z Polskim Teatrem Tańca - opowiada Jagoda Ignaczak. - W dużej mierze również to, co nazwałabym przestrzenią przyjaźni, przestrzenią doznań i emocji, które łączą się z czymś, co trudno opisać komuś, kto jest na zewnątrz tego środowiska. Nie jest to tylko piękno premier, ale bywa i gorycz teatralna, która jest bardzo specyficzna. Teatr na pewno organizuje moje życie, zarówno to zawodowe, jak i prywatne. Nie żałuję, że zostawiłam Łódź, zwłaszcza, że nie wiąże się to z odcięciem od uprawiana nauki, bo ciągle gdzieś wykładam. A to bardzo ważne, zwłaszcza w pracy kierownika literackiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji