Artykuły

Wytańczyć własne miejsce

- Chcemy otworzyć młodych ludzi na to, aby w przyszłości stali się odbiorcami teatru tańca. Aby taniec nie kojarzył im się jedynie z telewizyjnymi show, które powodują, że taniec łączymy z komercyjną rozrywką, a nie ze sztuką - rozmowa z Martą Zawadzką, tancerką, choreografem i pomysłodawczynią projektu "Teatr w tańcu - taniec w teatrze", który ruszy w marcu w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu.

Z tańcem jest w Polsce tragicznie. Na studniówkach grają popularne przeboje, ale tylko z beatami i często w jednym rytmie, bo młodzi nie potrafią tańczyć. Boją się? Wstydzą?

- Również. Ale to trochę wina wychowania. Dzieci lubią spontanicznie poruszać się w rytm muzyki. Z kolei rodzicom bardziej podoba się to, jak wszyscy tańczą równo. Zapisują więc swoje pociechy na naukę tańca towarzyskiego. To szczególny rodzaj tańca, w którym konieczne jest pewne napięcie między partnerami. Dzieci jeszcze tego nie znają. Wbija się ich na siłę w pewne ramy, zamiast uczyć, że to, co spontaniczne, może być dobre. Podobnie robi się w szkole. Nie liczy się to, że ktoś jest indywidualistą, ale to, że potrafi według określonego klucza zdać test.

Szkoła zabija dziś wszelką indywidualność?

- Oczywiście. W telewizyjnych programach tanecznych też wbija się ludzi w pewne ramy. Całkowicie tego nie przekreślam, bo jeśli ktoś znajdzie w tym swoją indywidualną drogę, to będzie dobrze. Ja odnalazłam się akurat w tańcu współczesnym. Po drodze przeszłam jednak przez wiele różnych etapów i poznałam wiele technik tanecznych. Często rodzice, którzy w swoim życiu nie dotknęli artystycznych działań, wierzą, że karierę i pozycję swojego dziecka można zbudować wyłącznie poprzez wykształcenie go na lekarza lub prawnika. To nieprawda.

Pani rodzice poruszali się w artystycznym świecie?

- Nie. Chociaż wydaje mi się, że mojego ojca ciągnęło trochę do teatru i kina. Myślę, że w pewnym momencie życia żałował, że nie poszedł w tym kierunku. Gdy mój brat dostał się do szkoły muzycznej, ojca niezmiernie to uradowało. Zawsze wspierał nas w artystycznych wyborach. Brat ostatecznie zrezygnował z podążania tą drogą. Ja nie.

W marcu rusza wymyślony przez Panią projekt edukacyjny. Na czym będzie polegał?

- Chcemy otworzyć młodych ludzi na to, aby w przyszłości stali się odbiorcami teatru tańca. Aby taniec nie kojarzył im się jedynie z telewizyjnymi show, które powodują, że taniec łączymy z komercyjną rozrywką, a nie ze sztuką. A jak już nasze skojarzenia wędrują w kierunku sztuki, to błędnie krążą tylko wokół baletu. Młodzież weźmie udział w zajęciach praktycznych dotyczących różnych technik tanecznych. Będą poznawać nie tylko taniec współczesny, ale również ludowy. Ale może lepiej tego nie pisać.

Dlaczego?

- Niepotrzebnie się wystraszą. Uprzedzenia bywają tak duże, że jak słyszą o tańcu ludowym, to nie chcą nawet próbować, a jak już go doświadczą, to mówią "Ale to fajne!". W ramach projektu będziemy także jeździć poza Toruń, aby obejrzeć różne spektakle na żywo. W finale

uczestnicy stworzą taneczne przedstawienie na scenie Baja Pomorskiego. Zajęcia odbędą się w Szkole Podstawowej nr 32, Gimnazjum nr 7 i w III Liceum Ogólnokształcącym, którego jestem absolwentką. Kadra i dyrekcja jest otwarta na te projekty.

Bo to świetnie wygląda dla promocji szkoły, ale może uczniowie nie będą tymi zajęciami zachwycenie? Zafundujecie im drogę przez mękę.

- Przekonamy się. Odsyłam do reportażu z poprzedniego projektu "Myśl w tańcu 2013", który można obejrzeć na mojej stronie internetowej. Są tam wypowiedzi uczestniczek zaraz po ich występie w "Od Nowie". Opowiadają jak zmieniło się ich postrzeganie tańca w miarę postępu zajęć. Nikogo siłą do tańczenia się nie zapędzi, ale warsztaty będą prowadzili sami pasjonaci. Oni potrafią zarazić swoją pasją.

Jakie są oczekiwania osób, które zapisują się na prowadzone przez Panią zajęcia?

- Zawsze mówię im, aby nie mieli żadnych. To znak czasów, że dziś podejmując jakieś działanie, trzeba od razu wiedzieć, czym ono się zakończy. Z doświadczenia wiem, że gdy uruchamia się ciało, to włącza się również głowa. Czasem ktoś przychodzi, ponieważ założy sobie, że chce np. wykonać szpagat, ale po drodze wydarzy się coś, czego się nie spodziewał. Gdy jesteśmy tak bardzo skoncentrowani na celu, wiele rzeczy nam może umknąć.

***

"Teatr w tańcu - Taniec w teatrze" uzyskał najwyższe dofinansowanie ze wszystkich projektów zakwalifikowanych do programu "Myśl w ruchu 2015" Instytutu Muzyki i Tańca. Wysokość wsparcia wynosi 77400 zł, co stanowi 98 proc. kosztów realizacji całego projektu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji